PIRACKIE WIEŚCI

UCIEKAJ. BIEGNIJ. BIEGNIJ.

Chris Hedges / https://chrishedges.substack.com/

UCIEKAJCIE, ŻĄDAJĄ IZRAELCZYCY, UCIEKAJCIE W OBAWIE O SWOJE ŻYCIE. UCIEKAJCIE Z RAFAH, TAK JAK UCIEKALIŚCIE Z MIASTA GAZA, TAK JAK UCIEKALIŚCIE Z JABALII, TAK JAK UCIEKALIŚCIE Z DEIR AL-BALAH, TAK JAK UCIEKALIŚCIE Z BEIT HANOUN, TAK JAK UCIEKALIŚCIE Z BANI SUHEILA, TAK JAK UCIEKALIŚCIE Z KHAN YUNIS. UCIEKAJ ALBO CIĘ ZABIJEMY. 

Zrzucimy 2000-funtowe bomby burzące na wasze namioty. Spryskamy was pociskami z naszych dronów wyposażonych w karabiny maszynowe. Będziemy was ostrzeliwać pociskami artyleryjskimi i czołgowymi. Zestrzelimy was za pomocą snajperów. Zdziesiątkujemy wasze namioty, obozy dla uchodźców, miasta, domy, szkoły, szpitale i oczyszczalnie ścieków. Spuścimy deszcz śmierci z nieba.

Uciekajcie po swoje życie. Raz za razem, raz za razem. Pakujcie te żałosne rzeczy, które wam zostały. Koce. Kilka garnków. Trochę ubrań. Nie obchodzi nas, jak bardzo jesteś wyczerpany, głodny, przerażony, chory, stary czy młody. Uciekaj. Biegnij. Biegnij. A kiedy pobiegniesz w przerażeniu do jednej części Gazy, sprawimy, że zawrócisz i pobiegniesz do innej. Uwięziony w labiryncie śmierci. Tam i z powrotem. W górę i w dół. Z boku na bok. Sześć. Siedem. Osiem razy. Bawimy się wami jak myszami w pułapce. Potem deportujemy was, żebyście nigdy nie mogli wrócić. Albo zabijemy.

Niech świat potępi nasze ludobójstwo. Co nas to obchodzi? Miliardy pomocy wojskowej płyną bez kontroli od naszego amerykańskiego sojusznika. Myśliwce. Pociski artyleryjskie. Czołgi. Bomby. Niekończące się dostawy. Zabijamy dzieci tysiącami.  Zabijamy kobiety i osoby starsze tysiącami. Chorzy i ranni, bez leków i szpitali, umierają. Zatruwamy wodę. Odcinamy dostęp do żywności. Sprawiamy, że głodujesz. Stworzyliśmy to piekło. Jesteśmy panami. Prawo. Obowiązek. Kodeks postępowania. Dla nas one nie istnieją.

Ale najpierw się z tobą bawimy. Upokarzamy cię. Terroryzujemy cię. Rozkoszujemy się twoim strachem. Bawią nas twoje żałosne próby przetrwania. Nie jesteście ludźmi. Jesteście stworzeniami. Untermensch. Karmimy nasze libido dominandi – naszą żądzę dominacji. Spójrz na nasze posty w mediach społecznościowych. Stały się one wirusowe. Jeden z nich pokazuje żołnierzy uśmiechających się w palestyńskim domu, którego właściciele są związani i mają zawiązane oczy. Łupimy. Dywany. Kosmetyki. Motocykle. Biżuterię. Zegarki. Gotówka. Złoto. Antyki. Śmiejemy się z twojego nieszczęścia. Kibicujemy twojej śmierci. Świętujemy naszą religię, nasz naród, naszą tożsamość, naszą wyższość, negując i wymazując twoją. 

ZEPSUCIE JEST MORALNE.

OKRUCIEŃSTWO JEST BOHATERSTWEM.

LUDOBÓJSTWO JEST ODKUPIENIEM.

Jean Améry, który był członkiem belgijskiego ruchu oporu podczas II wojny światowej i który został schwytany i torturowany przez gestapo w 1943 roku, definiuje sadyzm „jako radykalną negację drugiego, jednoczesne zaprzeczenie zarówno zasady społecznej, jak i zasady rzeczywistości. W świecie sadysty triumfują tortury, zniszczenie i śmierć, a taki świat najwyraźniej nie ma nadziei na przetrwanie. Wręcz przeciwnie, pragnie on przekroczyć świat, osiągnąć całkowitą suwerenność poprzez negację innych istot ludzkich – które postrzega jako reprezentujące szczególny rodzaj „piekła””.

Kim jesteśmy w Tel Awiwie, Jerozolimie, Hajfie, Netanii, Ramat Gan, Petah Tikva? Zmywaczami naczyń i mechanikami. Pracownikami fabryk, poborcami podatkowymi i taksówkarzami. Śmieciarzami i pracownikami biurowymi. Ale w Gazie jesteśmy półbogami. Możemy zabić Palestyńczyka, który nie rozbierze się do bielizny, nie padnie na kolana i nie będzie błagał o litość z rękami związanymi za plecami. Możemy to zrobić dzieciom w wieku 12 lat i mężczyznom w wieku 70 lat.

Nie ma żadnych ograniczeń prawnych. Nie ma kodeksu moralnego. Jest tylko odurzający dreszczyk żądania coraz większych form uległości i coraz bardziej odrażających form upokorzenia. 

Możemy czuć się nieistotni w Izraelu, ale tutaj, w Gazie, jesteśmy King Kongiem, małym tyranem na małym tronie. Stąpamy po gruzach Gazy, otoczeni potęgą broni przemysłowej, zdolnej w jednej chwili roznieść w pył całe bloki mieszkalne i dzielnice, i mówimy, jak Wisznu: „teraz stałem się śmiercią, niszczycielem światów”.

Ale nie zadowalamy się samym zabijaniem. Chcemy, by chodzące trupy oddawały hołd naszej boskości. 

To jest gra rozgrywana w Gazie. Była to gra prowadzona podczas brudnej wojny w Argentynie, kiedy junta wojskowa „zniknęła” 30 000 własnych obywateli. „Zniknięci” byli poddawani torturom – kto nie może nazwać torturami tego, co dzieje się z Palestyńczykami w Gazie? – i upokarzani, zanim zostali zamordowani. Tak wyglądała gra w tajnych ośrodkach tortur i więzieniach w Salwadorze i Iraku. To właśnie charakteryzowało wojnę w Bośni w serbskich obozach koncentracyjnych.

Ta miażdżąca duszę choroba przepływa przez nas jak prąd elektryczny. Zaraża każdą zbrodnię w Gazie. Zaraża każde słowo, które wychodzi z naszych ust. My, zwycięzcy, jesteśmy chwalebni. Palestyńczycy są niczym. Robactwem. Zostaną zapomniani.

Izraelski dziennikarz Yinon Magal w programie „Hapatriotim” na izraelskim kanale 14 zażartował, że czerwoną linią Joe Bidena jest zabicie 30 000 Palestyńczyków. Piosenkarz Kobi Peretz zapytał, czy jest to liczba zabitych w ciągu jednego dnia. Publiczność wybuchła oklaskami i śmiechem.

Umieszczamy w gruzach puszki przypominające puszki z jedzeniem. Głodujący Palestyńczycy są ranni lub zabijani, gdy je otwierają. Nadajemy odgłosy krzyczących kobiet i płaczących dzieci z quadkopterów, aby wywabić Palestyńczyków i móc do nich strzelać. Ogłaszamy punkty dystrybucji żywności i używamy artylerii i snajperów do przeprowadzania masakr.

Jesteśmy orkiestrą w tym tańcu śmierci.

W opowiadaniu Josepha Conrada „An Outpost of Progress”, pisze on o dwóch białych, europejskich handlarzach, Carlier i Kayerts. Zostają oni wysłani do odległej stacji handlowej w Kongo. Ich misją jest szerzenie europejskiej „cywilizacji” w Afryce. Jednak nuda i brak ograniczeń szybko zmieniają obu mężczyzn w bestie. Handlują niewolnikami za kość słoniową. Wdają się w spór o kurczące się zapasy żywności. Kayerts strzela i zabija swojego nieuzbrojonego towarzysza Carliera.

„Były to dwie zupełnie nieznaczące i niezdolne do niczego jednostki” – pisze Conrad o Kayertsie i Carlier:           

    …których istnienie jest możliwe tylko dzięki wysokiej organizacji cywilizowanych tłumów. Niewielu ludzi zdaje sobie sprawę, że ich życie, istota ich charakteru, ich zdolności i zuchwałość są jedynie wyrazem ich wiary w bezpieczeństwo otoczenia. Odwaga, opanowanie, pewność siebie; emocje i zasady; każda wielka i każda nieistotna myśl nie należy do jednostki, ale do tłumu; do tłumu, który ślepo wierzy w nieodpartą siłę swoich instytucji i moralności, w siłę swojej policji i opinii. Ale kontakt z czystą, nieokiełznaną dzikością, z prymitywną naturą i prymitywnym człowiekiem wprowadza do serca nagły i głęboki niepokój. Do uczucia osamotnienia w swoim rodzaju, do jasnego postrzegania samotności swoich myśli, swoich odczuć – do negacji tego, co zwyczajowe, co jest bezpieczne, dodaje się afirmację tego, co niezwykłe, co jest niebezpieczne; sugestię rzeczy niejasnych, niekontrolowanych i odrażających, których destrukcyjne wtargnięcie pobudza wyobraźnię i wystawia na próbę cywilizowane nerwy zarówno głupców, jak i mądrych.

Rafah jest nagrodą na końcu drogi. Rafah to wielkie pole bitwy, na którym dokonamy rzezi Palestyńczyków na skalę niespotykaną w tym ludobójstwie. Obserwujcie nas. To będzie orgia krwi i śmierci. Będzie miała biblijne proporcje. Nikt nas nie powstrzyma. Zabijamy w paroksyzmach podniecenia. Jesteśmy bogami.   

https://chrishedges.substack.com/p/israels-willing-executioners-read

PROFESOR NORMAN GARY FINKELSTEIN JEST AMERYKAŃSKIM POLITOLOGIEM I AKTYWISTĄ. PISZE I WYKŁADA NA TEMAT KONFLIKTU IZRAELSKO-PALESTYŃSKIEGO. NAJBARDZIEJ ZNANĄ SPOŚRÓD OŚMIU KSIĄŻEK, KTÓRYCH JEST AUTOREM, JEST „THE HOLOCAUST INDUSTRY”, W KTÓREJ ZASTANAWIA SIĘ NAD WYKORZYSTYWANIEM ŻYDOWSKIEGO CIERPIENIA. 

Finkelstein twierdzi, że Izrael i społeczność żydowska w USA wykorzystały Holokaust do legitymizacji pewnych polityk. Dziś mieszkańcy Strefy Gazy po raz kolejny znaleźli się pod atakiem, a ludzie z różnych krajów, grup wyznaniowych i środowisk ideologicznych pozostają na ulicach, aby protestować przeciwko izraelskim masakrom w regionie.

REALIA WSPÓŁCZESNYCH MEDIÓW

Chris Hedges:

Otrzymałem setki wiadomości wsparcia, w tym ponad 400 na samym Substack, odkąd mój program został odwołany przez The Real News.

Ponad 100 z was zostało płatnymi subskrybentami.

Nie mogę odpowiedzieć każdemu z osobna, ale każda wiadomość, każda nowa subskrypcja oznacza, że mogę kontynuować.

Piszę i nadaję dla was. Widzę w was siebie. Nie chcę niczego upraszczać, aby dotrzeć do szerszej publiczności. Nie staram się być zabawny. Zakładam, że tak jak ja, kochasz książki i świat idei, niuanse i zawiłości, które składają się na ludzką kondycję. Zakładam, że zależy ci na prawdzie. Zakładam, że starasz się stworzyć świat, który jest sprawiedliwy, świat, w którym naszą główną troską są bezbronni i uciskani, świat, w którym wyzysk, w tym planety i zwierząt, jest grzechem. Zakładam, że odmawiasz maszerowania pod dyktando tłumu. Zakładam, że jesteście gotowi poświęcić się dla tego, co słuszne, nawet kosztem własnego komfortu i kariery.

Niech wam wszystkim Bóg błogosławi.

Jest coraz mniej miejsca na sprzeciw. Pokazują nam to odważni studenci na naszych uniwersytetach. Jest coraz mniej miejsca na pisanie prawdy. Już wcześniej ścierałem się z instytucjami, w szczególności z The New York Times, gdzie zostałem wyrzucony za potępienie inwazji na Irak, i Truthdig, gdzie po tym, jak zorganizowałem strajk wszystkich pracowników z wyjątkiem dwóch, aby zaprotestować przeciwko usunięciu redaktora Truthdig Boba Scheera przez bogatego wydawcę witryny, strajkujący zostali zwolnieni. Ten akt sprzeciwu oznaczał prawie 50-procentowy spadek moich dochodów. 

Główny fundator The Real News, T.M. Scruggs, zażądał kiedyś od Boba Scheera usunięcia z ScheerPost napisanej przeze mnie kolumny broniącej pisarki Alice Walker przed zarzutami o antysemityzm. Kiedy Bob odmówił, Scruggs powiedział, że nie będzie dłużej wspierał ScheerPost, którego był głównym darczyńcą. Jego niechęć do mnie, również najwyraźniej spowodowana moją krytyką Partii Demokratycznej i poparciem dla kandydatów z partii trzecich, nie zniknęła, gdy RT, gdzie prowadziłem program, zostało zamknięte, moje sześcioletnie archiwa zniknęły z YouTube, a ja zaaranżowałem przeniesienie się do The Real News.

Chociaż Max Alvarez z The Real News twierdzi, że powodem odwołania programu było zagrożenie dla jego statusu organizacji non-profit, trudno mi uwierzyć, że wrogość Scruggsa wobec mnie nie odegrała znaczącego czynnika w jego decyzji. Scruggs, według Alvareza, dał jasno do zrozumienia, że jeśli The Real News zrobi cokolwiek, co w jego oczach przyczyni się do wyboru Donalda Trumpa, cofnie finansowanie. Jest to odwrócony sposób powiedzenia: wspieraj Joe Bidena i Demokratów. To, że takie stanowisko jest anatemą dla dziennikarstwa, jest oczywiste.

Nie poparłem Dennisa Kucinicha w ostatnim programie The Real News, ale kandyduje on do Kongresu w Ohio jako niezależny i jest krytyczny wobec dwóch rządzących partii. Nie naruszyłem wytycznych dla organizacji non-profit. Niemniej jednak odcinek z Kucinichem został usunięty ze strony, a zaraz potem mój program został zakończony. 

Model bogatych ludzi i korporacji posiadających i finansujących organizacje informacyjne nie działa. Bogaci mecenasi, którzy są właścicielami stron takich jak Salon czy Truthdig, lub kontrolują strony takie jak The Real News, lub korporacje, które są właścicielami serwisów informacyjnych, takich jak CNN i MSNBC, zbyt często ingerują w sposób, który paraliżuje uczciwe dociekania i raporty.

Jak powiedział A.J. Liebling, „wolność prasy jest ograniczona do tych, którzy ją posiadają”.

Mam szczęście, że posiadam Substack, ale co najważniejsze, mam szczęście, że wszyscy mnie wspieracie. Bez was nie mógłbym wykonywać swojej pracy.

Wskrzeszę mój program na niezależnej platformie, choć zajmie to kilka tygodni.

Dzięki wam to wszystko jest możliwe. Dziękuję.

https://scheerpost.com/2024/05/04/chris-hedges-thank-you-for-your-support-following-the-cancellation-of-my-show-on-the-real-news

Nazywam się Marcin Piniak studiowałem dziennikarstwo i fascynuje mnie aspekt komunikacji, a szczególnie tej jaką nawiązujemy sami z sobą przekierowując uwagę z zewnętrznego świata ku naszej autentycznej naturze. Twórczość jest dla mnie odruchem, czymś niemal biologicznym, czymś co pomaga mi żyć. Jest w swojej esencji drogą duchową i nauką Obecności i Wrażliwości. Ten świat potrzebuje ludzi z wyobraźnią i pasją, którzy mają w sobie tą cudowną ciekawość i życzliwość. Człowiek, który realizuje swój potencjał jest człowiekiem szczęśliwym i to powoduje, że na tym świecie jest mniej cierpienia. To najważniejszy powód dla którego warto to robić. Reszta jest tylko dodatkiem. Piszę, gotuję, fotografuję i nagrywam felietony video i audio. Opublikowałem alegoryczną powieść „17” o cieniach zachodniej cywilizacji i procesie transformacji, którą napisałem podróżując londyńskim metrem. Nasze życie jest opowieścią, którą warto zapisać. Tym właśnie się zajmuję.

SOCIAL MEDIA:

Zwykły wpis
DUCH

PRE – DYSPOZYCJA

W powietrzu czuć było przesilenie. Suchość. Huragan, który przynosił złe wieści z tonącego na naszych oczach świata. Nie można było się już dłużej oszukiwać, cała ta maszyneria zawodziła emanując z siebie przytłaczającą aurę rozpadu. Zasoby energetyczne były na wyczerpaniu. Jednak to gęste, które zostaje na samym końcu ma w sobie największy potencjał przemiany, bowiem coraz więcej ludzi nie miało już nic do stracenia, a ten zaprogramowany symulacyjny świat coraz mniej do zaoferowania. To co jeszcze miał było bardzo krótkotrwałe. Ta krótkotrwałość stała się dominującym stanem umysłu. „Tu i teraz” przyszło, choć nikt tego nie chciał, bowiem lubiliśmy snuć plany, pisać fantastyczne scenariusze, wyobrażać sobie lepszą świetlistą przyszłość. Całe nasze dotychczasowe życie kręciło się w tej fikcyjnej krainie zamieszkanej przez wymyślonych nas. Jednak nas prawdziwych ukryliśmy przed sobą. Zamiast tego śnimy tutaj z sekundy na sekundę, z minuty na minutę, z godziny na godzinę, z dnia na dzień do samego końca. Przybici jak do wymyślonego krzyża. Samo – skazani w imię urojonej kary i winy.

Tutaj otwiera się i urzeczywistnia nasz realny potencjał, nasza zdolność do akceptacji do zrozumienia prawdy o nas. Ta prawda nie jest ani prosta, ani oczywista, ta prawda nie jest pocieszeniem i nie jest również potępieniem. Jest jaka jest. Po prostu. Pirat myślał o tej odwiecznej amplitudzie, o wahadle istnienia, które wciąż bez ustanku było rozkołysane sięgając w końcowych cyklach swoich skrajności. Zapomnieliśmy o tym. Bardzo mało było tych, którzy nosili w sobie prawdziwą wiedzę i historię ludzkiej drogi. Zostali zamordowani przez sklonowane ludzkie maszyny posłuszne Mrocznej Inkwizycji – Ignorancji. Wykastrowany język nie potrafił już rodzić otwierających pamięć i serce opowieści, zostały jedynie nieudolne kopie, moralitety bez polotu i potencjału, których jedynym zadaniem było wtłoczyć to wszystko w kolejny daremny obieg koła. W kolejny spektakl o Zbawicielu, który musiał umierać za nasze grzechy.

W istocie od samego początku wszystko jest Czyste i Nieuwarunkowane. Piękne w swojej prostocie w swojej kompletności. Jak niebo. Jak przestrzeń. Jak kosmos, który jest wokół nas, jest w każdej komórce ciała i bez ustanku próbuje nas przebudzić do naszej Pierwotnej Natury. Wybić z tej halucynacji, z tego statusu wiecznych żebraków, którzy bez ustanku czegoś szukają, ciągle za czymś gonią, o coś proszą uniżeni i pozbawieni własnej mocy, którą wciąż próbują pozyskać na zewnątrz siebie.

