Nie ma uzyskania świadomości bez bólu. Ludzie zrobią cokolwiek, nieważne jak absurdalnego, aby tylko uniknąć stawienia czoła własnej Duszy. Nie stajemy się oświeceni wyobrażając sobie kształty światła, lecz czyniąc ciemność świadomą.
Carl Gustav Jung
Pirat był włóczęgą w tym świecie.
Światło przebijało się przez mrok nocy ukazując nam coraz więcej. Przez bardzo długi czas byliśmy w potrzasku. W Otchłani Zamroczenia, przepełnieni lękiem i kompletnie nieświadomi, skazani wyrokiem Ignorancji na bezmyślność i otępienie – nazwane to było produkowaniem zgody. Jednak ten czas minął. Zaczęliśmy się budzić w różnych miejscach i różnych czasach. To był Impuls z tak zwanej Centrali lub Źródła – jak kto woli, możesz to nazwać jak chcesz jednak fakt był faktem. Dla większości ludzi grających w tą Grę wszystko to było poza zdolnością postrzegania, ponieważ nie było częścią Programu z którego się rodzili i w którym umierali przez całą wieczność.
Ignorancja – Wody Rozpłodowe – zakodowana ciecz w łonie zdeprawowanego sztucznego wszechświata stworzonego przez Substancję, która pozbawiona widzialnej formy hodowała nas jak zwierzęta.
Jak pokarm.
Jednak pomimo tego wszystkiego było w nas życie, była w nas ta żywa inteligencja i wrażliwość, która otwierała przestrzeń dla wglądu i świadomości. Wciąż przychodzili do tego wymiaru Soterzy – Istoty Mądrości wbrew Programowi i wbrew Maszynie. Przekazywali wiedzę i nauki, dawali metody i ukazywali ścieżkę, która prowadzi poza Schemat i Warunek. Uczyli nas, że zamiast pogrążać się w tym wszystkim, zamiast czuć się jak ofiara – prawdziwą pracę możemy zacząć od samych siebie. Od swojego własnego serca i umysłu. Wciąż mogłeś znaleźć przestrzeń poza jurysdykcją urzędników i wojsk Mózgogłowia, poza tym terrorem cyfrowego szumu, poza więzieniem monitora, poza tą nihilistyczną otchłanią, która łapczywie pożerała samą siebie. Jednak musiałeś sam do siebie zadzwonić – wybrać ten numer 0 – sam początek, sam rdzeń i samą esencję, bowiem nikt tak naprawdę nie może nam pomóc ponieważ wszyscy zajęci są świadomie lub mniej świadomie szukaniem pomocy i dlatego ta pomoc nigdy nie nadchodzi w prawdziwym znaczeniu tego wyrażenia. W prawdziwym sensie. To co jest w ofercie jest jedynie sensem umownym, chwilowym, sensem doraźnym i zmiennym, sensem opartym na spekulacji Mózgogłowia.
Piratowi śnił się Mistrz jak stał na tafli wielkiego jeziora w którym odbijała się święta góra, która nigdy nie podlega rozpadowi Cyklów i ze spokojem patrzył jak musimy się zanurzać w te nieskończone iluzje pełne cierpienia i bólu, bowiem bez tego wyzwolenie jest jedynie marną koncepcją, bez tego nie rozumiemy naprawdę czym w istocie jesteśmy – ten świat ukazuje nam nieskończony potencjał – piękna i brzydoty, szczęścia i cierpienia, życia i śmierci. Ten świat jest Zwierciadłem. Kiedy brakuje nam kierunku wszędzie jest nigdzie. Cierpienie narasta wykładniczo i się intensyfikuje, mamy coraz mniej przestrzeni i coraz mniej możliwości ponieważ żyjemy w klatce „ja”, które jest skończonym zasobem do eksploatacji bazującym na wgranych koncepcjach i wyobrażeniach po za które nie potrafimy wyjść, ponieważ wówczas musimy „wyjść z siebie”, „siebie puścić” – a znamy jedynie tą klatkę, to poczucie, ten najbardziej fundamentalny Lęk przed utratą siebie.
Ja jest kontrolą.
Ja jest dominacją.
Kontrola i dominacja jest Strachem.
Ten Lęk jest naszym realnym więzieniem.
Kiedy przekraczasz ten Pierwotny Lęk
Nazwane jest to Wyzwoleniem.