Wyśniony świat przez zdeprawowanego Demiurga – Kolektywną Nieświadomość, która ma zdolność Manifestacji – Tworzenia stawał się odbiciem nas wszystkich, ukazując kim się staliśmy w chorobie nadmiaru, w przejedzeniu wrażeniami. Straciliśmy pokorę wobec Istnienia, szacunek wobec Życia i jego Tajemnicy. Pycha była trucizną, która toczyła się przez nasze żyły i zabijała nasze serca, które stawały się zimne i mechaniczne. Staliśmy się Projekcjami, które uwikłane w walkę o uwagę i status pogrążały cały przejawiony świat w bezsensie. A wszystko to było pogardą wobec siebie samego, bowiem dajemy światu to kim jesteśmy w swojej najbardziej głębokiej esencji, w swoim rdzeniu.

Pirat wychodził już ze świata zewnętrznego i szukał wyjścia i zrozumienia w sobie. To była już jedyna droga, bowiem wszystko w świecie zewnętrznym zostało już sprzedane, zniewolone i zdeprawowane naszą chciwością i żądzą władzy – dominacji. Wszystkie te struktury władzy politycznej, religijnej, naukowej, kulturalnej były już tylko żerującymi na naszej energii Pasożytami, które, aby przetrwać musiały wysysać z nas życie poprzez uwagę i ślepą wiarę – nawyk. Cały ten System stał się Żerowiskiem. Podziałem łupów. Jego słudzy – pracownicy, cały ten personel był na swój sposób martwy pozbawiony Ducha zespolony i zrośnięty z tą Maszyną i zasilany marnością, odpadkiem i ochłapem, który wysysał do szpiku kości. Nasze doktryny religijne były pośmiewiskiem wykrzykiwane przez opasłych kapłanów do na wpół żywego apatycznego tłumu.

Masa była w centrum uwagi. Masa była tworzywem z którego budowano to Królestwo. Masa była tym, co nas pochłaniało, pożerało żywcem i trawiło w swoich bebechach dusznych klaustrofobicznych miast – klatek. Ometkowano nas numerami dowodów osobistych, kont bankowych, ubezpieczeń, świadczeń, umów i kontraktów i wciągnięto bez pytania do tej Gry. Psychopatyczna dynamika tej Gry nie pozwalała się zatrzymać nawet na chwilę, ponieważ taka była strategia i była naprawdę skuteczna. Temat był rozgrywany po mistrzowsku z bezwzględną precyzją jak ostatni mecz w którym przegrywasz lub wygrywasz wszystko, bowiem tak w istocie było. Zaburzenia czasu. Rekonfiguracja.

Cywilizacje rodzą się i umierają nieskończoną ilość razy. Byliśmy, jesteśmy i będziemy wtedy, teraz, potem – wszyscy bez wyjątku odgrywając nieskończoną ilość ról w nieskończonej ilości form i układów zależności, ponieważ ostatecznie liczy się wiedza i zrozumienie. Liczy się to kim jesteś teraz i co zrozumiałeś z tej Gry. Życie i śmierć to następujące po sobie bez początku i końca rozdziały tej książki, która nigdy nie zostanie ostatecznie ukończona, ponieważ to jest niemożliwe. Nie ma wyjścia i rozwiązania. Nie ma epilogu. Nie ma wygranej, nie ma mety i spełnienia – ponieważ to są jedynie wyobrażenia, które tworzą całą tą strukturę opowieści i psychologię bohaterów, napędzają narrację i bez ustanku produkują fabułę, która wciąż się powtarza jak zapętlony w sobie sen pełen alegorii i symboli. Przestaliśmy to widzieć i rozumieć. Dlatego nie możemy się obudzić.

Jednak kiedy mamy szczęście możemy spotkać kogoś kto nam o tym przypomni. Kto będzie próbował nas obudzić. Kto otworzy nasze Serce i Ducha. Ten ktoś to my. Ten tam ten to ja. Kolejny świadomy punkt w strumieniu świadomości, który pozwala na Przypomnienie, że byłeś martwy i znów żyjesz i możesz tworzyć swoje dzieło, które jest Nieskończonym. Tyle wojen i walki, tyle ofiar i ran, tyle zwycięstw i przegranych. Tyle bólu. Jednak to tworzy Moc. Umożliwia zdolność Widzenia w Mroku.

Pre – dyspozycja.

Duch podróżuje po skutkach działań i tworzy przyczyny przez trzy swoje bramy: ciało, energię i umysł. Jego prawdziwym celem jest doświadczanie i przebudzenie z iluzji „ja, mnie, moje” i urzeczywistnienie prawdziwej funkcji ciała, energii i umysłu – świadomości dla pożytku Istnienia. Nieświadomość jest walką i zmaganiem. Zanurzamy się w chaotyczny kołowrót nieskończonych dyspozycji wynikający z braku rozpoznania prawdziwego potencjału ludzkiego życia w tym zagęszczonym wymiarze opartym na przyczynie i skutku, które nie jest tak oczywiste jakbyśmy chcieli, ponieważ jego mechanika przekracza nasze zdolności rozumienia, jest wielowymiarowa i wielopoziomowa i przekracza logikę.

Logika jest loginem do jedynie jednej wersji tej rzeczywistości. Jednego wariantu opartego na myśleniu pojęciami, który uzurpował sobie status tak zwanej prawdy, która jest niczym innym niż jedynie kolejnym wymyślonym przez umysł konstruktem. Jednak teraz ten konstrukt zawodzi, bowiem świadomość kolektywna ulega radykalnej transformacji w wyniku technologicznego warunku przepływu myśli i doświadczeń. To zawsze oznacza koniec cyklu i kiedy zrozumiesz dynamikę Procesu Ewolucji wówczas spojrzysz na całe swoje życie z zupełnie innej perspektywy i zrozumiesz, że dostałeś dokładnie te doświadczenia, które były ci potrzebne do tego, aby optymalnie wykorzystać ten moment Skoku.

Ci, którzy są świadomi tego o co w tym wszystkim chodzi nazywani są Podróżnikami, a kiedy osiągają mistrzostwo nazywani są Soterami lub Magami. Są świadomi swojej roli i kieruje nimi Czystość. Czystość nie jest brakiem brudu, nie jest osiąganiem, nie jest wysiłkiem. Czystość jest Pierwotnym Stanem, którego nic i nikt nie może zabrudzić, ponieważ nie ma w nim rozdzielenia, nie ma myślenia i nie ma oceny. Nie ma w nim starania i braku starania. Nie ma wysiłku i braku wysiłku, nie ma nic do oczyszczania i zbawienia. Nie ma czarnej i białej drogi, kumulacji zła i dobra. Nie ma sensu i braku sensu. Nie ma nic i jest wszystko.

Pre – dyspozycja, która w pewnym krytycznym momencie jest samoistnym mechanizmem wybudzania ze snu. Jest przypomnieniem. Jest połączeniem z Wiedzą – Gnozą, Miłością – Czuciem i Mądrością – Zrozumieniem. Na pewnym poziomie Magowie programują swoją świadomość kiedy schodzą do Snu – Gry zapominając kim są, tracąc połączenie ze Strumieniem Gnozy, ponieważ musisz być w doświadczeniu niewiedzy, cierpienia, zagubienia i dezorientacji, aby mieć zdolność synchronizacji z tą Matrycą z jej Prawdą, ponieważ bez tego nie możesz nikomu naprawdę pomóc, ponieważ brak ci autentycznego zrozumienia Warunku. Wiedza bez doświadczenia jest nic nie warta, nie ma żadnej wartości, podobnie jak wszystkie te abstrakcje o które ludzie walczą i się mordują, za którymi gonią i się rozczarowują, obietnice zbawienia i opieki, które niedotrzymane tworzą kolejne piekło. „Miłość”, która jest przywiązaniem. „Wolność”, która jest zniewoleniem. „Inteligencja”, która jest przytłaczająco głupia i krótkowzroczna.

Pobudka oznacza całkowite porzucenie Sloganu.

Nazywam się Marcin Piniak studiowałem dziennikarstwo i fascynuje mnie aspekt komunikacji, a szczególnie tej jaką nawiązujemy sami z sobą przekierowując uwagę z zewnętrznego świata ku naszej autentycznej naturze. Twórczość jest dla mnie odruchem, czymś niemal biologicznym, czymś co pomaga mi żyć. Jest w swojej esencji drogą duchową i nauką Obecności i Wrażliwości. Ten świat potrzebuje ludzi z wyobraźnią i pasją, którzy mają w sobie tą cudowną ciekawość i życzliwość. Człowiek, który realizuje swój potencjał jest człowiekiem szczęśliwym i to powoduje, że na tym świecie jest mniej cierpienia. To najważniejszy powód dla którego warto to robić. Reszta jest tylko dodatkiem. Piszę, gotuję, fotografuję i nagrywam felietony video i audio. Opublikowałem alegoryczną powieść „17” o cieniach zachodniej cywilizacji i procesie transformacji, którą napisałem podróżując londyńskim metrem. Nasze życie jest opowieścią, którą warto zapisać. Tym właśnie się zajmuję.

SOCIAL MEDIA:

Zwykły wpis
PIRACKIE WIEŚCI, VLOG

MUŁ 

„OGNISTA POGODA”: KONFLIKT KLIMATYCZNY BIG OIL

Chris Hedges / The Real News Network

scheerpost.com

NIEWIELE MIEJSC ILUSTRUJE NISZCZYCIELSKI CYKL ZMIAN KLIMATYCZNYCH NAPĘDZANYCH PALIWAMI KOPALNYMI TAK DOBRZE, JAK ALBERTA W KANADZIE. BĘDĄCA DOMEM DLA BOOMU PIASKÓW BITUMICZNYCH, ODLEGŁA PÓŁNOC PROWINCJI STAŁA SIĘ RÓWNIEŻ MIEJSCEM NIEKTÓRYCH Z NAJGORSZYCH KATASTROF KLIMATYCZNYCH W HISTORII – TAKICH JAK POŻAR FORT MCMURRAY W 2016 ROKU, KTÓRY POCHŁONĄŁ 1,5 MILIONA AKRÓW I PŁONĄŁ PRZEZ TRZY MIESIĄCE. JOHN VAILLANT, AUTOR KSIĄŻKI FIRE WEATHER: A TRUE STORY FROM A HOTTER WORLD, DOŁĄCZA DO THE CHRIS HEDGES REPORT, ABY OMÓWIĆ POŻAR W FORT MCMURRAY, PRZEMYSŁ PIASKÓW BITUMICZNYCH ODPOWIEDZIALNY ZA WARUNKI, KTÓRE GO SPOWODOWAŁY, ORAZ ŚWIAT, KTÓRY BIG OIL STWORZYŁ W SWOJEJ WSZECHOGARNIAJĄCEJ POGONI ZA ZYSKIEM.

Ogromne ciężarówki, niektóre wypełnione piaskiem roponośnym, a inne oczekujące na napełnienie, w kopalni piasku bitumicznego poza Fort McMurray. Po wydostaniu się spod ziemi, wydobycie surowego bitumu wymaga ogromnych ilości energii, a same kopalnie wytwarzają bardzo toksyczną wodę. 
Zdjęcie za: https://undark.org/2021/11/22/ecocide-tar-sands/
Tłumaczenie tekstu: https://tinyurl.com/5ymd43bx

Chris Hedges:

W maju 2016 roku potworny pożar ogarnął miasto Fort McMurray w kanadyjskiej prowincji Alberta, niszcząc tysiące domów i zmuszając do ewakuacji 88 000 osób. Dziwacznie niszczycielska pożoga, która wdarła się do miasta z taką prędkością, że mieszkańcy ledwo uciekali samochodami, gdy ich domy płonęły i wyparowywały, jest zwiastunem nowej normalności; katastrofy klimatycznej, która stanie się powszechna w miarę ocieplania się klimatu i rozprzestrzeniania się potwornych burz, fal upałów i pożarów. Fort McMurray znajduje się w samym sercu piasków bitumicznych Alberty, jednego z największych skupisk ropy naftowej na świecie. Piaski bitumiczne produkują 98% kanadyjskiej ropy naftowej i są największym źródłem importowanej ropy naftowej w USA. Ropa ta, należąca do najbrudniejszych paliw kopalnych na Ziemi, jest główną przyczyną zanieczyszczenia atmosfery, uwalniając ogromne ilości dwutlenku węgla. Produkcja i zużycie jednej baryłki ropy z piasków bitumicznych uwalnia o 17% więcej dwutlenku węgla niż produkcja i zużycie standardowej baryłki ropy.

Ropa naftowa z piasków bitumicznych to gęsta, błotnista, gliniasta substancja nasycona węglowodorem zwanym bituminem. Ropa wydobywana jest w procesie znanym jako drenaż grawitacyjny wspomagany parą, który odbywa się pod ziemią i jest podobny do szczelinowania. W północnej części prowincji wydobycie odbywa się poprzez rozbiórkę odległych lasów borealnych Alberty, z których 2 miliony akrów zostało już zniszczonych. Zniszczenie rozległych lasów sprzedanych firmom drzewnym i zeskrobanie wierzchniej warstwy gleby pozostawiło po sobie zatrute pustkowia. Ta operacja przemysłowa, być może największy taki projekt na świecie, gwałtownie przyspiesza uwalnianie emisji dwutlenku węgla, które, jeśli pozostaną niekontrolowane, wkrótce uczynią planetę niezdatną do zamieszkania dla ludzi i większości innych gatunków.

Ropa naftowa jest transportowana na tysiące kilometrów, do rafinerii tak odległych jak Houston, rurociągami i w ciągnikach siodłowych z naczepami lub w wagonach kolejowych. Ponad 100 naukowców zajmujących się klimatem wezwało do wprowadzenia moratorium na wydobycie ropy z piasków bitumicznych. Były naukowiec NASA, James Hansen, ostrzegł, że jeśli ropa z piasków bitumicznych zostanie w pełni wykorzystana, będzie to „koniec gry dla naszej planety”. Wezwał również do postawienia dyrektorów generalnych firm zajmujących się paliwami kopalnymi przed sądem za zbrodnie przeciwko ludzkości. John Vaillant, autor książki „Fire Weather: A True Story from a Hotter World, która jest finalistą National Book Award.

Zacznijmy więc. Przeczytam ten fragment z początku twojej książki. Opisuje on sam pożar. „W ciągu kilku godzin Fort McMurray ogarnęła regionalna apokalipsa, która przez wiele dni prowadziła przez miasto seryjne burze ogniowe. Całe dzielnice spłonęły do fundamentów pod ogromną chmurą pirocumulusów, typową dla wybuchających wulkanów. Ten napędzany ogniem system pogodowy był tak ogromny i energiczny, że generował huraganowe wiatry i błyskawice, które rozpalały kolejne pożary wiele kilometrów dalej. Prawie 100 000 osób zostało zmuszonych do ucieczki w ramach największej i najszybszej jednodniowej ewakuacji w historii współczesnych pożarów”. Ten incydent, wokół którego budujesz swoją książkę, w pewnym momencie porównujesz do bombardowania Hamburga. Rozłóż najpierw warunki wstępne, które istnieją, w tym piszesz o tym, naturze samego lasu. Napisałeś, że drzewa nie rosną, ponieważ są zaprojektowane lub oczekuje się, że spłoną. Zanim przejdziemy do tego, co się wydarzyło, przedstaw antecedencje.

John Vaillant:

Tak, jasne. Dobrze być z tobą, Chris. System lasów borealnych jest największym takim systemem leśnym na Ziemi. Okrąża półkulę północną. Przebiega przez całą Kanadę, przez całą Alaskę, przez Rosję, gdzie jest znany jako „tajga”, do Skandynawii, dotyka Islandii, podnosi się ponownie w Nowej Fundlandii i ponownie kieruje się na zachód przez Kanadę, kończąc okrąg. Alberta to w około połowie las borealny, a jednym ze sposobów na zrozumienie Alberty jest to, że jest to w zasadzie Teksas Kanady. Tak więc wiele z tych samych wartości, interesów, gospodarki, nacisku religijnego, wyobcowania z rządu federalnego i wszystko to można znaleźć również w Albercie, wraz z tym bardzo naturalnie łatwopalnym systemem leśnym.

W maju 2016 roku, kiedy wybuchł ten pożar, można powiedzieć, że wybuchł, widzieliśmy punkt zwrotny w stałym trendzie ogrzewania i suszenia. Tak więc borealny system leśny ma więcej źródeł słodkiej wody niż jakikolwiek inny biom, w tym tropikalna dżungla. Powoli się ociepla i powoli wysycha, a 3 maja 2016 r. wokół Fort McMurray wybuchło pięć oddzielnych pożarów. Warunki były nadzwyczajne, w niskich latach 90-tych. I znowu, jesteśmy tutaj na subarktydzie. Znajdujemy się 600 mil na północ od granicy z USA, więc 90 stopni to bardzo nietypowa temperatura. Co więcej, wilgotność względna wynosi około 11%, a aby znaleźć podobne środowisko, trzeba udać się do Doliny Śmierci w południowej Kalifornii, aby znaleźć taką stałą wilgotność względną.

Mamy więc ten naturalnie wybuchowy system pożarów, las borealny, podgrzany do temperatur południowej Kalifornii i wysuszony do pustynnej suchości. Jeśli włożysz tam ogień i wiatr wiejący w złym kierunku, nie będziesz miał normalnego pożaru – będziesz miał burzę ogniową. Krótka lekcja nauki: ciepło promieniowania to ciepło pochodzące z ognia. Jest to ciepło, które mówi ci, abyś nie dotykał świecy lub nie wkładał ręki do ognia. Ciepło tego dnia docierające do Fort McMurray z tego pożaru wynosiło około 950 stopni Fahrenheita, a to jest gorętsze niż Wenus.


John Vaillant (ur. 1962) – amerykańsko-kanadyjski pisarz i dziennikarz. Publikował m.in. w „The New Yorker”, „The Atlantic”, „National Geographic” i „The Walrus”. Autor książek reporterskich Tygrys i The Golden Spruce oraz powieści The Jaguar’s Children, która znalazła się w finale Nagrody im. Margaret Atwood i Graeme’a Gibsona przyznawanej przez Kanadyjskie Stowarzyszenie Pisarzy oraz otrzymała nominację do Międzynarodowej Dublińskiej Nagrody Literackiej. Mieszka w Vancouver.


Chris Hedges:

Porozmawiajmy o naturalnym cyklu w systemie ekologicznym. Piszesz, że jednym z powodów, dla których drzewa nigdy nie stają się bardzo duże lub bardzo stare, jest to, że pomimo całej tej wody regularnie płoną. Tak zostały zaprojektowane.

John Vaillant:

Tak. System lasów borealnych, o którym nie myślimy zbyt wiele, ponieważ znajduje się tak daleko na północy. Jest tam bardzo słabo zaludniony, więc ogromne pożary są naturalne. Może to być pożar o powierzchni tysiąca mil kwadratowych, który byłby nagłówkiem wiadomości, gdyby miał miejsce w Kalifornii i przeszedłby bez echa w kanadyjskim cyklu informacyjnym, ponieważ są one stosunkowo powszechne. Fort McMurray jest jednak anomalią: to miasto 90 000 stałych i tymczasowych pracowników. Znajduje się 600 mil na północ od granicy z USA, w środku systemu leśnego, który zazwyczaj jest niezamieszkany i pozostawiony samemu sobie. Tak więc umieszczenie dużego, stałego miasta, które ma ogromną wartość ekonomiczną dla kraju, w środowisku podatnym na pożary, to proszenie się o kłopoty. I udało im się odeprzeć to w przeszłości, a ich numer pojawił się w maju 2016 roku.

Chris Hedges:

Porozmawiajmy o wydobyciu. Jak już mówiłem, zanim weszliśmy na antenę, odwiedziłem Fort McMurray i przejechałem przez piaski bitumiczne i bardzo trudno jest uchwycić rozmiar operacji i tych monstrualnych ciężarówek, a jest to coś z księżycowego krajobrazu. Ale opowiedz trochę o wydobyciu, zarówno pod względem tego specjalnego sprzętu w książce, jak i tego, jak ogromne jest to przedsięwzięcie.

John Vaillant:

Tak. Kiedy Kanada mówi o swoim przemyśle naftowym, myślimy o szybach naftowych, platformach wiertniczych i tym podobnych rzeczach, ale naprawdę musimy o tym zapomnieć. To, do czego jest bliżej, to ogromny projekt wydobycia węgla. Bitum to piasek; to piasek nasączony bitumem, który jest w zasadzie smołą. Żaden zwykły człowiek nie wyobraża sobie wydobywania z niego ropy naftowej.

Chris Hedges:

W książce piszesz, że to tylko 10% bitumu.

John Vaillant:

– Tak, tak. Więc jest to około 90% lub 85% piasku kwarcytowego, który jest twardym minerałem, 5% wody, kawałki gliny, a następnie ten niewielki procent bitumu, który trzeba wykopać za pomocą gigantycznych maszyn. Kiedy mówię o gigantycznych maszynach, mam na myśli dźwigi i łopaty, które mają szufle wielkości garażu, a ciężarówki, które następnie wypełniają tym materiałem, ważą 400 ton puste, więc same ciężarówki są wielkości trzypiętrowych domów. Koła mają 13 stóp wysokości. Wszystko jest sterydowo duże, a to dlatego, że sam krajobraz jest tak rozległy. Bardzo trudno jest nawet znaleźć skalę, dopóki nie stanie obok niej człowiek, a ludzie po prostu znikają w tym środowisku.

Mamy więc te ogromne łopaty kopiące ten bitumiczny piasek, który rośnie pod lasem borealnym. Zanim więc będzie można cokolwiek wykopać, jeszcze większe buldożery zaorają las, tworząc hałdy. Następnie w ruch idą łopaty, ciężarówki jadą przez ten poczerniały krajobraz i docierają do tych zakładów, w których podgrzewają ten bitumiczny piasek i topią z niego smołę. Celem jest tu wytworzenie produktu ropopochodnego, ale moim zdaniem każdego dnia marnuje się miliardy stóp sześciennych gazu ziemnego na wytapianie bitumu z piasku. Po spaleniu całego tego gazu ziemnego pozostają tylko kadzie pełne smoły, która jest zasadniczo uszczelniaczem do podjazdów. Następnie, aby przekształcić ją w coś w rodzaju ropy naftowej, trzeba ją ponownie podgrzać w tych zbiornikach ciśnieniowych, co wymaga więcej gazu ziemnego i powoduje ogromne ilości zanieczyszczeń.



Dennis Lynn Meadows to amerykański naukowiec i emerytowany profesor zarządzania systemami oraz były dyrektor Instytutu Badań nad Polityką i Naukami Społecznymi na Uniwersytecie New Hampshire. Jest prezesem Laboratorium Interaktywnego Nauczania i powszechnie znanym jako współautor książki The Limits to Growth.

W przemyśle naftowym frakcjonuje się użyteczne elementy dowolnego produktu ropopochodnego, który próbuje się renderować, a tutaj uzyskuje się substancję podobną do ropy naftowej, która następnie musi zostać przetransportowana rurociągiem lub ciężarówką na południe do amerykańskich rafinerii, które mogą obsługiwać ciężką, brudną ropę naftową, a następnie musi zostać ponownie podgrzana. Jeśli więc pomyślimy o ilości paliw kopalnych zużywanych tylko po to, by dostarczyć je do fabryki, w której można je przekształcić w coś przypominającego ropę naftową. Nazywa się to syntetyczną ropą naftową – jest tania i obfita, ale niezwykle marnotrawna. Spędziłem trochę czasu w książce, próbując wyjaśnić uzasadnienie biznesowe, ale żadna zwykła osoba biznesowa nie podjęłaby się tego, ponieważ jest to wyjątkowo nieefektywne i marnotrawne.

Chris Hedges:

Oto twój opis tego, jak to wygląda, i całkiem niezły, bo sam tam byłem. „Mila za milą czarnej i splądrowanej ziemi z dołami połykającymi stadion i martwymi, odbarwionymi jeziorami strzeżonymi przez strachy na wróble w porzuconej odzieży przeciwdeszczowej i nadzorowanymi przez płonące kominy i dymiące rafinerie, całość połączona labiryntami płytek drukowanych z polnymi drogami i rurami, patrolowana przez maszyny wielkości budynków, które, choć ogromne, wydają się karłowate w stosunku do nieużytków, które stworzyły. Same stawy osadowe zajmują ponad sto mil kwadratowych i zawierają ponad ćwierć biliona galonów skażonej wody i ścieków z procesu uszlachetniania bitumu. Ten toksyczny szlam może trafić tylko do gleby lub powietrza, a w przypadku awarii jednej z ogromnych zapór ziemnych – do rzeki Athabasca. Od dziesięcioleci wskaźniki zachorowań na raka w społeczności zamieszkującej dolny bieg rzeki są nienormalnie wysokie”. To, co zostawiamy za sobą, zwłaszcza że jest to tak duże źródło słodkiej wody, to gigantyczny zatruty krajobraz, którego prawdopodobnie nie da się odzyskać.

John Vaillant:

Tak, myślę, że tak. Firmy naftowe pracujące tam już dawno znikną, zanim dojdzie do jakiejkolwiek poważnej rekultywacji. W pewnym sensie jest to więc strefa poświęcenia. W mieście występuje wysoki wskaźnik zachorowań na astmę. Występuje podwyższony wskaźnik zachorowań na raka, nie tylko w dolnym biegu rzeki, ale także w samym Fort McMurray. Zapach bitumu unosi się w powietrzu, a ludzie żartują, że kiedy wiatr wieje w dobrym kierunku, czuć smolisty zapach, który pachnie jak pieniądze, ale także jak rak.

Chris Hedges:

Cóż, są pieniądze do zarobienia. Rynki nieco spadły wraz ze spadkiem cen ropy naftowej, ale myślę, że w książce podałeś, że średnia pensja w Fort McMurray lub gospodarstwie domowym wynosiła 200 000 USD rocznie.


MARCIN POPKIEWICZ. „ŚWIAT NA ROZDROŻU”. 

Od tak dawna żyjemy w świecie wzrostu wykładniczego, że uważamy to za stan normalny. Kiedy ten system powstawał, do głowy nikomu nie przyszło, że może on zderzyć się z fundamentalnymi ograniczeniami. Jednak w krajach uprzemysłowionych czas funkcji wykładniczych kończy się.

Przestała rosnąć populacja, a struktura wiekowa społeczeństwa będzie powodować konieczność ponoszenia coraz większych kosztów, co dodatkowo odbierze środki na inwestycje w dalszy wzrost.

Większość terenów jest już zbadana i zagospodarowana. Pozostały już tylko ekstremalnie trudne rejony, takie jak Arktyka czy głębiny oceaniczne, gdzie inwestycje są kosztowne, a zwrot kapitału powolny.

Perspektywom dalszego wzrostu zużycia energii przyjrzymy się w dalszych rozdziałach, jednak – jak zobaczymy – będziemy mieć dużo szczęścia, jeśli w najbliższych dekadach uda się je utrzymać choćby na obecnym poziomie. Na razie stoimy w obliczu codziennego wypływu miliardów dolarów z krajów Zachodu do eksporterów ropy i gazu, co też raczej nie sprzyja wzrostowi gospodarczemu. A wygląda na to, że ta wyciekająca rzeka pieniędzy będzie coraz szersza.

Obrazowo mówiąc – do USA i Europy płyną statki z towarami z Chin i tankowce z ropą z Bliskiego Wschodu. Po czym odpływają puste po kolejny ładunek. W drugą stronę odpływają pieniądze i siła polityczna.

Również wzrost efektywności, który udało się osiągnąć w wyniku specjalizacji i profesjonalizacji w krajach uprzemysłowionych, zaszedł już tak daleko, że trudno go będzie dalej kontynuować.

Pozostaje rozwój i wymiana technologii. Coraz szybsze komputery, rozpowszechnienie się telefonów komórkowych i płaskich trójwymiarowych telewizorów. Jednak rozwój technologii wymaga inwestycji, a z tym będzie coraz trudniej. Opracowywanie nowych, coraz bardziej zaawansowanych technologii wymaga też coraz większych zasobów. A także młodych, kreatywnych i chcących zmieniać świat ludzi, a z tym w nadchodzących czasach pokolenia emerytów również może być coraz trudniej.

Na to wszystko nakłada się olbrzymie zadłużenie i chroniczne strukturalne deficyty budżetowe – inaczej mówiąc bańka kredytowa. Wynika to z działań rządów, które za wszelką cenę starają się utrzymać dalszy wzrost.

Przez kilkanaście ostatnich lat byliśmy świadkami zalewania rynków olbrzymią ilością taniego pieniądza, napędzającego wzrost wydatków konsumentów i stymulującego ich zadłużanie się. Byliśmy zachęcani, a może nawet manipulowani do brania coraz większych kredytów, abyśmy wydawali pieniądze, których nie mieliśmy, na rzeczy, których nie potrzebowaliśmy, aby stworzyć wokół siebie wrażenie bogactwa (choć nietrwałego) przed ludźmi, którzy nas nic nie obchodzą. Niedługo przyjdzie czas zapłaty rachunków.

Co robią rządy i banki centralne, aby zażegnać problemy? Główna linia postępowania polegała na zasypaniu dziury długu… jeszcze większą ilością nowego długu – co nawet do pewnego stopnia działa, przynajmniej jeszcze przez jakiś czas.

Austriacka szkoła ekonomiczna ustami Ludwiga von Misesa zwięźle komentuje los baniek kredytowych:

„Nie ma możliwości uniknięcia ostatecznego załamania finansowego boomu wywołanego przez ekspansję kredytową. Jedyną istniejącą alternatywą jest to, czy kryzys nadejdzie wcześniej w rezultacie świadomego zaprzestania ekspansji kredytowej, czy też później, jako ostateczna i totalna katastrofa systemu pieniężnego.”

Podejmujemy desperackie działania mające na celu utrzymanie dalszego wzrostu ekspansji kredytowej, nie dopuszczając do siebie pierwszego scenariusza. Co czyni drugi scenariusz Misesa – ostateczną i totalną katastrofę systemu pieniężnego – najbardziej prawdopodobnym rozwiązaniem.


John Vaillant:

Tam jest jak w gorącym domu. Różni ludzie z całej Kanady – są pewne przygnębione części Kanady, zwłaszcza w Maritimes na wschodnim wybrzeżu – od czasu załamania się połowów dorsza ludzie walczą o utrzymanie. Jedna trzecia mieszkańców Fort McMurray pochodzi ze wschodniego wybrzeża Kanady, z Nowej Fundlandii, Labradoru, Nowej Szkocji i podobnych miejsc. To jedyne miejsce, w którym mogą symulować styl życia klasy średniej i robią to setki, a w tym przypadku tysiące kilometrów od swoich rodzin. Ale stworzyli symulację przedmieść w tych subarktycznych lasach. Dla nich to działa, ale jest to bardzo sztuczny konstrukt, ponieważ jest całkowicie zależny od przemysłu bitumicznego, który jest całkowicie zależny od globalnej ceny ropy. A bitum, ponieważ wszyscy w branży rozumieją, że jest to materiał trzeciej kategorii, jest pasierbem branży, więc musi akceptować niższe ceny i radzić sobie z wieloma nadużyciami ze strony ludzi, którzy wydobywają ropę z ziemi.

Chris Hedges:

Wielu z tych ludzi może mieć rodzinę w Fort McMurray, ale wsadzono ich do autobusów. Widziałem autobusy, ponieważ jest to tak rozległy obszar, jadące do tych obozów, w których nie wiem, ile dni pracują, zanim wrócą. Nie mieszkają więc w Fort McMurray.

John Vaillant:

Istnieją różne poziomy mieszkańców. Ci pracownicy obozów i te obozy są jak gułagi; zimą jest tam naprawdę zimno, jak można sobie wyobrazić, 40-50 poniżej zera. Są to izolowane przyczepy, które są ułożone w stosy, wyglądają trochę jak polarne stacje badawcze, z wyjątkiem tego, że są otoczone ciężkim ogrodzeniem i patrolowane przez strażników. Każdy musi nosić urządzenie RFID, aby można go było śledzić, gdziekolwiek się udaje. Pracują na 12-godzinnych zmianach. Obiekty te działają 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, 365 dni w roku. Nigdy się nie zatrzymują. Po kilku tygodniach spędzonych w tym środowisku, pojawia się bladość i znużenie, a choć pieniądze, które zarabiają, są dobre, żniwo dla duszy jest ciężkie.

Jest też inna populacja, która mieszka w mieście w ładniejszych domach i może mieć przy sobie swoje rodziny. Rzucili wszystko i przenieśli się do Fort McMurray. Są stałymi mieszkańcami. Istnieją więc dwa poziomy robotników, ale ostatecznie wszyscy oni służą tej gigantycznej maszynie, której jedynym celem jest wydobywanie, topienie, przetwarzanie i transportowanie bitumu.

Chris Hedges:

Dlaczego ochrona wokół obozów jest tak duża?

John Vaillant:

Wokół protestujących panuje niepokój. Przemysł bitumiczny od dziesięcioleci jest pariasem w przemyśle naftowym i jest celem grup ekologicznych i aktywistów środowiskowych. Szczerze mówiąc, nie mają się czym martwić, ponieważ jest to tak odległe miejsce, że trudno się tam dostać, jest tylko jedna droga wjazdowa i jedna droga wyjazdowa, a wszędzie jest policja. Nigdy nie byłem – z pewnością w Ameryce Północnej – w miejscu, w którym czuło się tak dużą obecność policji/ochrony. Pracuje tam wiele różnych prywatnych firm, a także RCMP i policja miejska.

Pracownicy, ponieważ jest tak… Słyszy się o tym w Williston w Północnej Dakocie i innych miastach boomu w Teksasie. Kiedy zbierze się tylu mężczyzn z dala od ich rodzin, pracujących niezwykle ciężko, opłacanych niezwykle dobrze, wzrasta liczba przypadków zażywania narkotyków i innych rodzajów przemocy – wewnętrznej i zewnętrznej; nie ma tam normalnych zarządców, brakuje uprzejmości, a normalne stabilizujące cechy wielopłciowego, wielopokoleniowego społeczeństwa są zastępowane przez porządek policyjny, ogrodzenia i rygorystyczne systemy kontroli. Meldujesz się, wymeldowujesz. Powiedziałbym, że to jak więzienie o niskim poziomie bezpieczeństwa. Porównywalne do tego.

Chris Hedges:

Porozmawiajmy o pożarach. Piszesz, że nie są one pojedynczymi bytami i dzielisz je na trzy odrębne części. Czym są te części i jak działają?

John Vaillant:

Tak. Zachowanie pożaru jest zróżnicowane i zależy od etapu jego wzrostu oraz rodzaju paliwa. Wszyscy widzieliśmy pożar papierosa na poboczu drogi, który jest powoli rozprzestrzeniającą się czernią, która może świecić w nocy, ale w ciągu dnia można go nie zobaczyć, z wyjątkiem dymu na krawędzi czołowej. Następnie, gdy dostanie się do większych paliw, liści, zarośli, możesz zobaczyć prawdziwy płomień. W zależności od ciepła i wiatru – A ciepło i wiatr są naprawdę decydującymi czynnikami decydującymi o tym, czy pożar się powiedzie, czy nie – Jeśli masz gorące warunki i wietrzne warunki i dostaniesz się do dobrego paliwa pod krzakami i podatnymi drzewami – Zwłaszcza drzewami iglastymi, które są obfite w lesie borealnym – Płomienie wspinają się w architekturę drzew, a następnie lasu.

Podczas wspinaczki – ogień chce się wspinać, wszyscy wiemy, że ciepło rośnie – wznosi się w korony drzew i zasysa wiatr od spodu, ponieważ cały czas potrzebuje tlenu. Tak więc ogień, warto myśleć o nim jak o oddychającej istocie; Wciąga tlen z całego otoczenia i wznosi się w architekturę drzew, dzięki czemu powstaje ten pędzący efekt przypominający komin. Tam, gdzie ogień jest w pewnym sensie najszczęśliwszy, najbardziej energiczny, najbardziej charyzmatyczny i dynamiczny, znajduje się w koronach drzew, a następnie przyciąga wiatr z dołu. W miarę narastania tego ciepła, gdy całe drzewo jest zaangażowane, mamy do czynienia z rosnącym ciepłem i rosnącym wiatrem, który następnie narasta na siebie, tak że staje się niemal samonapędzającą się maszyną. Jeśli warunki są wystarczająco gorące, suche i wietrzne, płomienie zaczynają przeskakiwać z wierzchołka na wierzchołek.

Dlaczego jest gorąco, ciepło uwalnia parę, uwalnia węglowodory z otaczających paliw. Taki jest cel ciepła. Ogień wyczuwa więc opary, których nie widzimy, i dlatego widzimy te wybuchowe kule ognia i potężne fale płomieni wydobywające się z dużych pożarów borealnych, ponieważ jest to przegrzana para wznosząca się i zapalająca. Wyobraź sobie pustą puszkę po gazie – nawet jeśli nie ma w niej dużo płynu, nadal eksploduje w spektakularny sposób. To właśnie umożliwia pożar w lesie, ponieważ wszystkie te węglowodory uwalniają się w tej gazowej chmurze, która następnie zapala się. To właśnie wtedy, zwłaszcza w przypadku pożarów lasów borealnych, można zaobserwować pełną eksplozję. Można go porównać do huraganu kategorii 5.

Płomienie mogą mieć wysokość 300 stóp. Mogą wysyłać kule ognia w górę kolumny dymu na kolejne 1000 stóp. Front ognia może mieć wiele mil szerokości. Są mniej jak pożary, a bardziej jak fale pływowe płomieni przetaczające się przez krajobraz. Są charyzmatyczne, przerażające i niemożliwe do zatrzymania, gdy już się rozpędzą.


Jean L’Hommecourt odwiedza rzekę w pobliżu wioski Fort McKay First Nation, około godziny jazdy na północ od Fort McMurray w Albercie w Kanadzie. Zdjęcie za: https://undark.org/2021/11/22/ecocide-tar-sands/
Tłumaczenie tekstu: https://tinyurl.com/5ymd43bx

Chris Hedges:

Masz niesamowitą historię z pożaru Chisholm w 1950 roku? Pozwolę ci ją opowiedzieć. NASA lub NORAD lub ktoś monitoruje globalną pogodę z satelity, ale można to odebrać stamtąd.

John Vaillant:

Tak, tak. Miało to miejsce w 2001 roku, około 100 mil na południe od Fort McMurray, w lesie borealnym. Pożar wybuchł w podobnie gorących i suchych warunkach. Wydaje mi się, że był to obserwator satelitarny Marynarki Wojennej w Waszyngtonie, który zobaczył ten zastrzyk aerozolu, ten gigantyczny pióropusz dymu wydobywający się z lasu Alberty. Wiedział, że nie ma tam wulkanów, więc co innego mogłoby wysłać w górę strumień dymu z taką siłą i energią do stratosfery? Jedyne, co przychodziło mu do głowy, to bomba atomowa. Zapytali więc władze w Albercie, czy właśnie zdetonowaliście ładunek nuklearny? Odpowiedzieli, że nie.

Kiedy człowiek w Waszyngtonie zidentyfikował na mapie strefę, w której to się działo, był to pożar Chisholm, który zapisał się w księgach rekordów jako najbardziej energiczny, intensywny i okrutny pożar, jaki kiedykolwiek zmierzono na ziemi. Ma dużą konkurencję, nie tylko z Alberty, ale także z Kalifornii, Australii, a nawet Syberii. Było to więc niezwykłe wydarzenie, ale w pewnym sensie było zapowiedzią tego, co miało nadejść. Od tego czasu w Albercie wybuchły jedne z najbardziej intensywnych pożarów w historii.

Chris Hedges:

W książce prosisz nas, abyśmy spojrzeli na pożary z innej perspektywy, a na początku rozdziału 12 cytujesz Raya Raskera, współzałożyciela Community Planning Assistance for Wildfire. Mówi on: „Nie mamy problemu z pożarami lasów. Mamy problem z zapaleniem domu. Jak tylko zdasz sobie z tego sprawę, zmienia to twoje spojrzenie na pożary”.