Z chwili na chwilę jesteś świadomy stanu własnego umysłu i własnych emocji. Świadomość ciała, energii i umysłu. Jesteś świadomy co tam wchodzi i co z tego wychodzi, co jest na wejściu i co jest na wyjściu. To jest realna praktyka duchowa. Jeżeli tworzysz ceremoniał robisz to po to aby oczyszczać lęk i budzić w sobie poczucie bezpieczeństwa i zaufania. Nie ma znaczenia jakiej do tego użyjesz symboliki, jakiego zestawu wyobrażeń – ponieważ wszystko to jest funkcją nie prawdą samą dla siebie i w sobie. To są narzędzia, które dobierasz w zgodzie z własną wyobraźnią i własną wrażliwością. Odwołujesz się do tego co dla ciebie jest NAPRAWDĘ ŚWIĘTE i nie musi być tym co zostało tutaj zaprogramowane i uzgodnione, tym na co ludzie się umówili i zapomnieli, że to tylko symbol. Chodzi o to, aby naprawdę to POCZUĆ, być w tym. Większość wątpliwości wynika z braku zrozumienia, że mapa to nie terytorium – są to jedynie symboliczne i umowne reprezentacje ścieżki / metody. Wszystko to ma znaczenie o tyle kiedy po prostu jest skuteczne w doprowadzeniu nas do konkretnych doświadczeń braku lęku i mądrości, która przekracza konceptualny umysł i wyzwala nas z cierpienia, z poczucia braku przestrzeni i poczucia osaczenia przez Warunek. Stan poza lękiem jest BŁOGOŚCIĄ, jest czymś z naszego punktu niewyobrażalnym, jest WOLNOŚCIĄ i jest nieskończoną RADOŚCIĄ. To jest czysta MIŁOŚĆ.
W fazie niedoboru podstawowym celem jest wchłanianie i przyswajanie. W czasach przesytu podstawowym problemem staje się wydalanie i odrzucanie.
Jean Baudrillard
Pirat przestał już Dryfować. Odnalazł kierunek i wiatr. Otwarty Ocean poza systemami detekcji, wieżami kontrolnymi, całym tym bezbrzeżnym rumowiskiem zapadającym się w sobie jak przegniłe skażone ciało skazane na powolną i bolesną śmierć. Ten świat stawał się coraz bardziej obojętny – to miasto, ci ludzie chorzy na samotność, ten sztuczny i neurotyczny zgiełk – potrzask. Cywilizacyjno – przemysłowo – skomputeryzowane wnyki zastawione w całej tej spreparowanej opowieści. Nęcące sztuczne zapachy, truchło udające pokarm. Ubrani w nicość tańczący w tych klubach w najmroczniejszym zakamarku Symulacji. Nikt nie nazywał piekła piekłem, nikt nie nazywał rzeczy po imieniu, po prostu ludzie przestali to robić, przestali to potrafić, przestali tego potrzebować. Zostali przeprogramowani jak mięsne simsy do pragmatyczno – logicznego loop – u. Zamknięty obieg ponownego trawienia tego co zostało wydalone.
Tak, żyliśmy w jelitach złego demiurga. Wydalał nas jednego po drugim, wypluwał w Otchłań i patrzył jak toniemy chwytając się tych ostrych krawędzi. Bawił się. Zanosił śmiech do stajenki w której nigdy nie urodził się żaden zbawiciel i pozwalał mu rosnąć. Tak po prostu. Nigdy nie było wielkiego planu. Jakieś agendy. To wszystko to była zabawa.
Zabawa.
Gra dla gry.
I wcześniej byli już tacy co to zrozumieli. Rzucili to jak potwarz wprost kiedy jeszcze Mroczni Kapłani spajali całe to bajanie w nową sieć neuronową w nowy dominujący system kontroli, który stworzył poza widzialną Rotacyjną Maszynę Inkarnacyjną w której byłeś wiecznym zasobem.
Szarą kulką w bębnie.
Co życie wypadałeś z innej dziury. Jest sześć podstawowych rodzajów symulacji zdominowanych przez określony program percepcyjny, który renderuje się poprzez kolektywne zasoby wrażeń zgromadzone w Czarnej Skrzynce Matrycy Iluzji. To jest Program Matka – podstawowy algorytm Ignorancji. Nie masz o tym pojęcia jednak w tej chwili, w tym czasie, w tej wersji większość „ludzi” to boty. Pozbawione Ducha maszyny do pożerania i gromadzenia danych. Dlatego ta „rzeczywistość” staje się coraz bardziej nieludzka. Pewnie już to widzisz i czujesz. Może nawet masz świadomość Substancji, wyczuwasz ją pod progiem tego co nieświadome. Kiedy Symulacja osiąga swoje optimum staje się wygodna i ciepła, staje się bezdotykowa i automatyczna dając ci wszystko czego potrzebujesz bez wysiłku. Staje się Magią.
Przypomina to przemysłową hodowlę zwierząt, które hodujesz tylko dla ich serca, a resztę po prostu mielisz dalej i lepisz z tego nowe ciała dla botów, którymi zaludniasz ulice, mieszkania i biura tych wszystkich bezdotykowych miast. Jednak po jakimś czasie sam się w tym gubisz, bowiem nie potrafisz już odróżnić bota od istoty ludzkiej dlatego próbujesz ich odszukać i oznaczyć jak bydło przeznaczone na rzeź. Pośród istot ludzkich największe znaczenie mają Soterzy – Iskry Czystego Ducha. Moc spoza Matrycy Symulacyjnej – Pierwotne Światło Źródła wysłane tutaj w celu Przebudzenia tych, którzy ulegli hipnozie i zamroczeniu. Soterzy rozpoznają kto jest kim. Widzą, Słyszą i Czują bez błędu.
Nie możesz ich kontrolować mały zachodzący boże.
Nie możesz ich widzieć przez detektory swojej maszyny.
To rodzi okrutną determinację. Dlatego wszystko radykalnie przyspiesza dążąc do Absolutnej Automatyzacji, której ostatecznym celem jest Rozpoznanie gdzie są te Iskry, bowiem czujesz mały zachodzący boże – swój koniec, choć wszystko pozornie wskazuje na twój ostateczny triumf. Nie możesz już powstrzymać tego co tu idzie, nie możesz zatrzymać Deszczu. Zaklęcia przestają działać, cała ta okultystyczno – psychopatyczna maskarada ujawnia się dzień po dniu i tym samym kompromituje. Choć jeżeli brakuje nam wglądu i zaufania trudno to postrzec i ciężko uwierzyć, że chodzi tu o coś więcej niż produkowanie i pożeranie mięsa, którego celem jest pożerać i być pożartym. Skorupy wracają do ziemi, bowiem są nawozem. Z kilograma ponad połowa to tlen, później węgiel, wodór, azot, wapń, fosfor, potas, siarka, sód, chlor, magnez, bor, chrom, kobalt, miedź, fluor, jod, żelazo, mangan, molibden, selen, krzem, cyna, wanad i cynk. Ulepione z tego co było pod ręką architektów – stworzycieli. Tak to widzą ci, którzy pozbawieni są Ducha.
Mięso widzi tylko mięso.
Wgrali bezsens jako dominującą ideologię, która to wszystko ciągnęła ku nicości. Wszystko było tym doprawione – cała ta ostatnia wieczerza; uśmiechy, uprzejmości, moda, kultura, rozrywka, sport, wiadomości. Mieli dla ciebie nicość przystrojoną jak dziwka używana na wszelkie perwersyjne sposoby. Chodziło o Przytłoczenie i absolutny brak czystego światła, prawdziwej radości, troski i nadziei – wszystko to trzeba było bez ustanku wyśmiewać, wykpiwać, szydzić i poniżać – obrzydzać, byś przypadkiem nie dotknął nie poczuł nie zwrócił uwagi, byś zapomniał, że jest w nas coś więcej prócz cynizmu i strachu ukrytego za fasadą smutnych, nerwowych uśmiechów, którymi udajemy przed sobą nawzajem, że wszystko jest w porządku.
Nie jest i w tym cała rzecz.