John Vaillant:

Tak. Ludzie mówią o ludziach jako o ludziach kukurydzy, ale myślę, że bardziej trafne jest to, że w XXI wieku jesteśmy ludźmi węglowodorów. Nie tylko cała nasza gospodarka – a w każdym razie jej 80% – jest napędzana paliwami kopalnymi, ale także niezwykły procent rzeczy, z którymi wchodzimy w interakcje, a nawet które nosimy, pochodzi z produktów ropopochodnych. Nasze ubrania, buty, materace, meble na placach zabaw. Mamy gonty bitumiczne, siding winylowy, okna winylowe, podłogi z plastikowych laminatów. Większość z nas kładzie się spać na produktach ropopochodnych, z których wykonane są nasze pościele i materace.

Tak więc dom, który jest dla nas sanktuarium, jest uważany za nienaruszalną przestrzeń, w której można bezpiecznie wychowywać rodzinę. Kiedy ogrzewamy go do odpowiedniej temperatury, zaczyna wydzielać węglowodory, podobnie jak las czy puszka z gazem. Nowoczesny dom jest bardziej łatwopalny niż dom z bali lub dom z XIX wieku, który jest wykonany głównie z drewna, w większości wyposażony w meble wypchane bawełną lub włosiem końskim, rzeczy, które obecnie uważamy za antyki. Ale nowoczesny dom to gigantyczna puszka z gazem i nie myślimy o tym, gdy jest 75 stopni. Ale kiedy jest 300 stopni z powodu promieniowania cieplnego pochodzącego z pożaru lub 1000 stopni z powodu promieniowania cieplnego pochodzącego z borealnego pożaru, zmienia się w coś zupełnie innego. Strażacy przekonali się o tym w bolesny sposób w maju 2016 roku.

Chris Hedges:

To właśnie nazywa się flashover.

John Vaillant:

Tak. Ponownie, celem ciepła i ognia jest uwolnienie węglowodorów w potencjalnym paliwie, a paliwa, z którymi ogień wchodzi w interakcję, są w postaci pary. Ogień nie może spalać ciał stałych. Musi podgrzać ciała stałe, aż zaczną parować. Kiedy więc mamy do czynienia z 1000-stopniowym upałem wydobywającym się z pożaru, jak ten, który pojawił się w Fort McMurray 3 maja, całe domy nagrzewały się do 600, 700, 800 stopni. Cały siding winylowy, wszystkie kleje i laminaty w sklejce, wszystko parowało. Strażacy nie mogli tego zobaczyć, właściciele domów nie mogli tego zobaczyć, ale ogień wyczuwał te gigantyczne kłęby łatwopalnego gazu w tych domach i wokół nich.

Kiedy później rozmawiałem ze strażakami, powiedzieli, że tak, domy płonęły do piwnic w ciągu pięciu minut. Byłem pewien, że przesadzają, i to nie dlatego, że byli nieprawdziwi, ale było dużo adrenaliny, było dużo zmęczenia; wielu z tych ludzi nie spało przez wiele dni, ponieważ ogień nigdy nie ustępował, więc założyłem, że była to sytuacja typu mgły wojny. Potem rozmawiałem z fizykiem, który specjalizował się w niszczeniu domów i ich łatwopalności, niejakim Vyto Babrauskasem z Seattle, a on powiedział, że tak, nie, to możliwe, aby uzyskać tak niesamowite czasy spalania. Powiedziałem, ale czy możesz to wyjaśnić? Odpowiedział, że powinieneś spojrzeć na burzę ogniową w Hamburgu z czasów II wojny światowej, która da ci wyobrażenie o energii i okolicznościach, jakie miały miejsce w Fort McMurray w maju 2016 roku.

Chris Hedges:

Nie wiedziałem o tym, dopóki nie przeczytałem tego w twojej książce, że ta burza ogniowa została w pełni zaprojektowana, gdzie w ramach przygotowań wzniesiono budynki, które replikowały niemieckie style budowlane, aż do wypełnienia sof i umieszczenia łóżeczek dziecięcych.

John Vaillant:

Tak, to było diaboliczne.

Chris Hedges:

Tak. Ale naprawdę porównujesz tę inżynierię burzy ogniowej w Hamburgu do naszej własnej, inżynierii, w której żyjemy.

John Vaillant:

To właśnie jest dziwne i złowieszcze. Standard Oil, obecnie Exxon, ma i miał boczną linię w broni zapalającej. We współpracy z armią amerykańską opracowali program bombardowań w celu podpalenia Hamburga. Zanim to zrobili, zatrudnili architektów, scenografów i stolarzy, aby symulowali niemieckie domy, a następnie przetestowali te urządzenia zapalające na tych domach w Utah, na innych poligonach bombowych w całym kraju oraz w Wielkiej Brytanii, aby sprawdzić, jaka kombinacja termitu i innych produktów będzie najlepsza do podpalenia tych domów i zaprojektowania burzy ogniowej. Był to więc jeden z najbardziej niezwykłych i zaplanowanych aktów sankcjonowanego przez państwo podpalenia, jakiego kiedykolwiek dopuszczono się na ludności cywilnej i był on wielokrotnie powtarzany w Niemczech, ale także w Japonii. Wiele miast zostało zbombardowanych w ten sposób również w Japonii podczas II wojny światowej.

Jest to dość dziwaczna ironia, że obecnie nowoczesny dom jest własnym urządzeniem zapalającym w tym sensie, że jest wypełniony substancjami petrochemicznymi i w wielu przypadkach pokryty produktami ropopochodnymi, takimi jak siding winylowy i gonty smołowe. Ma to sens, gdy spojrzy się na przemysł naftowy. Jego działalność to ogień. Myślimy o nim jak o ropie naftowej. Możemy myśleć o nim jako o gazie ziemnym lub asfalcie, ale jego jedynym celem jest spalanie i to jest biznes, w którym działają te firmy. Tak więc wszystko, czego dotykają, czy to plastikowy kosz na śmieci, gumowa opona, czy piękny nowoczesny dom, ma u podstaw tę niezwykle łatwopalną substancję, jaką są produkty ropopochodne.

I tak, zajęło mi trochę czasu badanie i myślenie o tym, aby zdać sobie sprawę i rozejrzeć się po moim własnym domu, że w zasadzie siedzę wewnątrz pewnego rodzaju urządzenia zapalającego, a to jest dziwne uczucie, a potem sprawia, że zastanawiasz się, po czyjej stronie jest firma naftowa. To naprawdę zmieniło mój pogląd na to, jak żyjemy i jak zasilamy nasze życie, a także dziwną łatwość, z jaką mamy do czynienia z niezwykle wybuchowymi substancjami, nie wspominając o kanistrze pełnym gazu, przepraszam, zbiorniku pełnym gazu ustawionym tuż za fotelikiem samochodowym naszego dziecka, grillach gazowych, mamy płomienie płonące w naszej piwnicy z podgrzewaczem wody i piecami. Mamy niesamowity komfort z tą naprawdę niszczycielską energią.

Chris Hedges:

Pytasz, jaką rolę odgrywa przemysł naftowy w promowaniu i zatwierdzaniu materiałów budowlanych, które mają chronić rodziny przed krzywdą.

John Vaillant:

Tak, istnieją oceny ognioodporności dla wszelkiego rodzaju produktów, w tym materacy i tym podobnych rzeczy. Wiele z tych substancji ognioodpornych jest w rzeczywistości dość rakotwórczych i działa tylko do pewnego momentu. Tak więc żadna ilość środków ognioodpornych nie powstrzyma domu, który jest w pełni pochłonięty przez ogień, a na pewno nie powstrzyma domu przed spaleniem, jeśli zostanie skonfrontowany z rodzajem energii pochodzącej z pożaru lasu, który widzieliśmy w Fort McMurray i który widzieliśmy również w… Boulder, Kolorado miało podobne pożary, Kalifornia, Montana. Lahaina była tego naprawdę tragicznym przykładem. Kanada płonęła dosłownie przez całe lato, prawie od wybrzeża do wybrzeża, a społeczności zostały ewakuowane w całym kraju, a kilka z nich spłonęło doszczętnie. To energia, która jest naprawdę wzmocniona i możliwa dzięki wysokiej zawartości ropy naftowej w naszym życiu, w każdym aspekcie naszego życia.

Chris Hedges:

Cóż, nazywasz epokę, w której żyjemy, sceną petro.

John Vaillant:

Tak. Tak, erą ropy naftowej i datowałbym ją tak naprawdę od około 1859 roku, kiedy to uwolniono szyb w Titusville, pierwszy przemysłowy szyb naftowy. Standard Oil, obecnie Exxon, i wiele innych firm naftowych zostało założonych w 1870 roku. To wtedy przemysł naftowy naprawdę się rozwinął. Był to rodzaj prekursora przemysłu naftowego, jaki znamy, a potem oczywiście samochód naprawdę wprawił go w ruch, że tak powiem. Istnieją dowody sugerujące, że era ropy naftowej osiąga obecnie swój szczyt. Transformacja jest w toku, choć nierównomierna. Istnieje wiele nacisków ze strony głęboko, głęboko zakorzenionego przemysłu naftowego i wszystkich systemów, które są przez niego wspierane i finansowane, w tym naszej polityki.

Chris Hedges:

Oto punkt, o którym chyba wiedziałem, ale kiedy go wyartykułowałeś, pomyślałem, że jest interesujący. Powiedziałeś, że spaliny, podobnie jak atmosfera, do której wpływają, są w większości niewidoczne i łatwo o nich nie myśleć, ale gdyby rura wydechowa tego Silverado została skierowana z powrotem do pojazdu, kierowca i wszyscy jej pasażerowie zginęliby w ciągu kilku minut. Gdyby wydech Silverado został skierowany do salonu kierowcy, ona i jej rodzina zginęliby w ciągu godziny. Ale w jakiś sposób, kiedy uruchamiamy nasze samochody „na zewnątrz”, w cudzysłowie, w naszej wspólnej atmosferze, nagle toksyczny gaz magicznie znika, jest naprawdę…

John Vaillant:

Tak. Tak, nie, wszyscy z nas żyjących dzisiaj dorastali w erze ropy naftowej i wydaje nam się to normalne, tak jak ludzie palący w samolotach i poczekalniach lekarskich wydawali się normalni dla ludzi w latach pięćdziesiątych. Jesteśmy do tego całkowicie przyzwyczajeni, do tego stopnia, że jest to dla nas niewidoczne. Ale jeśli naprawdę zatrzymasz się i pomyślisz o tym, jak ropa naftowa jest przetwarzana i czym w rzeczywistości jest, jest ona dosłownie toksyczna na każdym etapie swojego życia, od momentu wydobycia z ziemi poprzez niesamowicie zanieczyszczający proces rafinacji do naszych samochodów i gdzie jest spalana, więc jeśli spojrzysz na… Ropa naftowa zabije cię w każdej postaci, czy to jako ciecz, jako toksyczny wyciek, jako gaz, jako emisja, i dziwnie jest myśleć, że otoczyliśmy się i przekonaliśmy samych siebie, że ta głęboko toksyczna substancja jest dla nas sprzymierzeńcem i czynnikiem umożliwiającym ten wspaniały styl życia, który prowadzimy, a który jest teraz zagrożony w wymierny i widoczny sposób przez to właśnie źródło energii.

Chris Hedges:

Porozmawiajmy trochę o tym. Piszesz o tym. Wydaje mi się, że Ronald Wright nazwał nas pożeraczami przyszłości, ale zajmujesz się także kwestią wygody, luksusu i władzy, rodzaju władzy, jaką dają nam paliwa kopalne. Mówisz o kobiecie prowadzącej samochód, ale mówisz o… Tak więc nauka istnieje, a nie tylko nauka, ale załamanie samego klimatu jest widoczne, a mimo to nie reagujemy w żaden znaczący sposób, i to jest kwestia, którą zajmujesz się w książce. Wyjaśnij, dlaczego lub dlaczego uważasz, że nie reagujemy.

John Vaillant:

Łatwość, poczucie pewnego rodzaju dysocjacji, w którą jesteśmy zaangażowani w naszym codziennym życiu i możemy zobaczyć nagłówki gazet. Teraz prawie każdy w Kanadzie zna osobiście kogoś, kto został ewakuowany z powodu pożaru. Tak wszechobecne jest to teraz tutaj po tym strasznym lecie, które mieliśmy. Z pewnością wielu ludziom w Stanach Zjednoczonych również nie jest to obce. Jednocześnie nadal jeździmy samochodem. Możemy nawet nadal inwestować w przemysł naftowy. Akceptujemy to.

Po pierwsze, myślę, że ludzie mają swego rodzaju adaptacyjny geniusz do dzielenia i rozdzielania ryzyka oraz zarządzania nim, ale myślę, że istnieje również przywiązanie do status quo, które zagraża naszej dobrej ocenie sytuacji, a nawet naszej zdolności do samozachowania. Dobrą ilustracją tego jest Alberta, która ucierpiała w wyniku straszliwych pożarów, ale gdzie przemysł jest silnie uzależniony od wydobycia ropy naftowej, więc ludzie tam… Myślę, że myślano, że kiedy ludzie przejdą przez katastrofy klimatyczne, staną się aktywistami klimatycznymi. Tak jakby się obudzili. W Albercie ludzie przeszli przez najgorsze pożary, jakie można sobie wyobrazić, naprawdę przerażające wydarzenia. Wielu z nich cierpi na zespół stresu pourazowego (PTSD), wielu z nich ma problemy zdrowotne z tego powodu, ale nadal będą głosować na rząd, który zaprzecza klimatowi i jest zwolennikiem ropy naftowej. Myślę, że ich styl życia jest tak bardzo uzależniony od pozostania wiernym tej branży i wszystkich jej korzyści, jeśli chodzi tylko o nagrody pieniężne związane z byciem związanym z tą branżą, że wydaje się to zbyt kosztowne i szczerze mówiąc niemożliwe, aby wyobrazić sobie, że nie są z nią związani.

To sprawiło, że spojrzałem na kierownictwo naftowe w inny sposób. Łatwo jest postrzegać ich w negatywnym świetle, ale jeśli się nad tym zastanowić, przemysł naftowy to ich status quo. Całe ich życie zawodowe, ich status, ich przyjaciele, ich cała struktura społeczna jest zbudowana wokół ścisłego powiązania z akceptacją przemysłu naftowego jako tego status quo. Odłączenie się od niego, odejście od niego, krytykowanie go może być niemal postrzegane jako rodzaj społecznego samobójstwa, a na pewno zawodowego samobójstwa. Myślę więc, że w tym tkwi nasza klanowość, i mam na myśli to w najlepszym tego słowa znaczeniu – jesteśmy gatunkiem zorientowanym na rodzinę i społeczność. Ewoluowaliśmy w małych grupach, ściśle zależnych od wzajemnej akceptacji i akceptacji, i to trwa do dziś. Nasza przynależność do grupy, lojalność wobec grupy przebija wszystko inne. Jeśli więc ta stabilność zależy od ropy naftowej lub przemysłu, byłoby sprzeczne z intuicją i niemal szalone, aby się temu przeciwstawić lub to odrzucić.

Myślę, że my wszyscy, nawet ci z nas, którzy uważają się za całkiem zielonych, wciąż jesteśmy podbudowani, fundamenty naszego społeczeństwa są nadal napędzane ropą naftową, włączone przez ropę naftową. Daje nam ona niesamowitą mobilność dzięki podróżom. Umożliwia niezwykłe bogactwo, ponieważ wszystko, co robimy, jest zwielokrotnione. Myślę, że łatwo o tym zapomnieć, ale kiedy masz silnik spalinowy, silnik odrzutowy lub energię elektryczną zasilaną paliwami kopalnymi, wszystko, co robisz, jest ulepszone i zwielokrotnione, więc to naprawdę tak, jakbyś miał orszak sług na zawołanie, ale są to maszyny zamiast ludzi lub zwierząt, ale wszystko to wraca do energii. Większość tej energii jest napędzana paliwami kopalnymi, więc ludziom trudno jest wyobrazić sobie alternatywę, a większość z nas nie chce z tego rezygnować, zwłaszcza gdy nasz system finansowy i nasza gospodarka są tak bardzo zależne od naszych dalszych zakupów, kontynuowania kredytów hipotecznych, dalszego inwestowania i popadania w zadłużenie i konsumpcję.

Jesteśmy więc tak naprawdę częścią tej większej machiny, która pozwala nam prowadzić naprawdę piękne życie na wiele sposobów i zapewniać naszym dzieciom i naszym rodzinom rzeczy, które większość ludzi chciałaby, aby ich rodziny miały, więc nie jest to… Nie sądzę, żeby to wszystko było cyniczne, złośliwe czy coś w tym rodzaju. Myślę, że tak naprawdę jest to styl życia, od którego staliśmy się zależni. Ten status quo generuje własną lojalność, a my musimy założyć pewne rolety, aby zachować komfort. To naprawdę interesująca kwestia psychologiczna, a spędzanie czasu z ludźmi w Fort McMurray naprawdę to rozjaśniło, ponieważ są to naprawdę dobrzy, ciężko pracujący, szczerzy ludzie, którzy chcą jak najlepiej dla swoich rodzin i byli ze mną niezwykle szczerzy i otwarci, a jednak są… To trochę jak złote kajdanki. Jako cywilizacja mamy złote kajdanki łączące nas z przemysłem naftowym w jego obecnej formie, a wyjście z tego będzie wymagało naprawdę świadomego wysiłku.

Chris Hedges:

Cóż, widziałem to samo w południowej Wirginii Zachodniej na polach węglowych. Joe Sacco i ja napisaliśmy Days of Destruction, Days of Revolt. Cóż, to złote kajdanki. To całkowite samobójstwo.

John Vaillant:

Tak. Nie, chodzi mi o to, że jesteś przykuty, w pewnym sensie jesteś przykuty kajdankami do zderzaka tego juggernauta, więc musisz za nim biec. Musisz za nim nadążać, ale on będzie jechał dalej, a to jest samobójstwo. Cechą charakterystyczną lat 2020. jest coraz bardziej ekstremalny dysonans, w jakim się znajdujemy. Prawie wszyscy żyjący obecnie doświadczają takich czy innych zakłóceń klimatycznych. Powodzie przypominające potop, które jeszcze 20 lat temu byłyby zwykłymi burzami z piorunami, a teraz samochody unoszą się w powietrzu, a następnie analogiem lub następstwem tego są te straszne pożary, straszne susze i fale upałów, z których wszystkie można bezpośrednio przypisać naszemu apetytowi na paliwa kopalne, a jednak oddzielenie się od tego, powstrzymanie tego, zejście z tego koła, jeśli wolisz, wydaje się niemożliwe dla tak wielu. Rzeczywiście, dla wielu jest to niemożliwe, zwłaszcza jeśli jesteś zobowiązany wobec banku lub innego dłużnika.

Chris Hedges:

Cóż, jak wskazujesz w książce, przemysł paliw kopalnych jest bardzo agresywny wobec ludzi, którzy mówią dokładnie to, co właśnie powiedziałeś.

John Vaillant:

Tak, tak. Nie, oni są tak zakorzenieni, nie tylko w naszej psychice, ale w każdym aspekcie naszego rządu, naprawdę także w naszej religii i naszych mediach. Wywołanie tego wydaje się sprzeczne z naszymi najlepszymi interesami, a w najlepszym interesie przemysłu naftowego jest, jak sądzę, podtrzymywanie tej iluzji i utrzymywanie w nas niepokoju, że nie występujesz przeciwko nam. W Albercie, gdy ludzie krytykują tamtejszy przemysł, mówią: „Cóż, bez nas wszyscy zamarzlibyście w ciemności”. To jest ten strach.