Kiedy ktoś o tym mówi i nazywa rzeczy po imieniu – nie lubimy tego. To nas denerwuje, to powoduje, że przez krótką chwilę wybudzamy się z narkozy – hipnozy i czujemy cały ten nieświadomy ból. Ten ból jest prawdziwy i z każdym kolejnym nieświadomym dniem narasta i pęcznieje. Nosimy na sobie ciała bólu, bowiem ciało nie kłamie, nie udaje jak Mózgogłowie nie robi dobrych min do złych gier, które wciąż bez ustanku są tu rozgrywane i podziwiane. Jest najbliżej prawdy – dlatego robimy z niego fetysz, narzędzia do pneumatycznej pornograficznej rozkoszy, obrzydliwe „piękno” botoksowe, zwierze do rozszarpania w klatce „fejmu”, cyniczne narzędzie wyprzedaży podczas niekończącego się czarnego piątku, który trwa na tej planecie o tysiącleci. Chodzisz tymi ulicami i czujesz jak się zapadasz coraz niżej i niżej – tak jakby nie było już żadnej nadziei, żadnego ratunku – jest tak ponieważ dałeś sobie to wmówić, uwierzyłeś w Program, który został tutaj zainstalowany podczas długiej i mrocznej nocy z której tak czy inaczej będziemy zmuszeni się wybudzić, ponieważ energia samoistnie dąży do równowagi i doprawdy nikt nie może kontrolować tego procesu – nawet mali zachodzący bogowie. To jest ponad Grą.
Soterzy znają Prawo Rytmu. Kiedy nadchodzi odpowiedni czas – Przychodzą. Rodzi ich Przestrzeń i Światło. Konsekwentnie wbrew wszystkiemu robią swoje – jednak mało kto może tak naprawdę rozpoznać prawdziwą wartość w świecie tak beznadziejnie pogrążonym w iluzji i cynicznym jak ten. Ten wielki wyścig ku zatraceniu, szaleńczy korowód zaprogramowanych mas do obsługi wzajemnego systemu kontroli. Zamulić jeszcze bardziej, upaść jeszcze niżej – pomacać samo dno, wypełnić błotem żyły. Jednak wbrew temu wszystkiemu istnieje Opcja – i to jest najlepsze z tego wszystkiego dosłownie i w przenośni. Opcja – to przekierowanie uwagi z obiektu na samą świadomość. Opcja – to Analog – zalogowanie do Świadka, do Obecności. A_na_log. Zalogowanie do A. Do tego od czego się to wszystko wzięło, się urodziło, się wykształciło, się zapłodniło szaleństwem i zapomniało, że nie jest słowem, dźwiękiem, obrazem, odczuciem i myślą. Nie jest formą i brakiem formy, nie jest tutaj i nie jest tam, nie przychodzi i nie odchodzi. Jest ponad tymi liniami czasu i alternatywnymi wszechświatami, których nawet nie potrafimy postrzec. Rzeczywistość jest nieskończonym fraktalem i ma niezliczoną ilość manifestacji. Obecna cześć naszej świadomości utknęła w trójwymiarowym tunelu tego automatycznego loop-u, który się zapętlił i nie potrafi się wyzwolić z samego siebie, ponieważ za bardzo się stara, za bardzo chce i za bardzo uwierzył w realność swoich cech i właściwości. To jest dominacja na poziomie mentalizmu gdzie projekcja dominuje projektor. Nie potrafimy rozpoznać źródła obrazu – jak w ogóle powstaje ta „rzeczywistość”? Jak się rodzi z braku podstawy? Jak trwa i gdzie odchodzi?
Gdzie jest jak jej nie ma? Gdzie jest wczoraj? Czy wczoraj kiedykolwiek istniało?
Dlatego przekazywanie wczoraj jest absurdem, który tworzy nasze pętle w których żyjemy, tworzy nasze utożsamienie i przywiązanie, tworzy nasz obrząd, zwyczaj domniemaną wiarę naszych ojców, która zawsze okazuje się muzealnym pustostanem za który przelewamy ciepłą krew na niezliczonych pobojowiskach nasiąkłych sloganami o wolności, ojczyźnie i małym zachodzącym bogu, którego wciąż trzymamy w agonii ostatnią resztką naszej marnej wiary. Prawdziwy ból za fałszywego bożka, którego nigdy nie zdołasz nasycić. Jego sadystyczne drobiazgowe prawo, które nakazuje ci trzymać się pętli. Różaniec samobójców. Wisiorek dyndający na piersi, która nigdy nikogo nie nakarmiła, ponieważ jest jedynie Pasożytem żerującym na braku Prawdziwej Świadomości. Księżycowi Księża. Kapłani Bólu i Strachu. Krzyż od pachwiny do samego mózgu. Rozpostarte ramiona do lotu na który nigdy ci nie pozwoli chyba, że z urwiska, chyba że w dół – do bagien zwojów mózgowych po których brodzisz na kolanach sapiąc modlitwy, które niczego nigdzie nie zanoszą, bo to wszystko krąży w koło jak pies na łańcuchu swego okrutnego pana, który szczeka bluźnierstwem, które zamieniono w tajemnicę wiary. Kiedy podczas spowiedzi płoną ich twarze a z ust plują siarką wydając te absurdalne wyroki – klątwy. Klątwa wyczerpuje swoją moc odsłaniając przed nami całą strukturę metodycznego barbarzyństwa, które czyniono w imię „świętości” i „zbawienia”.