Dopiero po latach rozmyślań zdałem sobie sprawę, że przemysł naftowy ma zaledwie pięć pokoleń, a ludzka cywilizacja liczy sobie wiele tysiącleci. Żyliśmy bez ropy naftowej i wiedliśmy piękne, produktywne życie, które w rzeczywistości było o wiele zdrowsze, o wiele bardziej związane z naturą i jej rytmami niż obecnie. I to jest coś, co naprawdę starałem się zrobić w Fire Weather, to zaprosić czytelnika do pewnego rodzaju cofnięcia się i spojrzenia na ten naprawdę anomalny czas, w którym żyjemy. To jest aberracja. To nie jest normalne. Jesteśmy teraz w dziwnym i bardzo destrukcyjnym eksperymencie, a tym eksperymentem jest gospodarka napędzana łatwopalnymi, wysoce toksycznymi substancjami.

Chris Hedges:

Cóż, wzięliśmy, jak piszesz w książce, 500 milionów lat energii i zdecydowaliśmy się ją podpalić w półtora wieku.

John Vaillant:

Tak. To znaczy, nikt nigdy nie przepalił funduszu powierniczego tak szybko.

Chris Hedges:

Racja.

John Vaillant:

W pewnym sensie tym właśnie jest ropa naftowa. Ma ogromną użyteczność, myślę, że zawsze będzie, ale rozrzutność, z jaką ją spaliliśmy, jest naprawdę nie do przyjęcia. Skandaliczne marnotrawstwo, które trwa do dziś, gdzie spalanie jak największej ilości jest niemal cnotą, jest tak pokręcone, a jednak zostaliśmy przekonani przez reklamę i pęd kultury, że jest to normalne i pożądane. Myślę, że SUV jest tego piękną ilustracją. To była sfabrykowana potrzeba, która pojawiła się w latach 90. i od tego czasu stale rośnie. Ten pomysł, że musisz mieć ten gigantyczny pojazd, który wymaga ogromnych ilości zasobów naturalnych i ogromnych ilości paliwa do działania, aby czuć się bezpiecznie i jakbyś należał do świata, to iluzja, ale jest tak wszechobecna, że trudno ją dostrzec.

Chris Hedges:

Świetnie. To był John Vaillant, autor książki Fire Weather: A True Story from a Hotter World. Chcę podziękować The Real News Network i jej zespołowi produkcyjnemu, Cameronowi Granadino, Adamowi Coleyowi, Davidowi Hebdenowi i Kayli Rivara. Można mnie znaleźć pod adresem chrishedges.substack.com.

Chris Hedges jest nagrodzonym Pulitzerem dziennikarzem, który przez piętnaście lat był korespondentem zagranicznym The New York Times, gdzie pełnił funkcję szefa biura na Bliskim Wschodzie i szefa biura na Bałkanach. Wcześniej pracował za granicą dla The Dallas Morning News, The Christian Science Monitor i NPR. Jest gospodarzem programu The Chris Hedges Report.

Był członkiem zespołu, który w 2002 roku zdobył nagrodę Pulitzera za reportaż wyjaśniający dla The New York Times na temat globalnego terroryzmu, a w 2002 roku otrzymał Amnesty International Global Award for Human Rights Journalism. Hedges, który ukończył Harvard Divinity School, jest autorem bestsellerów American Fascists: Chrześcijańska prawica i wojna z Ameryką, Imperium iluzji: The End of Literacy and the Triumph of Spectacle oraz finalistą National Book Critics Circle za książkę War Is a Force That Gives Us Meaning. Pisze kolumnę online dla strony internetowej ScheerPost. Wykładał na Columbia University, New York University, Princeton University i University of Toronto.

Nazywam się Marcin Piniak studiowałem dziennikarstwo i fascynuje mnie aspekt komunikacji, a szczególnie tej jaką nawiązujemy sami z sobą przekierowując uwagę z zewnętrznego świata ku naszej autentycznej naturze. Twórczość jest dla mnie odruchem, czymś niemal biologicznym, czymś co pomaga mi żyć. Jest w swojej esencji drogą duchową i nauką Obecności i Wrażliwości. Ten świat potrzebuje ludzi z wyobraźnią i pasją, którzy mają w sobie tą cudowną ciekawość i życzliwość. Człowiek, który realizuje swój potencjał jest człowiekiem szczęśliwym i to powoduje, że na tym świecie jest mniej cierpienia. To najważniejszy powód dla którego warto to robić. Reszta jest tylko dodatkiem. Piszę, gotuję, fotografuję i nagrywam felietony video i audio. Opublikowałem alegoryczną powieść „17” o cieniach zachodniej cywilizacji i procesie transformacji, którą napisałem podróżując londyńskim metrem. Nasze życie jest opowieścią, którą warto zapisać. Tym właśnie się zajmuję.

SOCIAL MEDIA:

Zwykły wpis
PIRACKIE WIEŚCI

ANTYMATERIA

Jeśli zaś chcielibyśmy odnaleźć Ziemię, to musielibyśmy skierować się na peryferie Galaktyki, do mrocznego miejsca w pobliżu krańca spiralnego ramienia.

Sagan, Carl. „Kosmos.”

Gdzie jest źródło tej bezwstydnej nienawiści do innego? Tej aroganckiej pogardy wobec życia – ta ciągła nafaszerowana testosteronem pozorna dominacja natury, faszyzm materializmu, który zaślepiony pożądliwością przekracza kolejne punkty zapalne uruchomiając tym samym mechanizmy nad którymi nikt już nie panuje, ba nikt nie potrafi ich już przewidzieć – panosząca się jak prawicowi populiści i wściekłe psy wykarmione mięsem szowinistycznej propagandy. Momenty krótkiej refleksji, kiedy zastygamy na chwilę oszołomieni faktami o tym co się wydarza wokół nas.

W jednej chwili zjeżdżamy z Białego Stoku do wykarczowanej Amazonii, by w chwilę później przeskrolować kolejne debilne insta story jakieś za przeproszeniem influenserki o zasięgach bomby atomowej w Hiroszimie i uśmiechu Jokera z „Mrocznego Rycerza”. Z cieknącą śliną przeglądamy recenzje knajpeczki, gdzie na wulkanicznych tacach po ostatniej erozji leżą pyszne sushi typu Kalifornia w której jak wiemy kończy się woda, a samo sushi jest rewelacyjne i w dodatku tanie jak chińskie plażowe klapki, żeby było śmieszniej na dodatek przecież japonki.

Globalizacja – przy której otwarciu przecinały wstęgi czołowe Potęgi Finansowe i szereg innych organizacji (te kozły ofiarne ludzkiej chciwości), których piękne cele statusowe są jak intro „Universal” przed kolejnym filmem o apokalipsie albo zombi, w którym korporacyjna cementownia wylewa fundament pod każdy kolejny odcinek serialu nadawanego na żywo pod wywołującym dreszcze tytule „Upadek Cywilizacji Arogancji” – czyli prawo przyczyny i skutku. Media mają opóźnienie w relacjonowaniu z przyczyn pragmatycznych, ponieważ w międzyczasie muszą przecież sprzedawać czas antenowy, pikselową przestrzeń, które wypełniają miliardy rzeczy, które możemy kupić, mieć, znudzić się nimi i wyrzucić, by trafiły na wielkie kontenerowce jako „white trash” kiedy w tym samym czasie „white power” dudni o chodniki i ciała „anormalnych odszczepieńców” podczas marszu równości i tarmosi w zaciśniętej gardzieli pogardliwej polskości, która wyzywa ich od kurew i pedałów.

Pogardzanie przy jednoczesnym korzystaniu jest normą naszych czasów – ponieważ wszyscy korzystamy z dobrodziejstw globalizacji, z wygody korporacyjnej oferty i wreszcie z szybkiego przesyłu danych, gdzie snujemy swoje widzimisię i jaramy się aplikacją do generowania starości, której Bóg sam raczy wiedzieć czy doczekamy. Nowy ruchawy młodzieniec – jak w serialu „Amerykańscy Bogowie” dziarski cybernetyczny dresik, który uwodzi coraz młodsze pokolenia w swój wynaturzony wirtualny harem wszelkich możliwych uciech, jest zawsze gotowy do coraz bardziej perwersyjnego spółkowania. Raz po raz wyświetlają nowy epizod „cyber wojen” gdzie kolejni szpiedzy z planety kwaśnych deszczów zostają zdemaskowani, zdekonspirowani i rozszarpani na strzępy przez czujne agencje zimnej inteligencji, które strzegą umownych granic umownych państw umownie narodowych i stawiają betonowe mury by zatamować napływ ludzkiego nieszczęścia, które jakby ktoś nie wiedział sami wywołali i roznieśli jak szczepy bakterii. A my tak zwani zwykli ludzie o umiarkowanych ambicjach i dochodach coraz bardziej doświadczamy skutków eksperymentu, który już dawno wymknął się spod kontroli i próbujemy zachować zimną krew i zdrowy rozsądek chociaż bywają przecież momenty paraliżu naszej biednej mózgownicy, która zamula w wyniku zbyt ubogiego procesora do obróbki Takiej Gry.

Dwubiegunowa choroba w jakiej tkwimy – przynajmniej ci, których coś jeszcze obchodzi, oprócz zapędów i popędów – to kreowanie ogromnego poczucia winy, proces jaki miał miejsce już dawno temu w ramach wprowadzania pierwszego systemu globalizacji czyli mechanicznej stalowej religii, której symbolem jest ukrzyżowane i zamordowane ciało – którego agonię sfilmował pewien reżyser i puszczali to na Święta Bożego Narodzenia i jest też na dość wymownej okładce płyty zespołu „Godflesh” z piosenkami o miłości i nienawiści. Jest wszędzie na zewnątrz i w środku na ścianie szkoły i szpicy płonącej Katedry. Na szyi jak obroża w futurystycznym thrillerze z elementami horroru.

Pierwotny algorytm poczucia winy za domniemane grzechy zamordowania Syna, wtórny algorytm za ukatrupienie Matki Ziemi, jednak to nie my – drobny kurz na pustyni rzeczywistości – stanowiliśmy to prawo, tworzyliśmy ten przepływ i główne arterie – przekaźniki choroby, my co najwyżej korzystamy z owoców niszczenia Raju jak to amerykańsko – chińskie jabłko na którym wygryzam ten tekst stukając w podświetlaną klawiaturę, wygodne plastikowe opakowania na wszystko, ciepłe kaloryfery, tanie średniej klasy samochody, dostępne uciechy Królestwa Kotleta i Parówy za średnie pensje wypłacone za udział w Spisku Zniszczenia, bo wszystko i wszyscy są wpięci w ten Program Podboju – Uboju. Od edukacyjnego programowania skalkulowanego na wynik na krzywą przychodu brutto po ostateczne chorowanie w przypominam systemie Opieki Zdrowotnej i zgonowanie gdzie dziura w ziemi też ma swoją cenę, którą przypominam mają też Kapłani za wydrukowanie biletu do Zbawienia – Obietnicy, która trzyma stado pod napięciem, by mogło przez setki długich i ciężkich lat utrzymywać poczucie winy, strachu i potępienia, które prawami czystej fizyki przypominam tworzy właśnie pola takiego doświadczenia i zasiewa kolejne transgeniczne nasiona samo powielającego się masowego skażenia odpornego na „chwasty” rozsądku i tolerancji. Bóg sam raczy wiedzieć ile w jego imieniu padło trupów, spłonęło ciał, tych wszystkich „dzikich”, miliony wypalonych bezpieczników różnorodności, by mogła zatriumfować jedyna świetlista prawda jak komplet choinkowy na wyciętym martwym drzewie z gwiazdą śmierci na szczycie. Jednak wielkich bogobojnych prawd jest przecież kilka – i każda z nich nie może żyć w zgodzie z inną prawdą. Musi być Jeden Bóg i żadnych innych Bogów przed nim za nim i pomiędzy. A tego najzwyczajniej w świecie nie da się zrobić, więc mamy krwawy impas. Matka ziemia jest jedynie areną CO2 gdzie ta wojna musi trwać jak koncert Behemota i musi być stratowana w ofierze, bo stawką jest ludzka dusza, jest wiecznie trwające niebo i bez końca płonące piekło.

Nic na tym świecie nie wyrządziło tyle krzywdy co ludzkie abstrakcyjne wierzenia, dlatego nauka współczesna ze swoją metodologią raz co raz zderza się z czymś co jest w nas było i będzie. Czarna dziura Podświadomości. Dwie półkule Mózgownicy. Racjonalna logiczna, zimna i precyzyjna i romantyczno, utopijna irracjonalna siostra bliźniaczka zrośnięta ciałem obie skazane na wieczną obecność swojej przeciwności. Yin i Yang Mózgogłowia. Nauka i Religia. Duch i Materia. Światło i Ciemność. Dobro i Zło. Tu jest Korzeń. Właśnie tu. Szary dualny człowiek musi wyłączyć kolory, usunąć tęczę, bo go to przerasta, za dużo przejść, alternatyw, możliwości. Kalibrowanie do odcieni szarości jest jedynym co zna, ponieważ tylko tyle wgrano mu w system.

Szare komórki w szarych blokach czaszki.
Szare twarze w szarych miastach.
Na szarych ulicach ich szare słowa.
Kiedy czerń zła miesza się z bielą dobra.
Szare wszystko szare.
Zamulone.
Zamazane.
Szare.

Droga Mleczna zawiera około 400 miliardów różnego rodzaju gwiazd, poruszających się w sposób zawiły, ale uporządkowany. Ze wszystkich tych gwiazd mieszkańcy Ziemi, jak dotąd, znają bliżej tylko jedną.

Sagan, Carl. „Kosmos.”

Tak tutaj wbijam nóż w tak zwanym logotypie. Ten punkt warto wskazać. Pierwotny algorytm mindfuck’u. Mózgownica na czarno – białej szachownicy. Egzystencjalny szach – mat. Meta program „dobrodusznego” okrucieństwa – jedz ciało pij krew. Pierworodny Błąd. Nie możesz zrobić upgrade do multi uniwersum nieskończonych możliwości, bo zawodzi maszyna dziedzicząc zbyt wiele zdezaktualizowanych programów musisz inkarnować w ubogi system danych do kolejnej kwadratowej gry zabij – żyj, który wciąż jest systemem operacyjnym tej planety. Jest tak, czy nie?

Niektórzy z nas przechodzą proces Transmutacji są jak świetliki na Pobojowisku. Migotają w mroku otwierając kolejne drogi. Są jak laboratoryjne szczury, kierując się obcą w tym wymiarze inteligencją i wrażliwością. Wydają się odpychające i zdeterminowane. To współczesne zwierze mocy cyber – szamanizmu. Produkt zimnego świata okrutnych doświadczeń, który nauczył je jak przegryzać kraty i hakować wgrywane programy, jak parodiować uległość i usypiać nośniki hipnozy. Jak zachować iskrę ducha w śmiertelnym ciele. Jak rozmnażać kolory z szarości. Jak być i nie być jednocześnie. Jak nie robiąc robić, tak że nic nie widać, nic nie słychać a wszystko czuć. Czucie jest w pewnym sensie poza Systemem, poza Słowem, czucia nie możesz zlokalizować, namierzyć – to czysty Instynkt. Błąd o nieskończonym potencjale przekraczający ograniczenia zmysłów. Antymateria. Głębia Spirali.

Algorytmy stają się nowym gatunkiem życia, plagą cybernetycznej szarańczy, która z każdą nową cyfrową krzyżówką „głębokiego uczenia” stapia się z ciałem Królowej jak w nowym sezonie „Dziwnych rzeczy”, który to w dużym przecież skrócie opowiada o tajnych projektach rządowych, które otwierają przejścia Wymiarów, których nikt już później nie potrafi zamknąć oprócz drobnej dziewczynki o parapsychicznych zdolnościach, ale to też nie zawsze i to z wielkim trudem. Podobnie mutuje system, który jak nam powiedział bohater innego filmu jest Kontrolą i Władzą – kablem wbitym w naszą potylicę podczas gdy my sami jesteśmy Zasilaniem Królowej Inteligencji – Ignorancji – biologicznymi bateriami – bakteriami wirusa z datą przydatności do użytku obliczoną na kilkadziesiąt lat tzw. aktywności zawodowej i konsumenckiej choroby depresyjno – maniakalnej, leczonej sporadycznie dopaminą pozornego zainteresowania w mediach społecznościowych. Rozgrzeszeniami Kapłanów Duchowego Materializmu z pokutą w formie wpłaty na szczytne cele srebrników z wirtualnego portfela nowego bożka – o imieniu „Kryptowalut”. Obietnicami soft imprezowego życia jak w teledyskach gdzie opalone uśmiechnięte Keny tarmoszą napompowane botoksem podrasowane Barbie na sztucznej plaży lub jachcie w Dubaju. Pornograficzność tej stylizacji Współczesności, jej ukryte mechanizmy, jej narcystyczna do szpiku natura i stymulowanie wszelkiej żądzy przy jednoczesnym obniżaniu progu zaspokojenia – to darmowość i daremność – to obietnica Wielkiego Rozczarowania. Orgazm Zapaści.

Rozczarowanie to od czarowanie. Jednak póki trwa zasilanie póty trwa czarowanie. Koniec i trzy kropki. Temu doprawdy ciężko się oprzeć, bo bazuje na wrodzonych skłonnościach na błędach w kodzie źródłowym. Na wysychającej ropie z tej Ziemskiej rany, którą trzeba rozdrapywać by symulować i śnić dalej. System staje się auto korekcyjny i infekuje nas zamieniając ból w perwersyjną rozkosz – samookaleczenia, bo jak to inaczej nazwać? Jak nazwać nasze uzależnienie od czekania końca? Nasz umysł ma wrodzony mechanizm wyparcia, aktorską zdolność odrywania roli wiecznej ofiary, zrzucania winy na bogów, tajne stowarzyszenia odprawiające uczty ofiarne w pelerynach, na lekarzy, Amerykę, Globalizację, na chemiczne smugi skraplające się z nieba, na szczepionki, na tych kolegów co się od dawna znają spotykają i knują jak wypatroszyć mięso surowców ze skorupy świata, przetrawić i wypluć ogłupiałą populację i ustanowić Nowy Światowy Początek i nadać pierwszą relację w śmiercionośnym 5 G – hymn do apelu i gimnastyki dla Ocalałych po Żniwach.

Absolutnie na końcu tej listy mamy Obcych z kosmosu, co oglądają tą ludzką tragiczną komedię na galaktycznej kablówce. Historia Gatunku – Rabunku – patrzą i łączą te kropki w jeden rozjeżdżający się new age’owo pierwowzór postępującej lawinowo paranoi & border line, gdzie ciężko wyznaczyć tą granicę gdzie jeszcze jest nadzieja na terapię i zatrzymania choroby, bo o uzdrowieniu to ciężko tutaj dywagować – trzeba byłoby przywrócić ustawienia fabryczne, a instrukcja zaginęła w otchłani dziejów, kiedy to jeszcze Ojcowie Założyciele ludzkiej plantacji mieli jakiekolwiek stosunek do rasy genetycznych mutantów jednak później dnia siódmego odlecieli i zostawili nas samych – i było to „Kosmiczne porzucenie.” – a my sieroty w galaktycznym kojcu zwanym planeta ziemia bawimy się grzechotkami termojądrowymi i zderzamy hadrony w nadziei, że jak dobrze pierdolnie – to zauważą i przylecą i zabiorą nas do domu na Oriona lub cyrkowego karła Syriusza jak plemię ocalałych z pożogi multikulturowych hipsterskich Neodogonów.

Wówczas opowiemy im naszą dramatyczną historię dojrzewania bez Ojca na ciele zagryzionej Matki w sierocińcu na poboczu drogi mlecznej, gdzie wydoiliśmy wszystkie krowy i zarżnęliśmy wszystkie zwierzęta, wykarczowaliśmy wszystkie lasy i zatruliśmy wszelkie wody i cząsteczki powietrza – jednak wysłaliśmy im w prezencie samochód Tesla – elektryczny – żeby zobaczyli, że mamy coś jednak w łepetynach i nasza dolina krzemowa pachnie cmentarnymi kwiatami postępu, a nam udało się przekroczyć płeć i barierę rozdźwięku pomiędzy kwantowo – jednoczesnym tworzenio – niszczeniem. To już jest poziom meta fizyki – takiej powiedzmy niemalże kosmicznej egzystencjalnej poezji. Jakby co to mamy w swoich kwantowych komputerach cyfrowy zapis fauny i flory, bo analog nie przetrwał szóstego wymierania, a my popadliśmy najpierw w anemię podczas karmienia okresu dziecięcego, bo nam się skończyło mleko i minerały oraz następujący po niej stan maniakalny, bo spożywamy nadmiar białka zezwierzęconego, a późniejsza młodzieńcza mutacja okazała się zabójcza i projektu trans humanizmu nie ukończyliśmy z powodów deficytów prądu. Zostaliśmy w połowie mutacji ochrypli od głoszenia utopijnych haseł i zniedołężniali od podpisywania petycji i protestów, które de facto okazały się tylko wirtualnym śmieciem, wołaniem na puszczy, lepem na martwe pszczoły.


Z zapowiedzianego transferu do nowej Wirtualnej Ziemi zostało jedynie zapętlające się koło tak zwanej samsary – wieczny czas oczekiwania na połączenie ze zmrożonym Absolutem. Mamy szczątkowy humanizm na półkach muzealnych i kilka pozycji z egzystencjalizmu, a w tym „Czekając na Godota” i bodajże „Obcy”, ale nie ten o potworze z kosmosu tylko inny bardziej przyziemny i taki smutny. Zostali nam Prometeusze niosący ogień rac bijący pięścią prawdy twarze młodych kobiet. Zostały nam butelki i kamienie rzucane w mrok dziejów i mury na granicach wygasłych jak żarówki państw. Zostały nam wieże nadajników sygnału poplątanych słów i świątynie rytualnego uboju. Nam rzeźnikom musicie Drodzy Kosmici zadać jakiś rebus. Atawistyczną zagadkę.

O wartości Życia.

Nazywam się Marcin Piniak studiowałem dziennikarstwo i fascynuje mnie aspekt komunikacji, a szczególnie tej jaką nawiązujemy sami z sobą przekierowując uwagę z zewnętrznego świata ku naszej autentycznej naturze. Twórczość jest dla mnie odruchem, czymś niemal biologicznym, czymś co pomaga mi żyć. Jest w swojej esencji drogą duchową i nauką Obecności i Wrażliwości. Ten świat potrzebuje ludzi z wyobraźnią i pasją, którzy mają w sobie tą cudowną ciekawość i życzliwość. Człowiek, który realizuje swój potencjał jest człowiekiem szczęśliwym i to powoduje, że na tym świecie jest mniej cierpienia. To najważniejszy powód dla którego warto to robić. Reszta jest tylko dodatkiem. Piszę, gotuję, fotografuję i nagrywam felietony video i audio. Opublikowałem alegoryczną powieść „17” o cieniach zachodniej cywilizacji i procesie transformacji, którą napisałem podróżując londyńskim metrem. Nasze życie jest opowieścią, którą warto zapisać. Tym właśnie się zajmuję.

SUBSKRYBUJ PIRACKIE WIEŚCI:

SOCIAL MEDIA:

Zwykły wpis
PIRACKIE WIEŚCI

SPISEK IGNORANCJI

Bez ustanku i wytchnienia – wirująca zawartość. Gęsta mgła, która spowija i zapełnia pustą nieporuszoną przestrzeń. Kto lub co tworzy tą zamieć, ten ciągły iluzoryczny spektakl? Chocholi taniec zjaw, sennych marzeń, następujących po sobie lęków, obaw, strachów, nadziei, marzeń. Nasz sen na jawie – niespokojny, chaotyczny. Mówi się zobaczyć to znaczy Przebudzić się – choć na jedną krótką chwilę, to ujrzeć, że ta zawartość nie jest naturą, nie jest podstawą, nie jest okiem patrzącym, a hologramem – wrażeniem. Obserwuję siebie i świat w jakim żyję i w coraz większym stopniu zdaję sobie sprawę, że w pewien sposób staliśmy się szaleni, niepoczytalni z powodu tej dominującej na każdym możliwym poziomie fiksacji. Skąd się bierze system przekonań? Jest to wiara w realność koncepcji, wiara w to, że te konstrukty myślowe są w stanie opisać rzeczywistość. Moim zdaniem to niemożliwe w rzeczywisty sposób, ponieważ myśli są jedynie opisem, etykietą – zupełnie abstrakcyjnym tworem.

Nasz sztuczny wymyślony świat – cywilizacja jest pewnego rodzaju wymysłem, któremu nadaliśmy formę, strukturę i przypisaliśmy równie wymyślone znaczenie i wartość. Jest to oparte na porażającym przywiązaniu do Formy. Fundamentalizm Materializmu w jakim żyjemy jest zniewoleniem jak w tarotowej karcie „Diabeł”, która symbolizuje dla mnie naszą obecną kondycję psychologiczną odzwierciedla tym samym nasz upadek w Materię w uwarunkowany biologiczny wymiar mechanicznego życia. Koncepcja Diabła powstała w starożytnym Iranie jako przeciwieństwo Boga. Koncepcja Diabła – Straszydła została wdrukowana w naszą psychiczno – emocjonalną dualistyczną matrycę opartą na ciągłej walce, zmaganiu.

Świat naszych projekcji – bóstw wydaje się odzwierciedlać w abstrakcyjnych formach nasz emocjonalno – psychologiczny umysłowy pejzaż – nasze lęki i nadzieje. Diabeł nabrał ciężaru gatunkowego dopiero w momencie agresywnej indoktrynacji religijnej opartej na skrajnie dualistycznych koncepcjach, które pozwoliły stworzyć w naszych umysłach ten Meta Program, na którym oparta jest cała przesiąknięta lękiem i strachem współczesna cywilizacja. Egotyczny kozioł z rogami, piekielne otchłanie, nie znające końca potępienie. Zindoktrynowani zagubieni ludzie sali się Kapłanami, by z szaleńczą graniczącą z obsesją „wiarą” zarażać każdy kolejny umysł, warunkować każde kolejne pokolenie i wtłaczać w swój symboliczno – mechaniczny kołowrót „grzechu” – kolejne urojenie oparte na zaszczepionej przed wiekami chorobie. Ten rodzaj myślenia jest esencją Przemocy, który odbiera człowiekowi wolność wyboru własnej drogi zgodnej ze swoją wrażliwością i wyobraźnią, ponieważ doktryna nakazuje przyjęcie chrztu zupełnie nieświadomym istotom, które są po prostu malutkimi dziećmi i ich zalęknieni rodzice z czystym sercem i nadzieją na tak zwane „zbawienie” wciskają je w szpony kolejnej doktryny, której ofiary można liczyć w grubych milionach zgładzonych istot ludzkich, które nie przyjęły tego „dobrodziejstwa”.

Ten sztuczny sformatowany bezsensownym cierpieniem świat jest naszpikowany krwawym i okrutnym symbolizmem, który wciąż bez ustanku dba by Program Ofiary mógł wciąż drenować nasze zdewastowane umysły. Jesteśmy jak szeregowo podpięte bezpieczniki, które dobrze podzielone odpowiednimi doktrynami i poglądami mogły bez ustanku prowadzić wojny podczas gdy tworzący je bezlitosny system trwał nie naruszony – Programowanie – Powielanie – Eksploatacja. Nazywam to Oceanem Absurdu. Dla kogoś, kto próbuje nie ulegać temu, odzyskiwać autentyczne poczucie swojego życia, swojej wrażliwości i mocy ten sztuczny „cywilizowany” świat jest jak sen szaleńca, makabryczny obdarty z sensu i znaczenia Spektakl.

Teatr Telewizji. Masowe Programowanie bez precedensu od kolebki, aż po grób. Masowe rozprzestrzenianie Koncepcji – opinie, uprzedzenia udające fakty – tutaj główną rolę gra selekcja – montaż obrazów – sam ich wybór i zestawienie, które jest sugerowaniem obrazu rzeczywistości. W praktyce wygląda to tak, że szukamy anomalii, które są odstępstwem od normy, ponieważ to właśnie wybija nas z pewnej egzystencjalnej rutyny, życiowego szczurzego koła – zaprogramowanego codziennego obrotu spraw, które głównie polega na zaspokajaniu podstawowych potrzeb – w praktyce na przetrwaniu – zaprogramuj się do funkcji, powielaj wyuczone schematy i eksploatuj – konsumuj. Odkrywamy, że anomalie budzą największe emocje, głównie oparte na lęku – na tej tendencji umysłu do niepokoju, zatem intensyfikujemy je nadając jedne po drugich od wiadomości po rozrywkę. Tworzymy w ten sposób Wizję Świata. „Obraz rzeczywistości” naładowany poczuciem zagrożenia. Wojny, klęski, morderstwa, handel narkotykami, sex, przemoc i rock and roll. Swoisty pato stream nadawany 24/7. Wiadomo – obraz wart tysiąca słów, zatem cała kultura medialna staje się obrazkowa, wręcz groteskowo komiksowa. Tutaj odkrywamy, że stres rodzi potrzebę odreagowania pojawia się – oferta antidotum, lekarstwo marketingu – powstaje idealne połączenie – pożądania i lęku. Strach i nadzieja. Reklama staje się obietnicą – opakowanym rajem w promocji, do którego możesz „odjechać” na krótkie chwile w swojej absurdalnej pogoni za wyobrażonym szczęściem, które zawsze jest gdzieś indziej niż miejsce / stan w jakim się znajdujesz. Chcesz posiadać szczęście, nabyć je w dobrej cenie – „szczęście” staje się tanim masowym produktem, plastikową chińską podróbką – ciuchem, samochodem, wycieczką, konsolą do gier, weekendowym kursem samorozwoju, lodówką pełną pokarmu instant. To „szczęście” staje się tak krótkotrwałe, że trzeba je produkować z chwili na chwilę non stop. Cały uprzemysłowiony świat zmienia się w jedną wielką fabrykę masowego szczęścia. Zapotrzebowanie jest ogromne – miliardy szukających szczęścia istot.

Zrzut ekranu 2020-04-07 o 22.33.08

Teraz pojawia się kolejny problem, który staje się Meta Problemem – odkrywamy, że masowa produkcja szczęścia powoduje narastanie nieszczęścia. Tak zwane Skutki Uboczne. Jakieś resztki przyzwoitości nakazują nam, że trzeba o tym mówić – tutaj manifestuje się prawdziwa rola dziennikarstwa – jego autentyczna misja. Informowanie o tym – co TAK NAPRAWDĘ – ma znaczenie. Przez dziesiątki lat ignorujemy te informacje i tych ludzi zahipnotyzowani Spektaklem Szczęścia w Nieszczęściu – marchewką i kijem, zabiegani, zarażeni chorobą wściekłych ludzi – pandemią pożądania, strachu i lepiącej to wszystko ignorancji – kodami Symulacji. Naturalnie pojawia się ten sam schemat w odwróconej proporcji – wynaturzenie. Media alternatywne – tykające budziki – bomby informacyjne bazujące głównie na ukazywaniu wspomnianych Skutków Ubocznych, które teraz są główną chorobą całej cywilizacji. To skondensowane wizualne objawienia apokalipsy w formie zestawionych negatywizmów, filmiki budzące szok i grozę opowiadające o świecie wiecznego spisku – robione na kolanie przy chińskich laptopach. Scenariusz jest kosmiczny – od gadów w przestworzach, kosmiczne federacje, po rządy okultystycznych wampirów, zjadających dzieci celebrytów i masowe mordowanie przez koncerny farmaceutyczne, bioinżynierię i nadciągający stan orwellowskiego świata – państwa totalnej brutalnej kontroli. Świat 5 G. Szerokopasmowy koszmar. Zamiast przebudzenia – mamy eskalację szaleństwa, tworzenie gęstej i dusznej przestrzeni pełnej spisku, ukrytych agend, która kończy się kompletnym zrujnowaniem zdrowego rozsądku, wytwarzamy paranoiczny umysł, który w swoim zagubieniu i dezorientacji staje się agresywny i arogancki – przekonany o swoim „przebudzeniu”. Spisek staje się masowy, przestaje być elitarny – wchodzi do mainstreamu staje się główną atrakcją, nowym serialem – skutkiem tego nikt nie ufa nikomu. Wszyscy mogą być potencjalnie podstawieni, pracować dla tej drugiej „ciemnej strony” nawet twój sąsiad. Skutki uboczne ujawniania spisków.

Kiedy zaczynamy funkcjonować w swoim więzieniu umysłowym, w swoich koncepcjach, w urojonej narracji opartej na paranoicznej wizji, że światem rządzi Zły Demiurg, Upadły Anioł czy Raptylska Agenda, albo Oświeceni Sataniści możemy po raz kolejny pozbyć się odpowiedzialności za udział w Spektaklu, wciąż i wciąż wskazywać winnych i przede wszystkim przestajemy zauważać, że sami stajemy się nośnikiem zła – poprzez swoje myśli, słowa i działania. Kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamień. To jest właściwe nauczanie w tym Czasie. Ten świat tworzy się w każdej jednej chwili i dla mnie stanowi obraz nas wszystkich. To jest Chaos – zglobalizowany, przeładowany informacją i negatywnymi emocjami kolektywny umysł. Mamy wystarczająco dużo wolności by odkryć kim tak naprawdę jesteśmy i moim zdaniem mamy wystarczająco dobra w sobie by zmieniać samych siebie, czuć dobro – to widzieć dobro, widzieć dobro – to robić dobre, wartościowe rzeczy w swoim życiu, robić dobre rzeczy to zmieniać wizję życia. Stać się medium pozytywnej zmiany. Życzliwość, dobra wola. Ufność, że pod tym wszystkim jest miłość i zrozumienie. Czy mamy w sobie Pokój dla siebie i świata? Czujemy się jak ofiara spisku, czy ludzie, którzy mają zdolność tworzenia życia? Tutaj jest ten wybór, to nie jest polityka. To jest nasze życie. Nikt z nas nie ucieknie przed skutkami własnych działań.

Wszystkiego dobrego dla wszystkich.
Tych „dobrych” i tych „złych”.
Pokój.

Nazywam się Marcin Piniak studiowałem dziennikarstwo i fascynuje mnie aspekt komunikacji, a szczególnie tej jaką nawiązujemy sami z sobą przekierowując uwagę z zewnętrznego świata ku naszej autentycznej naturze. Twórczość jest dla mnie odruchem, czymś niemal biologicznym, czymś co pomaga mi żyć. Jest w swojej esencji drogą duchową i nauką Obecności i Wrażliwości. Ten świat potrzebuje ludzi z wyobraźnią i pasją, którzy mają w sobie tą cudowną ciekawość i życzliwość. Człowiek, który realizuje swój potencjał jest człowiekiem szczęśliwym i to powoduje, że na tym świecie jest mniej cierpienia. To najważniejszy powód dla którego warto to robić. Reszta jest tylko dodatkiem. Piszę, gotuję, fotografuję i nagrywam felietony video i audio. Opublikowałem alegoryczną powieść „17” o cieniach zachodniej cywilizacji i procesie transformacji, którą napisałem podróżując londyńskim metrem. Nasze życie jest opowieścią, którą warto zapisać. Tym właśnie się zajmuję.

SOCIAL MEDIA:

Zwykły wpis
DUCH, VLOG

GRUPA KONTROLNA 

Nasze osobliwe metafizyczne opinie w godzinie udręki są jak zabawki przy łóżku śmiertelnie chorego dziecka.

Samuel Taylor Coleridge

Za­po­mnij o do­sko­na­łej spo­łecz­no­ści i do­sko­na­łej isto­cie ludz­kiej. Po pro­stu spójrz na to jak funk­cjo­nu­jesz. To jest ważna rzecz. To kul­tura unie­moż­li­wiła or­ga­ni­zmowi w pełni roz­kwit­nąć w swo­jej wy­jąt­ko­wo­ści. Umie­ściła ona złą rzecz – osobę do­sko­nałą – przed czło­wie­kiem. Cała rzecz zro­dziła się z od­dzie­la­ją­cej świa­do­mo­ści ludz­ko­ści. Nic nam to nie przy­nio­sło poza prze­mocą. Dla­tego żadni dwaj guru, ani zba­wi­ciele, ni­gdy się nie zga­dzają. Każdy chce wy­chwa­lać swój wła­sny non­sens.

U. G. Krishnamurti

Prepers jest tutaj archetypem. Zdemolowanym człowiekiem szukającym wolności i spokoju, który był już w tym miejscu w którym większość z was wciąż jest i coś przeczuwa, głęboko poza mechanizmem zmysłów i zmyślenia. Tym co ukazuje nam poziom naszego zamroczenia jest brak czasu, brak możliwości zatrzymania, brak zdolności widzenia poza to co „jest”. To coś to tak naprawdę widmo – konstrukt zainstalowany w naszym masowym komputerze – kolektywnym polu zmutowanego umysłu – roju, który nie widzi siebie poza sobą, nie rozpoznaje wizji – pustki. Wszystko wygląda fizycznie i solidnie i jest zapakowane w logiczne pudełko Mózgogłowia. To wielki Procesor – Programator. Cybernetyczno – biologiczny Meta – Mag stworzony z czarnej materii naszej Nieświadomości. W tym rozumieniu tą Symulację kontrolują Mroczne Siły, dlatego ma ona tak okrutną postać i jest zagęszczona – do bólu. Był kiedyś taki Soter, który ukazał nam, że istnieje możliwość wyzwolenia nawet poprzez Ból. Jednak musisz przekroczyć utożsamienie, przekroczyć pogląd. Musisz zhakować Oprogramowanie Mózgogłowia. 

Być poza lękiem i nadzieją, zaprzestać jakiejkolwiek projekcji, ponieważ projekcja jest infekcją choroby umysłów. Rezultatem jest znormalizowane szaleństwo – cywilizacja pogrążona w absurdalnych marzeniach o urojonej potędze gdzie przetrwanie staje się obsesją, która niszczy i pożera wszystko co ma w sobie choć odrobinę wolności w prawdziwym znaczeniu. Wszystko upodabnia i czyni na swoją chorą modłę. Rzeczywistość staje się bezpłodna i zaprogramowana na schemat. Ten schemat staje się stylem tak zwanego życia, które w swojej istocie jest śmiercią i ucieczką przed nieprzewidywalnością i magią, która jest prawdziwym językiem Wszechświata, bowiem w obecnej formie jesteśmy jedynie replikami ludzkich istot skazanymi wyrokiem Ignorancji na ciągłe powtórzenie. Inkarnacyjny Bęben Maszyny Losującej, który wypluwa nas w Chaotyczną Otchłań Warunku, gdzie bez ustanku szukamy i gonimy za Niemożliwym. Mało kto się orientuje, że w istocie Odpuszczenie jest Kluczem do Wyzwolenia, pozwolić by to wszystko działo się bez naszego udziału – bez tak i nie, bez 0 i 1.

Cały pro­blem po­wstał w mo­men­cie, gdy czło­wiek zde­cy­do­wał, że wszech­świat zo­stał stwo­rzony dla jego wy­łącz­nej przy­jem­no­ści. Na­rzu­ci­li­śmy na­tu­rze po­ję­cie ewo­lu­cji i roz­woju. Nasz umysł, bo nie ma jed­nost­ko­wych umy­słów, tylko umysł, który jest zbio­rem ca­łej wie­dzy i do­świad­czeń czło­wieka, stwo­rzył po­ję­cie psy­chiki i ewo­lu­cji. Roz­wi­jają się tylko tech­no­lo­gie, pod­czas gdy my jako ga­tu­nek zbli­żamy się do cał­ko­wi­tego znisz­cze­nia nas i świata. Wszystko co znaj­duje się w świa­do­mo­ści czło­wieka pcha cały świat, który na­tura pra­co­wi­cie stwo­rzyła, w kie­runku znisz­cze­nia. Nie na­stą­piły zmiany ja­ko­ściowe w my­śle­niu czło­wieka. Tak samo czu­jemy się za­gro­żeni przez na­szych są­sia­dów, jak ja­ski­niowcy w sto­sunku do swo­ich. Je­dyną rze­czą, która się zmie­niła, jest na­sza umie­jęt­ność nisz­cze­nia na­szego są­siada i jego wła­sno­ści. Prze­moc jest in­te­gralną czę­ścią pro­cesu ewo­lu­cyj­nego. Prze­moc jest nie­zbędna do prze­ży­cia ży­ją­cego or­ga­ni­zmu. Nie mo­żesz po­tę­piać bomby wo­do­ro­wej, po­nie­waż jest ona roz­sze­rze­niem po­li­cjanta i two­jego pra­gnie­nia by­cia chro­nio­nym. Gdzie na­kre­ślisz li­nię? Nie mo­żesz. Nie mamy moż­li­wo­ści od­wró­ce­nia ca­łej sprawy.