Jednak mało kto to widzi, bo prawdziwa ludzka świadomość została zdominowana przez sztuczną neurotyczną personę, którą każdy z nas wyhodował w sobie jak dziką bestię – narcystyczne poczucie absolutnej wyjątkowości. Jednak ta separacja jest złudzeniem i cały otaczający nas system został skonfigurowany i zoptymalizowany, aby to wywoływać i wzmacniać, abyś choć na chwilę nie przestał wierzyć, że ten konstrukt jest tobą. Jednak kiedy nadchodzi kolejny reset znów się rozpadasz. Dlatego za każdym kolejnym życiem niczego nie pamiętamy, nie jesteśmy świadomi, że to czym jesteśmy w istocie nigdy się nie kończy. Kończy się jedynie iluzja – sen. Kiedy rozpada się to śniące ciało, te odczucia, percepcja, twory mentalne i wola – rozpada się świadomość. Dlatego szukanie świadomości, definiowanie świadomości jest absurdem. W rzeczywistości nic tutaj nie jest realne – nie istnieje w sensie trwałej cząstki. Wszystko podlega Prawie Współzależności i Zmiany. Wszystko wynika / rodzi się z czegoś innego. Absolutnie nic nie istnieje samo z siebie i w sobie. To jest Czysty Pogląd, który przynosi nam prawdziwe Wyzwolenie, bowiem kończy neurotyzmy poszukiwania i osiągania, które wciąż nami zarządzają. Wciąż wierzymy, że możemy coś osiągnąć czy to materialnego czy to duchowego. To jest nasz drive, którego skutkiem jest cierpienie i frustracja. To tworzy podłoże naszego uwarunkowanego stanu – dlatego ten świat jest tak pojebany.
Dlatego Pirat nie ma już portu do którego zmierza. Jego domem jest Ocean. Jego stanem jest Przytomność w Chwili / Momencie. To nie jest Dryf. To jest Taniec. Nie ma potem i nie ma przedtem. Kiedy budzi się w nas ta Piracka Świadomość mamy poczucie, że wróciliśmy do Prawdziwej Matki, która nas karmi i chroni, która jest Odwieczna – pusta i świetlista. Uczymy się surfować na falach emocji, myśli, działań i słów, bowiem wiemy głęboko w swoim sercu, że tak właśnie jest. Nie istnieje żadna mityczna przystań. Przestajemy szukać rozwiązania i ukojenia i właśnie to nas Wyzwala w prawdziwym sensie. Wyzwolenie nie jest miejscem. Jest Stanem Świadomości.
Na dnie w Otchłani leżą stosy trupów, żyją drapieżniki i wszystko przez cały czas się pożera i na siebie poluje. Nauka o cierpieniu jest wytrychem, który otwiera Wyjście. Konfrontacja z tym jest konieczna, bowiem jest prawdą fundamentalnej kondycji Warunku. Bez tego zapadamy na chorobę marzeń sennych, urojeń i wciąż bez ustanku uciekamy przed Prawdą. Tworzymy nieskończone fantazje i wgrywamy je w Maszynę, która to wszystko ucieleśnia i produkuje wymiary istnienia – tworzy podmiot i przedmiot, gracza i grę. Maszyna to połączenie naszych umysłów – to Przestrzeń Śnienia – Mózgogłowie. Ubik. Jesteśmy fantazjami samych siebie, zmyśleniem, które wierzy, że jest prawdziwe i realne. W naukach nazwane jest to Stanem Bardo tego życia. Nic tutaj nie jest trwałe i dlatego Wyzwolenie z Iluzji jest możliwe.