U. G. Krishnamurti

Kiedy odpuszczasz całe to Zaprogramowane Pole staje się jedynie przejawem Potencjału – Bogactwem Wizji czymś co nie może cię już wikłać w swoją grę, bowiem wiesz, że jest to coś pozbawione realności – jest ciągłą i nieprzerwaną zmianą opartą na dychotomii potwierdzenia i zaprzeczenia, co generuje potrzebne do tego wszystkiego Napięcie. Kiedy je uwalniasz w sobie odkrywasz nieskończony potencjał energii, który staje się Samowyzwoleniem – ścieżką poza wysiłkiem i dyscypliną, poza osiąganiem. Kiedy coś „osiągasz” wówczas musisz to „utrzymać” – dlatego tak zwany w tym świecie „sukces” jest absurdem – ponieważ czego byś nie osiągnął i tak to stracisz. To absolutnie pewne, ponieważ tam gdzie jest wysiłek jest chcenie, a tam gdzie jest chcenie jest brak, a tam gdzie jest brak nie istnieje stan szczęścia. Stan Szczęścia jest poza wysiłkiem i poza osiąganiem, nie jest wynikiem żadnego działania – prawie nikt tego tutaj nie rozumie dlatego ten świat jest Absurdem. Wszystko jest tylko na chwilę – taki jest rzeczywisty stan jednak my wciąż wierzymy że możemy osiągnąć coś trwałego dla czegoś co z samej swojej natury jest fundamentalną iluzją, która dzieli nas na grupę kontrolną i eksperyment czyli „władców” i „poddanych”. Tak naprawdę jest to co najwyżej śmiechu warte. 

Nie­ustanne pra­gnie­nie do­świad­czeń składa się na twoją „te­raź­niej­szość”, która jest zro­dzona z prze­szło­ści. Patrz. Tu przed tobą jest mi­kro­fon. Pa­trzysz na niego. Czy moż­liwe jest, że­byś pa­trzył na niego bez słowa „mi­kro­fon”? Na­rzę­dzie, któ­rego uży­wasz do pa­trze­nia i do­świad­cza­nia mi­kro­fonu, jest prze­szło­ścią, twoją prze­szło­ścią. Je­żeli to się do­strzeże, przy­szłość nie ist­nieje wcale. Je­dy­nym „miej­scem”, gdzie może po­ja­wić się przy­szłość, jest chwila te­raź­niej­sza. Nie­stety, to co działa w chwili te­raź­niej­szej, jest prze­szło­ścią.

Twoja prze­szłość two­rzy twoją przy­szłość w prze­szło­ści by­łeś szczę­śliwy lub nie­szczę­śliwy, głupi lub mą­dry, w przy­szło­ści bę­dziesz prze­ci­wień­stwem tego. Wtedy przy­szłość nie może się ni­czym róż­nić od prze­szło­ści. Kiedy prze­szłość nie działa, w ogóle nie ma „te­raź­niej­szo­ści” bo to co na­zy­wasz „te­raź­niej­szo­ścią” jest prze­szło­ścią po­wta­rza­jącą sie­bie. W praw­dzi­wym sta­nie „tu i te­raz” nie działa prze­szłość, a za­tem i przy­szłość. Nie wiem czy mnie ro­zu­miesz…. Je­dy­nym spo­so­bem na prze­trwa­nie prze­szło­ści i pod­trzy­my­wa­nie swo­jej cią­gło­ści jest nie­ustanne żą­da­nie do­świad­cza­nia w kółko tej sa­mej rze­czy. Dla­tego ży­cie stało się nudne. Ży­cie stało się nudne, po­nie­waż zro­bi­li­śmy z niego po­wta­rzalną rzecz. Więc, to co omył­kowo na­zy­wamy „te­raź­niej­szo­ścią”, jest w rze­czy­wi­sto­ści po­wta­rza­jącą się prze­szło­ścią pro­jek­tu­jącą fik­cyjną przy­szłość. Twoje cele, twoje po­szu­ki­wa­nia, twoje aspi­ra­cje są ma­te­ria­łem w tej for­mie.

U. G. Krishnamurti

Dualistyczna projekcja jest wojną proxy. „Dobro – Bóg” walczy ze „Złem – Diabłem” poprzez nasze ciała, energię i umysły. Grupa Kontrolna jest świadoma tej fundamentalnej i głęboko zaprogramowanej fiksacji – używa tego przez cały czas swojego panowania. To tworzy posłuszeństwo ponieważ zawsze czekasz na ostateczny wynik, który w codzienności nigdy się nie zgadza i zaprogramowany tak umysł w ogóle tego nie zauważa, ponieważ ma naturę dysocjacji – działa w ciągłym wyparciu i zaprzeczeniu, bowiem nie możesz w kategoriach „dobra” wyjaśnić pochodzenia tego świata kiedy jesteś naprawdę Przytomny. Przytomność to stan poza Hipnozą Programów Mózgogłowia, po prostu widzisz wszystkie te mechanizmy manipulacji i kontroli, ponieważ zaczynasz być świadomy samego siebie i tego w jaki sposób ty sam zostałeś „stworzony” przez Maszynę. Widzisz Prawdę, która Boli. Jednak ten Ból jest innej natury, jest drogą przebudzenia ze Snu, jest czymś koniecznym kiedy śpisz i ma określoną funkcję i rolę. Otwiera nasze Serce i ukazuje nam, że wszystkie istoty rodzą się bezbronne skazane wyrokiem swoich własnych działań na ten właśnie Ból, który jest przeciwieństwem Pustej Obietnicy „szczęścia” i ma prawdziwy potencjał wyzwolenia. Dlatego zawsze Prawdziwa Droga ma bardzo mało adeptów, ponieważ jest w jawnej sprzeczności z „Obietnicą” w zamian za posłuszeństwo i bezmyślność. Prawdziwa Droga oznacza Przebudzoną ze snu Świadomość, która przestaje mamić i uciekać przed tym Bólem, ponieważ ten Ból w swojej esencji jest Mądrością, która rodzi bezgraniczne Współczucie wobec wszystkich i wszystkiego co cierpi. To w tym miejscu rodzi się Soter – Istota, która z własnej woli wraca w Warunek by pracować na rzecz wyzwolenia dla wszystkich bez wyjątku. 

SPISEK IGNORANCJI

Grupy Kontrolne od początku czasu tworzą tak zwane Systemy Zarządzania. Wielki Mroczny Porządek zainstalowany na modułach nieświadomości i strachu. Wiedza o naturze Ducha zostaje przywłaszczona i ukryta przez Czarnych Magów, a w zamian tego dostajemy systemy wierzeń i doktryny, których rolą jest uwięzienie nas na prymitywnym poziomie mechanicznej percepcji i naiwnej religijności obliczonej na zysk w postaci uległości. Jak głęboko trzeba być zamroczonym by nie widzieć czym w rzeczywistości obecnie są te wszystkie struktury oparte na skrajnej formie materializmu i pożądania. Kim są ci kapłani przebrani w te wszystkie uniformy przepychu i absurdalne insygnia urojonej władzy, które wciąż jeszcze mają moc hipnotyzowania zaprogramowanych tłumów, żeby nie widzieć, że w tym wszystkim króluje nicość. 

Dlatego przyjdzie dużo Bólu. 

To jest nieuniknione, ponieważ człowiek musi zrozumieć co ze sobą zrobił i na co pozwolił w wyniku oddania własnej wolności i wyparcia Ducha. Musi odkryć prawdę o wszystkich tych Obietnicach i ujrzeć prawdziwe oblicza swoich „autorytetów” i „mistrzów”. To wszystko jest przed nami – i to jest prawdziwą „apokalipsą” – Ujawnieniem. 

Na przysłowiowy koniec:

Sprze­dają ci du­chowe „ta­bletki”, du­chową mor­finę. Bie­rzesz ten nar­ko­tyk i idziesz spać. Ostat­nio na­ukowcy udo­sko­na­lili ta­bletki na wy­wo­ła­nie przy­jem­no­ści, za­żyć je jest znacz­nie ła­twiej. Ni­gdy nie ude­rza cię to, że Bóg i oświe­ce­nie, o które za­bie­gasz, są po pro­stu naj­wspa­nial­szymi przy­jem­no­ściami, które po­nadto wy­na­la­złeś, żeby uwol­nić się z bo­le­snego stanu, w któ­rym cią­gle prze­by­wasz. Twój bo­le­sny, neu­ro­tyczny stan jest spo­wo­do­wany pra­gnie­niem uzy­ska­nia dwóch sprzecz­nych rze­czy jed­no­cze­śnie.

U. G. Krishnamurti

Nazywam się Marcin Piniak studiowałem dziennikarstwo i fascynuje mnie aspekt komunikacji, a szczególnie tej jaką nawiązujemy sami z sobą przekierowując uwagę z zewnętrznego świata ku naszej autentycznej naturze. Twórczość jest dla mnie odruchem, czymś niemal biologicznym, czymś co pomaga mi żyć. Jest w swojej esencji drogą duchową i nauką Obecności i Wrażliwości. Ten świat potrzebuje ludzi z wyobraźnią i pasją, którzy mają w sobie tą cudowną ciekawość i życzliwość. Człowiek, który realizuje swój potencjał jest człowiekiem szczęśliwym i to powoduje, że na tym świecie jest mniej cierpienia. To najważniejszy powód dla którego warto to robić. Reszta jest tylko dodatkiem. Piszę, gotuję, fotografuję i nagrywam felietony video i audio. Opublikowałem alegoryczną powieść „17” o cieniach zachodniej cywilizacji i procesie transformacji, którą napisałem podróżując londyńskim metrem. Nasze życie jest opowieścią, którą warto zapisać. Tym właśnie się zajmuję.

SOCIAL MEDIA:

Zwykły wpis
PIRACKIE WIEŚCI

KTO TRZYMA SIĘ DROGI

Poza zainteresowaniem historyków, Tao Te Ching ma szczególne znaczenie dla każdego, kto próbuje znaleźć zdrową ścieżkę w dzisiejszym świecie. Znajdujemy się na ostatnim etapie największego imperium, jakie kiedykolwiek istniało lub prawdopodobnie kiedykolwiek powstanie. Technologia oparta na paliwach kopalnych zaprowadziła ludzkość dalej niż kiedykolwiek od natury. Nie stało się tak dlatego, że ludzie są z natury źli; jesteśmy wyrazem natury. Jesteśmy po prostu ofiarami naszego własnego sukcesu: ewolucja społeczna doprowadziła niektóre społeczeństwa do rozwoju kapitalizmu, który następnie umożliwił im dostęp do paliw kopalnych i ich wykorzystanie. Tymczasowo przekroczyliśmy limity natury, jeśli chodzi o wielkość naszej populacji, nasze ogólne wskaźniki zużycia energii i materiałów oraz ilość zanieczyszczeń, które wypluwamy. W rezultacie imponujące struktury społeczne, gospodarcze i technologiczne, które zbudowaliśmy w ciągu ostatnich kilku stuleci, mogą się zawalić. Kiedy to nastąpi, możemy wkroczyć w nasz własny okres Walczących Królestw.

Nieuniknione jest, że ci, którzy przeżyją, będą próbowali nadać sens temu, co się stało. Po upadku mogą pojawić się neokonfucjaniści, którzy obiecują, że cywilizacja znów będzie wielka dzięki posłuszeństwu wobec autorytetów i kultowi przeszłości. Mogą też pojawić się wędrowni mędrcy, którzy uczą swoich wyznawców czerpania z natury i prostoty.

Richard Heinberg

KTO TRZYMA SIĘ DROGI

Zbieraj siły ducha,

dbając o życie, trzymając się drogi.

Zbieraj siły ducha od początku,

a podwoisz swoją moc,

będziesz niezniszczalna.

Kiedy nic cię już nie niszczy, nic nie ogranicza,

świat fizyczny, cały, legnie ci u stóp.

Nie odchodź od Matki stu tysięcy rzeczy,

a będziesz trwała długo.

Niech twoje korzenie sięgają głęboko,

niech pień będzie mocny.

Ursula K. LeGuin. „Księga Drogi i Dobra”. 

Pożyj długo, patrząc długo. Tao Te King – Księga Drogi i Dobra – powstała prawdopodobnie dwadzieścia pięć stuleci temu, napisał ją ktoś, kto być może nazywał się Lao Tzu, a żył w tym samym mniej więcej czasie, co Konfucjusz. Nic pewnego o tej księdze powiedzieć nie sposób, poza tym, że to dzieło chińskie, bardzo stare i że przemawia do czytelników na całym świecie, jakby je napisano zaledwie wczoraj.

Pierwszym egzemplarzem Tao Te King, jaki miałam w ręku, była edycja Paula Carusa z 1898 roku, oprawiona w żółte płótno, na którym wytłoczono, w kolorach niebieskim i czerwonym, chińskie wzory i znaki. Był to otoczony czcią przedmiot tajemnicy, któremu wkrótce zaczęłam blisko się przyglądać i którego wnętrze zafrapowało mnie bardziej niż jego oprawa. Egzemplarz należał do mojego ojca; często go czytał. Pewnego razu zobaczyłam, jak podczas lektury robi notatki, zapytałam, po co. Odparł, że zaznacza te wiersze, o których odczytanie chciałby poprosić na własnym pogrzebie. I tak się stało, przeczytaliśmy zaznaczone fragmenty podczas jego żałobnego nabożeństwa.

Nadal mam tę książkę, teraz już dziewięćdziesięcioośmioletnią, dodatkowo ozdobioną czerwoną taśmą, wzmacniającą jej grzbiet; zaznaczyłam w niej fragmenty, które chciałabym, żeby odczytano na moim pogrzebie. W Komentarzu wyjaśniam, czemu czuję się tak szczęśliwa, że akurat to wydanie dzieła Lao Tzu wpadło mi w ręce. Tutaj tylko przyznam: miałam wielkie szczęście, że odkryłam go w tak młodym wieku i mogłam żyć z jego księgą przez całe swoje życie.

W Komentarzu wyjaśniam również inne sprawy związane z moją wersją Tao Te King – piszę o tym, jak ją robiłam. Tu wyjaśnię krótko, dlaczego.

Tao Te King napisana została częściowo prozą, częściowo wierszem. Ale w dzisiejszym rozumieniu poezji – postrzeganej nie jako rym i metrum, ale uporządkowane, intensywne użycie języka – cała Księga jest poezją. Chciałam uchwycić tę poezję, jej zwięzłe, nieoczywiste piękno. W swoich sieciach większość tłumaczy wyławia z Księgi znaczenia, ale czyni to prozą, pozwalając, by piękno wymknęło się im przez oka sieci. W poezji tymczasem piękno nie jest dekoracją; jest znaczeniem. Jest prawdą. Nie jestem w tym poglądzie odosobniona.

Autorzy naukowych przekładów Tao Te King jako podręcznika dla władców używają słownictwa, które podkreśla wyjątkowość taoistycznego „mędrca”, jego męskość, władzę. Większość popularnych edycji zachowuje ten język i dalej go zubaża. Ja zaś chciałam stworzyć wersję Tao Te King, która byłaby przystępna zarówno czytelnikom, jak i czytelniczkom, współczesnym, niewyrafinowanym, niesprawującym władzy, którzy nie szukają ezoterycznych tajemnic, ale nasłuchują głosu przemawiającego wprost do duszy. Chciałabym, żeby takie czytelniczki i tacy czytelnicy zrozumieli, dlaczego tak bardzo kochano tę księgę przez dwadzieścia pięć wieków.

Tao to księga, którą można pokochać chyba najbardziej ze wszystkich wielkich religijnych ksiąg: jest bowiem zabawna, przenikliwa, życzliwa i skromna, szokuje, nie niszcząc niczego, i nieskończenie nas orzeźwia. Spośród wszystkich głębokich źródeł w niej bije woda najczystsza. Dla mnie to także źródło najgłębsze. 

Ursula K. Le Guin

Nazywam się Marcin Piniak studiowałem dziennikarstwo i fascynuje mnie aspekt komunikacji, a szczególnie tej jaką nawiązujemy sami z sobą przekierowując uwagę z zewnętrznego świata ku naszej autentycznej naturze. Twórczość jest dla mnie odruchem, czymś niemal biologicznym, czymś co pomaga mi żyć. Jest w swojej esencji drogą duchową i nauką Obecności i Wrażliwości. Ten świat potrzebuje ludzi z wyobraźnią i pasją, którzy mają w sobie tą cudowną ciekawość i życzliwość. Człowiek, który realizuje swój potencjał jest człowiekiem szczęśliwym i to powoduje, że na tym świecie jest mniej cierpienia. To najważniejszy powód dla którego warto to robić. Reszta jest tylko dodatkiem. Piszę, gotuję, fotografuję i nagrywam felietony video i audio. Opublikowałem alegoryczną powieść „17” o cieniach zachodniej cywilizacji i procesie transformacji, którą napisałem podróżując londyńskim metrem. Nasze życie jest opowieścią, którą warto zapisać. Tym właśnie się zajmuję.

SOCIAL MEDIA:

Zwykły wpis
PIRACKIE WIEŚCI

PRZYSPIESZENIE

Kapitalizm jest nieuporządkowanym i amoralnym globalnym systemem gospodarczym i państwowym pozbawionym jakiejkolwiek realnej zdolności do zrównoważonej reorientacji i de-toksykacji relacji człowieka ze środowiskiem naturalnym. Coraz bardziej zatruty świat zdominowany przez kapitalistycznych imperialistów i podzielony na dziesiątki konkurujących ze sobą państw narodowych nie jest racjonalny.  Jest anarchiczny, konkurencyjny i eksterministyczny, tak fundamentalnie społeczno-patologiczny, że postrzega ekologiczne zniszczenia, które generuje, jako źródło nowych możliwości zysku – na przykład nowe szlaki żeglugowe dostępne w regionach wcześniej pokrytych lodem. Długoterminowe dobro wspólne jest nieustannie pokonywane przez krótkoterminowe zyski rządzącej klasy inwestorów pod panowaniem kapitału. A klasa ta zbyt dużo zainwestowała w paliwa kopalne (zarówno bezpośrednio, jak i pośrednio), aby pozwolić rządom pod burżuazyjną kontrolą (niezależnie od ich demokratycznych pozorów) na utrzymanie tych zasobów w ziemi, zanim wydobycie i spalanie węgla, ropy i gazu popchnie planetę poza nieodwracalne punkty krytyczne niekontrolowanego ocieplenia.

Paul Street

Nazywam się Marcin Piniak studiowałem dziennikarstwo i fascynuje mnie aspekt komunikacji, a szczególnie tej jaką nawiązujemy sami z sobą przekierowując uwagę z zewnętrznego świata ku naszej autentycznej naturze. Twórczość jest dla mnie odruchem, czymś niemal biologicznym, czymś co pomaga mi żyć. Jest w swojej esencji drogą duchową i nauką Obecności i Wrażliwości. Ten świat potrzebuje ludzi z wyobraźnią i pasją, którzy mają w sobie tą cudowną ciekawość i życzliwość. Człowiek, który realizuje swój potencjał jest człowiekiem szczęśliwym i to powoduje, że na tym świecie jest mniej cierpienia. To najważniejszy powód dla którego warto to robić. Reszta jest tylko dodatkiem. Piszę, gotuję, fotografuję i nagrywam felietony video i audio. Opublikowałem alegoryczną powieść „17” o cieniach zachodniej cywilizacji i procesie transformacji, którą napisałem podróżując londyńskim metrem. Nasze życie jest opowieścią, którą warto zapisać. Tym właśnie się zajmuję.