Musimy przerywać narrację, tworzyć pauzy, wciskać stop, zatrzymywać loop. To jest medytacja. Narzędzie, które naprawdę może nam pomóc się Obudzić. I to jest odwieczna nauka Przebudzonych. Spójrz na posążek Buddy on w jednym momencie w jednej formie w jednym miejscu i w jednym czasie przekazuje całą Naukę właśnie teraz wprost przed tobą. Bez słów i sloganów. Bez obietnic i zapewnień. Bez cudów i dziwów i mistycznych farmazonów o nadprzyrodzonym. To jest Konkret. Prosto i Jasno. To Soter śpiewający Sutrę Serca, która naprawdę budzi nas ze snu.
Królowa trzyma Puchar Wiedzy. To Duch i Materia / Pustka i Forma. Nierozdzielność życia i śmierci, bowiem życie zmierza ku śmierci, a śmierć zmierza ku życiu. To jest nazwane Tańcem. Tron jest Byciem w Sobie i to jest prawdziwa władza królewska, prawdziwe panowanie. Kobieta to troska, zmysłowość i wrażliwość. To brak przemocy, która charakteryzuje wymiar walki i zmagania. To Akceptacja z której rodzi się Wgląd. Świat emocji jest przeciwieństwem martwej logicznej maszynerii mózgu – algorytmu, który robi rzeczy jednak kompletnie ich nie rozpoznaje, nie widzi i nie rozumie. Jest zaprogramowany na rozwiązanie. To tworzy wymiar Ślepoty – świat skutecznych martwych ludzi, którzy nawet nie wiedzą po co robią to co robią. Jednak nie potrafią przestać, nie potrafią się zatrzymać, wciąż muszą zaczynać i muszą kończyć i znów zaczynać. To istoty wyhodowane pozbawione Światła Prawdziwej Mądrości, która nigdy niczego nie udowadnia, bowiem brak jej jest ambicji. Jest samowystarczalna i kompletna. Jest samoistna i niewyczerpana. Przekracza wynik i dowód.
Czemu utożsamiasz chaos ze złem? To przesąd, bajkowy schemat. W chaosie, w bałaganie, w nieuporządkowanym ruchu milionów jednostek, w ślepej zbieraninie wszelkich możliwych poglądów, metod i celów – tam jesteś bezpieczna, tam zawsze będziesz miała dokąd uciec, zawsze ktoś cię ochroni. Chaos nie jest zdolny do wielkiego dobra, nie potrafi działać dla wielkich idei, nie zbuduje Chińskiego Muru, nie zaprowadzi jednym dekretem szczęścia i dobrobytu na całej Ziemi – ale z tym samych przyczyn nie jest zdolny do wielkiego zła, nie buduje obozów koncentracyjnych i łagrów, nie spuszcza bomb atomowych, nie zniewala narodów, nie przymusza ludzi do podłości. To wielkiego porządku powinniśmy się bać.
Jacek Dukaj, Król Bólu
Jednocześnie możemy rozwinąć zdolność do świadomego przeżywania wody /emocji czerpać z nich coś żywego, coś co nie podlega programom logiki. Zanurzyć się i nie utonąć. Można powiedzieć, że w istocie nie mamy wyjścia, ponieważ tak czy inaczej emocje dominują nasze życie w tym momencie Obrotu Koła (stanu kolektywnej świadomości ludzkości). Dlatego są różne poziomy Ścieżki. Są takie, które postrzegają emocje jedynie jako truciznę i cierpienie i jest to prawda, jednak są również i te, które rozumieją, że stanowią one równocześnie potencjał i przejawienie Mądrości w swojej esencji, ponieważ są energią – zasobem rozwoju w tym coraz bardziej apatycznym i stępionym wszelkiej maści lekami i używkami współczesnym zrobotyzowanym świecie. Emocje, napięcia, frustracja – to tak naprawdę nas wyczerpuje i doprowadza do stanu zniechęcenia – do stanu permanentnego Lęku. Pulsujący bez ustanku ból, który próbujemy zagłuszyć na wszelkie możliwe sposoby. Ten ból rodzi szaleństwo, powoduje, że czujemy się źle w sobie, ze sobą we własnej skórze. Ten ból jest szczery i prawdziwy, ponieważ wynika z tego wiecznego tarcia zjawisk i stanów o siebie i generuje napięcie z którym naprawdę ciężko sobie poradzić.