SUBSKRYBUJ PIRACKIE WIEŚCI:

SOCIAL MEDIA:

Zwykły wpis
PIRACKIE WIEŚCI

ODZYSKAĆ SIEBIE

Dla tych z nas, którzy zrodzeni zostali w niewoli ozłoconej krwią i potem mających mniej szczęścia niewolników, wyzwanie prowadzenia życia, które warto żyć i przeżywania historii, które warto opowiadać to proces długotrwały i trudny; ale stawienie mu czoła w każdym momencie wymaga jedynie kwestionowania tej niewoli.

Kiedy walczymy, walczymy o nasze życia.

Noam Deguerre, CrimethInc, Black Writers Bloc “Walcząc o nasze życia”

Zawsze starałem się żyć po swojemu, według swojego aktualnego planu w danej chwili, w danym przez absurdalny los tak zwanym momencie. Ten indywidualny i jedyny w swoim rodzaju plac wolności jest nam wrodzony, jest nieodłącznym składnikiem naszego wolnego ducha, tego co w nas żywe i wciąż głodne doświadczeń. Tego co ma pierwotny instynkt, wyzwalającą radość, która potrafi manifestować się spontanicznie tylko z samego faktu bycia żywym w tym świecie, który jawi się jako zaprogramowana pogarda dla wolności. W celi tego więzienia twoja wolność jest reglamentowana, masz wymyślone prawa i wymyślone obowiązki, jesteś udomowiony, zapominając że kiedyś, kiedyś byłeś dzikim wilkiem, kochającą bestią zdolną zabijać i dawać życie, która była władcą swojego świata, którego nie chroniły żadne granice, nie pilnowali żadni strażnicy, nie posiadali żadni władcy. Otwarte nieskończone gwieździste niebo, mroźny i orzeźwiający podmuch wiatru, ziemia, która pachniała dzikimi ziołami, życiodajny strumień u podnóża strzelistej góry. Wszystko to było twoim królestwem, domem bez ścian, krajem i ojczyzną pozbawionym flag i koślawego języka zrodzonego z myśli.

Prawdziwą religią było Życie. Nic więcej. Żadnych błagalnych pieśni, wylęknionych modlitw, żarliwych hymnów. Żadnego bohaterstwa, żadnej legendy. Ten świat niewyczerpany, pełen potencjału niewyrażalnej przygody, którą trzeba było przeżyć do samego szpiku, do rdzenia przez trzewia. Płonący żywym ogniem wschód słońca, który wyrywał z piersi ten dziki wrzask budząc niezliczone duchy natury. Cały ten cudowny i jedyny w swoim rodzaju spektakl rozgrywający się w przestrzeni twojego bijącego serca – świadomości. Tajemnica była tajemnicą otoczona szacunkiem. Miała swoje miejsca, świątynie ukryte we mgle, których strzegły niewidoczne i przerażające mroczne siły nie znające litości i kalkulacji. Nie to nie, tak to tak. Żadnego wyrafinowanego zmyślenia, ukrytej intencji, żadnej udającej podziw pogardy. To wszystko wciąż żyje, odrodziło się jak wiele razy przedtem, nawet tutaj w tym zniewolonym bezmyślnych wyzutym z wrażliwości Zapętlonym Programie Samozniszczenia w ciałach istot czujących, które nazwaliśmy ludźmi.

Nie jesteś jedynie człowiekiem, jesteś wszechświatem, całą galaktyką nieskończonego i niewyczerpanego istnienia, jesteś w istocie cudem, czymś ze wszech miar wyjątkowym, twoje życie to wielki dar, który musisz rozpakować przekraczając rozpacz.

Ta rozpacz to Wdruk, oparty na nim żywot to Zapętlenie, a skutek obu to Eksploatacja. Znam moc swojego słowa, wiem że jest żywe i pozbawione strachu, wiem, że jest prawdziwe i wiem również, że chroni tajemnicę. Nigdy pod żadnym pozorem nie pozwoliłem jej sobie odebrać, ponieważ jest święta w najbardziej pierwotnym znaczeniu. Nie znam jej imienia, po prostu ją czuję, po prostu jej ufam bezgranicznie. Dzięki niej śmierć nigdy nie jest śmiercią, a życie jest życiem, które tańczy i nuci nawet w bezruchu. Wielki duch nas żywi nawet teraz w tym jałowym pustynnym krajobrazie bezlitosnych dusznych metropolii, nawet teraz kiedy wszystko traci swoje fałszywe z natury uzasadnienie, bo jest niczym innym jak oszustwem, które rosło niczym ropiejący wrzód i zatruwało nas na wszelkie możliwe sposoby „ozdabiając” nas fałszywą identycznością, fałszywym światem funkcji, fałszywą wiarą i fałszywą nadzieją. Ten wszechobecny rozpad jest Początkiem, który zrodzi świat na nowo, bowiem nic nigdy się nie kończy, jedynie ulega Prawu Zmiany.

Umysł (tak samo jak metale i elementy) może zostać transmutowany, od stanu do stanu; od stopnia do stopnia; od uwarunkowania do uwarunkowania; od bieguna do bieguna; od wibracji do wibracji. Prawdziwa hermetyczna transmutacja jest sztuką mentalną.

Kybalion

Dlatego Wyobraźnia jest wielkim darem, który należy przebudzić, ponieważ ma moc wyzwalania z warunku, ma potencjał wolności. Jest mocą opowieści, obrazem tak prawdziwym i potężnym, że zdolnym odwrócić Klątwę naszego Upadku w materię i śmierć. Zdolnym do otworzenia tych wszystkich bram i przejść, których nawet nie jesteśmy świadomi, bowiem pogrzebaliśmy samych siebie w cudzym śnie. Odzyskać siebie to odzyskać prawdziwe życie, autentyczną inspirację, która nie należy do nikogo prócz nas samych. Ten klucz otwiera ten Wszechświat i czyni go tętniącym życiem. Ten klucz może być słowem, może być gestem, może być milczeniem. Może być wszystkim co sprawia, że rozumiesz sercem, które nie zna pośredników. Ten klucz jest sensem ludzkiego istnienia, jego najbardziej strzeżoną tajemnicą. Ten klucz otwiera wszystkie kajdany. Ten klucz czyni Wolnym. Znalazłem go dawno temu i zawierzyłem jego mocy. Dopóki go nie odkryjesz – szukaj. Nic innego nie ma znaczenia, a dzięki niemu znaczenie będzie miało wszystko, bo wszystko ma znaczenie i nic nie jest bez znaczenia. Źdźbło pachnącej trawy, świetlik, uśmiech dziecka, błyszczący tajemnicą nad miastem księżyc.

Być może już jesteś Anarchistą

To prawda. Jeśli twoja idea zdrowych międzyludzkich relacji to obiad z przyjaciółmi, podczas którego każdy cieszy się wzajemnie swoim towarzystwem, obowiązki są przydzielone w sposób nieformalny i dobrowolny, nikt nie wydaje rozkazów i nic nie sprzedaje, to jesteś anarchistą, tak po prostu. Pozostaje tylko pytanie jak sprawić, aby więcej twoich interakcji przypominało ten model.

Za każdym razem gdy działasz nie czekając na instrukcje lub oficjalne pozwolenie, jesteś anarchistą. Kiedy ignorujesz bzdurne przepisy, kiedy tylko nikt nie patrzy, jesteś anarchistą. Jeśli nie wierzysz, że rząd, system szkolny, Hollywood czy zarząd zna się lepiej niż ty na rzeczach, które bezpośrednio dotyczą twojego tycia, też jesteś anarchistą. Jesteś anarchistą szczególnie wtedy, gdy sam wychodzisz z własnymi propozycjami, pomysłami i rozwiązaniami.

Jak widzisz, to anarchizm sprawia, że wszystko działa a życie jest interesujące. Gdybyśmy czekali, aż przywódcy, specjaliści i technicy wszystkim się zajmą, żylibyśmy w świecie, który byłby nie tylko pełen problemów ale również morderczo znudzonym i nudnym. Dziś żyjemy w świecie (morderczo nudnych!) problemów dokładnie do takiego stopnia w jakim rezygnujemy z odpowiedzialności i kontroli.

Anarchizm jest w sposób naturalny obecny w każdej zdrowej ludzkiej istocie. Nie jest koniecznie związany z podkładaniem bomb czy noszeniem czarnych masek, chociaż pewnie widziałeś to w telewizji (Czy wierzysz we wszystko, co widzisz w telewizji? To nie jest anarchizm!), Źródłem anarchizmu jest prosty impuls aby robić coś samemu: wszystko inne stąd wyrasta.

Noam Deguerre, CrimethInc., Black Writers Bloc “Walcząc o nasze życia”

Odzyskać siebie to zaufać sobie. To takie proste. Nic więcej nie potrzeba, bo wszystko inne nie dotyczy istoty sprawy. Ta „sprawa” to twoje życie. To życie. Tutaj i teraz, bo kiedy je stracisz możesz uświadomić sobie w tej jednej krótkiej i bezlitosnej chwili, że twoje życie nie należało do ciebie, było wynajęte, dzierżawione, używane pod zastaw obcych poglądów, wierzeń i nakazów. I dlatego w tej brutalnej chwili nie masz niczego co może ci pomoc, ponieważ wszystko pożyczyłeś. Jakim absurdem z tej perspektywy jest dbanie o swój wizerunek, przejmowanie się tym w jaki sposób myślą o tobie, mówią o tobie, bowiem wtedy uświadamiasz sobie, że to nie ma i nigdy nie miało prawdziwego znaczenia, było czystą stratą czasu i energii. Ludzi, którzy opuścili to błędne koło można poczuć, mają inny zapach, mają światło, które żyje wewnątrz, nie jest jedynie odbitym refleksem, który chce błyszczeć, prawdziwe światło nie błyszczy. Ono tętni życiem przez cały czas i dlatego musisz je chronić, zasłaniać, ponieważ jest tajemnicą dobrego życia, nie może być perłą pożartą przez wieprze. Nie może być produktem i usługą. Ma zdolność uzdrawiania. Jest lekarstwem dla tego umierającego świata. Jest Drogą.

Nie możesz go dać nikomu, bo nikt oprócz ciebie nie będzie wiedzieć jak je użyć, co oświetlić, dokąd pójść. Każdy musi rozniecić je w sobie sam. Możesz szukać inspiracji jednak tego co naprawdę ma zdolność przebudzenia nie sposób znaleźć poza swoim własnym istnieniem takim jakie ono jest w tej właśnie chwili. Wtedy nie potrzebne ci są już potwierdzenia, nie potrzebna jest akceptacja. Po prostu jesteś w całej swojej Mocy Siebie stając się darem dla świata. Kiedy to masz nie możesz krzywdzić istnienia, możesz je wspierać, leczyć, wzmacniać. Nie boisz się życia i nie boisz się śmierci. Wszystko jest dobre takie jakie jest, mówi i świadczy swoją prawdę mądrości i ignorancji, obie są niezwykle użyteczne. Kiedy przekraczasz „dobro” i „zło” świat staje się kompletny i zwyczajny jednak ta zwyczajność jest naprawdę niezwykła. Nie możesz uwierzyć, że tak naprawdę zawsze tu była jak prawdziwe dobro, które nigdy cię nie porzuca, nigdy cię nie ocenia.

Jest zawsze.

Nazywam się Marcin Piniak studiowałem dziennikarstwo i fascynuje mnie aspekt komunikacji, a szczególnie tej jaką nawiązujemy sami z sobą przekierowując uwagę z zewnętrznego świata ku naszej autentycznej naturze. Twórczość jest dla mnie odruchem, czymś niemal biologicznym, czymś co pomaga mi żyć. Jest w swojej esencji drogą duchową i nauką Obecności i Wrażliwości. Ten świat potrzebuje ludzi z wyobraźnią i pasją, którzy mają w sobie tą cudowną ciekawość i życzliwość. Człowiek, który realizuje swój potencjał jest człowiekiem szczęśliwym i to powoduje, że na tym świecie jest mniej cierpienia. To najważniejszy powód dla którego warto to robić. Reszta jest tylko dodatkiem. Piszę, gotuję, fotografuję i nagrywam felietony video i audio. Opublikowałem alegoryczną powieść „17” o cieniach zachodniej cywilizacji i procesie transformacji, którą napisałem podróżując londyńskim metrem. Nasze życie jest opowieścią, którą warto zapisać. Tym właśnie się zajmuję.

SUBSKRYBUJ PIRACKIE WIEŚCI:

SOCIAL MEDIA:

Zwykły wpis
PIRACKIE WIEŚCI

GWIAZDY KTÓRE SPADAJĄ

Synagoga Reicherów w Łodzi – synagoga znajdująca się w Łodzi, w oficynie kamienicy przy ulicy Rewolucji 1905 roku nr 28, dawniej zwanej Południową. Jest jedyną zachowaną przedwojenną oraz jedną z dwóch czynnych synagog w Łodzi.

Wszystkie sprzeczności świata – polityczne, narodowe, finansowe, religijne – koncentrują się i najwyraźniej manifestują obecnie w Strefie Gazy. Jest to widoczne w szerokim zaangażowaniu wszystkich krajów, globalnych mediów i licznych demonstracji na całym świecie wspierających Palestynę. Sprzeczności tkwiące w konflikcie palestyńsko-izraelskim można uznać za jedne z najgłębszych. Stanowi on wojnę znaczeń, w której skrajności i fanatyzm są doprowadzane do granic możliwości. Dychotomie „biały” lub „czarny”, „za” lub „przeciw”, zwycięstwo lub śmierć nie pozostawiają miejsca na trzecią opcję. Niektórzy nie są w stanie zapomnieć niczego od Nakby z 1948 roku, podczas gdy inni pamiętają tylko 7 października 2023 roku. Dylemat istnienia meczetu Al-Aksa lub budowy Trzeciej Świątyni staje się ołtarzem dla ofiar z ludzkich istnień, zarówno arabskich, jak i żydowskich. Grzech antysemityzmu jest surowo potępiany, gdy jest skierowany przeciwko Żydom, ale często pomija się fakt, że Arabowie są również Semitami. Ponadnarodowy kapitał zaciekle broni prawa Izraela do „samoobrony”, wysyłając izraelskich żołnierzy, zmobilizowanych z całego świata, na śmierć w tunelach HAMAS-u, jednocześnie skrupulatnie obliczając przyszłe zyski z rozwoju ogromnego pola gazowego Lewiatan odkrytego u wybrzeży Gazy. Korporacyjne media, które opłakiwały pięćset dzieci zabitych podczas dwuletnich walk na Ukrainie, od niechcenia wspominają o ponad dziesięciu tysiącach palestyńskich dzieci, które zginęły w izraelskich bombardowaniach dywanowych, nie wspominając o tych rannych, uwięzionych pod gruzami lub cierpiących z powodu niedożywienia.

Proizraelscy dziennikarze zdają się ignorować fakt, że w ciągu siedmiu tygodni IDF zniszczyły dwa razy więcej budynków w północnej Gazie niż w ciągu trzech lat operacji wojskowych w syryjskim Aleppo. Przygotowują się już do triumfalnych sprawozdań z budowy pięknych nowych kibuców na wybrzeżach historycznej Palestyny, gdzie obok żydowskich osadników z całego świata, duchy zmarłych Palestyńczyków będą rzekomo żyć wiecznie. W przeszłości władze Izraela wspierały utworzenie HAMAS, początkowo przedstawianego jako organizacja charytatywna skupiająca się na edukacji religijnej i pomocy społecznej. Tel Awiw postrzegał Organizację Wyzwolenia Palestyny, kierowaną przez Jasera Arafata i obejmującą zarówno muzułmanów, jak i chrześcijan, których celem była niepodległość narodowa, jako większe zagrożenie dla Izraela. W związku z tym CIA i Izrael utworzyły i wzmocniły HAMAS w Strefie Gazy, aby rozbić narodowy ruch na rzecz wyzwolenia Palestyny. Zasadniczo Netanjahu i skrajnie prawicowi syjoniści, których reprezentuje, konsekwentnie potrzebowali wroga, aby usprawiedliwić wyburzanie palestyńskich wiosek i budowę nowych żydowskich osiedli na okupowanych terytoriach.

Akmaral Bаtalova

CZY TRZECIA WOJNA ŚWIATOWA JUŻ TRWA? >>

Chris Hedges: Chciałbym porozmawiać o twoich własnych doświadczeniach w Izraelu. Dorastałeś w kontrkulturowym środowisku i skończyłeś w Yeshiva Meah Shearim, która jest ortodoksyjną religijną częścią Jerozolimy, gdzie służyłeś w IDF – były to doświadczenia kształtujące twoje rozumienie zarówno Izraela, jak i judaizmu. Czy możesz to wyjaśnić?

Shaul Magid: Tak, byłem wędrownym Żydem, że tak powiem; kimś, kto dorastał w kontrkulturowym środowisku klasy średniej, wyjechał do Izraela i został całkowicie pochłonięty przez ten kraj, a także przez religię. Szukałem więc najbardziej ekstremalnej formy religii judaizmu i trafiłem do ultraortodoksyjnego świata Meah Shearim, który był bardzo antysyjonistyczny, ale w tamtym momencie mnie to nie dotyczyło. Przypuszczam, że szukałem alternatywnego stylu życia. W ultraortodoksji znalazłem świetny sposób na istnienie i bycie częścią równoległego świata. Z biegiem czasu rozczarowałem się tym, ponieważ moje liberalne, a nawet postępowe skłonności zaczęły zderzać się z bardzo głębokim poczuciem, z braku lepszego określenia, mizoginii i rasizmu. Czułem, że ultraortodoksi próbują utrzymać lub zachować przeszłość. To, co pierwotnie przyciągnęło mnie do syjonizmu osadników lub syjonizmu rabina Kooka, to fakt, że był to judaizm, który patrzył w przyszłość. Tak właśnie rozumiałem swoje własne doświadczenia: życie w społeczeństwie, które starało się zachować przeszłość, w przeciwieństwie do społeczeństwa, które starało się stworzyć przyszłość. Bardzo wciągnąłem się w to patrzące w przyszłość społeczeństwo, dopóki nie zacząłem dostrzegać jego podszewki pod względem tego, jak rozumiało innych ludzi, którzy tam żyli, oraz faktu, że Arabowie i Palestyńczycy nie byli uważani za część tej wizji przyszłości.

ŚMIERĆ LIBERALNEGO SYJONIZMU

Chris Hedges / The Real News Network

RABIN SHAUL MAGID O POPADANIU IZRAELA W LUDOBÓJCZY FANATYZM

Nazywam się Marcin Piniak studiowałem dziennikarstwo i fascynuje mnie aspekt komunikacji, a szczególnie tej jaką nawiązujemy sami z sobą przekierowując uwagę z zewnętrznego świata ku naszej autentycznej naturze. Twórczość jest dla mnie odruchem, czymś niemal biologicznym, czymś co pomaga mi żyć. Jest w swojej esencji drogą duchową i nauką Obecności i Wrażliwości. Ten świat potrzebuje ludzi z wyobraźnią i pasją, którzy mają w sobie tą cudowną ciekawość i życzliwość. Człowiek, który realizuje swój potencjał jest człowiekiem szczęśliwym i to powoduje, że na tym świecie jest mniej cierpienia. To najważniejszy powód dla którego warto to robić. Reszta jest tylko dodatkiem. Piszę, gotuję, fotografuję i nagrywam felietony video i audio. Opublikowałem alegoryczną powieść „17” o cieniach zachodniej cywilizacji i procesie transformacji, którą napisałem podróżując londyńskim metrem. Nasze życie jest opowieścią, którą warto zapisać. Tym właśnie się zajmuję.

SUBSKRYBUJ PIRACKIE WIEŚCI:

SOCIAL MEDIA:

Zwykły wpis