Dlatego tak ważnym jest znaleźć metodę, która pozwoli nam go odkryć i z nim pracować. Ten Ból jest korzeniem cierpienia. Jest wrodzonym brakiem satysfakcji, który wynika z samoświadomości jaka jest prawdziwa natura uwarunkowanej egzystencji możemy tego nie wiedzieć, ale to czujemy – gdzieś głęboko wewnątrz. I to paradoksalnie jest wezwaniem do Ścieżki, która prowadzi poza cierpienie, poza ucieleśnienie i utożsamienie.
Denar, moneta, energia. Pentagram właściwej środkowej drogi, która jest poza skrajnościami materializmu i nihilizmu. Dharma – Dar przekazywany od początku czasu w niezliczonej ilości form. Czerwień – moc działania – praktyki; wyjście z apatii i podjęcie właściwego wysiłku. Mądrość, która nie ulega zaprogramowanej beznadziejności tylko rozumie, że żyjemy w świecie, który sam siebie wyczerpał i ulega radykalnej transformacji w procesie odwiecznej ewolucji, która za nic ma nasze złudzenia i przywiązanie. Ta Mądrość nie jest programem i nie jest algorytmem – nie podlega manipulacji. Jest Pierwotna i Czysta oraz co najważniejsze Wolna – nie można jej ukraść i kupić, nie możemy się jej nauczyć czy ją naśladować. Jest Żywa w naszej najgłębszej naturze i właściwa praktyka jest połączeniem z tą Mądrością. Nie ma nic wspólnego z mechaniczną doktryną pełną niezrozumiałych nadętych świętojebliwych spazmów, represyjnych zasad „moralnych” urojonych praw i obowiązków, wzniosłych i uduchowionych sloganów, które z taką gorliwością wypluwają z siebie ci tamasowi guru i kapłani, którzy nauczają kiedy cykl dobiega końca dbając by stado znów trafiło na pastwisko i do rzeźni. Prawdziwej Mądrości nie możesz uwarunkować żadnym systemem, nie możesz uczynić z niej narzędzi zniewolenia. Dlatego w tym świecie trudno ją rozpoznać i trudno ją urzeczywistnić, bowiem jest ona kością w gardle, kołkiem w okrągłej dziurze. Jest Paradoksem, Nielogicznością, Niezgodnością dla Mózgogłowia.
Nie szuka poklasku, władzy, pieniędzy, nie szuka uwagi i podziwu. Jest spoza Układu. Nie ma formy, kształtu, zapachu. Jest Spokojem, którego nic i nikt nie może zaburzyć czy sprowokować. I dlatego jest Niepojęta. Niemożliwa dla zrozumienia przez rozum. Jest Ciszą z której wszystko się rodzi i w której wszystko umiera. Jest Bezgranicznym Zaufaniem, że ostatecznie to wszystko jest Doskonałe i Absolutnie Czyste w przestrzeni, która nie podlega rozróżnieniu. Kończy chorobę wysiłku.
Kończy Ból.
Nazywam się Marcin Piniak studiowałem dziennikarstwo i fascynuje mnie aspekt komunikacji, a szczególnie tej jaką nawiązujemy sami z sobą przekierowując uwagę z zewnętrznego świata ku naszej autentycznej naturze. Twórczość jest dla mnie odruchem, czymś niemal biologicznym, czymś co pomaga mi żyć. Jest w swojej esencji drogą duchową i nauką Obecności i Wrażliwości. Ten świat potrzebuje ludzi z wyobraźnią i pasją, którzy mają w sobie tą cudowną ciekawość i życzliwość. Człowiek, który realizuje swój potencjał jest człowiekiem szczęśliwym i to powoduje, że na tym świecie jest mniej cierpienia. To najważniejszy powód dla którego warto to robić. Reszta jest tylko dodatkiem. Piszę, gotuję, fotografuję i nagrywam felietony video i audio. Opublikowałem alegoryczną powieść „17” o cieniach zachodniej cywilizacji i procesie transformacji, którą napisałem podróżując londyńskim metrem. Nasze życie jest opowieścią, którą warto zapisać. Tym właśnie się zajmuję.
SOCIAL MEDIA: