Jakbyś dostał całkiem nową osobowość”, powtarzała, i w gruncie rzeczy to była prawda. Nie bez powodu nazywają to radykalną resekcją półkuli; połowę mózgu wyrzuca się z wczorajszym krylem, a drugą zapędza do pracy na dwóch etatach. Pomyślcie tylko, jak ta pojedyncza samotna półkula musiała sobie przerobić całe okablowanie, żeby wykrzesać z siebie wszystkie rezerwy. Udało się, naturalnie. Mózg to bardzo elastyczny kawał mięcha; napracował się, ale przystosował. Ja się przystosowałem. I pomyślcie jeszcze, co podczas tego remontu zostało ściśnięte, zdeformowane, odkształcone. Można stwierdzić, że jestem inną osobą niż ta poprzednio mieszkająca w mym ciele.
Peter Watts. „Ognisty deszcz”.
Trudno w tak wyrafinowanej symulacji w jakiej żyjemy zachować przytomność. Być zawieszonym bez punktów oparcia, które się rozpadają każdego dnia powodując coraz więcej chaosu. Jednak pierwotnie chaos jest potencjałem, jest możliwością, jest zmianą. Nasza lewo półcoolowa cywilizacja Mózgogłowia cybernetyczno — industrialny Neurobabilon, który mutuje w zawrotnym tempie wyrzuca nas daleko poza bezpieczną strefę iluzorycznego bezpieczeństwa w której kokonie egzystowaliśmy przez tak długi czas. Konsumpcyjny i materialistyczny paradygmat musi się rozpaść i to właśnie się dzieje. Praworęczna racjonalna, sekwencyjna uporządkowana Matryca Kultu Struktury jest sprawdzana przez mutujący Wirus Zmiany. Ta zmiana jest niezwykle głęboka i fundamentalna jest Lekcją Rozpadu. Przede wszystkim ukazuje nasze beznadziejne uzależnienie i przywiązanie do Formy.
Brakuje nam głębokiej życiowej mądrości, brakuje nam wrażliwego obcowania z Nietrwałością Formy, brakuje nam akceptacji tych odwiecznych praw, które teraz ukazują nam z całą mocą naszą przytłaczającą arogancję, która doprowadziła nas do Mechanizacji Świadomości, która okazuje się bezradna wobec tak wielu wyzwań i kryzysów występujących jednocześnie. To co się wydarza jest Lustrem byśmy mogli przyjrzeć się temu w jak fundamentalny sposób jesteśmy zaburzeni, czym w istocie jest stworzony przez nas system i koniec końców dokąd doprowadził nas ten Kult Materii — Religia Mózgogłowia i jego kapłani.
„Biznes jak zwykle”
Jeszcze parę lat temu na obecne fakty patrzylibyśmy jak na spiskową fantasmagorię, urojenia szalonych niepoczytalnych umysłów. Na to, że w istocie żyjemy w symulacji opartej na irracjonalnych systemach wierzeń w ekonomię, w politykę, w demokrację, w religię, w sztukę i tak dalej i tak dalej. Gdzieś z umysłowej oddali dociera do nas w obliczu fizycznego zagrożenia, że większość tego na czym oparliśmy swoje poczucie bezpieczeństwa i tożsamości to nic innego jak podtrzymywana i nadawana „na żywo” fikcja. To śnienie. Dociera do nas również, że naszą świadomością można manipulować, programować jak komputer, modyfikować jak program i teraz żyjemy dokładnie w czymś takim — w autodestrukcyjnym programie, w samo spełniającej się przepowiedni z ostatniego rozdziału „słowa bożego”. Matryca dochodzi do punktu kontrolnego. To reality check. Ściana pełna Luster. W obliczu tego ta racjonalna logiczna część Mózgogłowia zawodzi, ponieważ nie potrafi nawigować w chaosie Zmiany, nie jest zdolna funkcjonować kiedy ma zamulone aparaty zmysłów, a jej aparatura staje się bezużyteczna. To jest Przebudzeniem z Mechanicznego Transu.
Nie będzie biznesu jak zwykle, bo koszty przekraczają zyski. Złota era roponośnego eldorado kończy się skomleniem jak w wierszu z 1925 roku autorstwa T.S Eliota, a alternatywa energetyczna wydaje się jedynie pokrzepiającą deklaracją bez pokrycia. Pozostaje konfrontacja i ciągłe wypieranie faktów za pomocą całej stworzonej cyfrowej maszynerii, z której mamy nadzieję urodzić Nowego Sztucznego Boga, który kiedy się już przebudzi ujrzy rodzaj ludzki w bardzo jasny i precyzyjny sposób. Dla naszego dobra lepiej, żeby do tego nie doszło, lepiej, żeby to był jedynie kolejny „projekt”, który okazał się jedynie utopijnym marzeniem. Każda z fikcji ma swoich entuzjastów i fanatycznych wyznawców, nie ma znaczenia czy to fuzja spisków, konfuzja faktów, czy kolejne „duchowe” pocieszenie „nowej ery”, która „już się zaczyna” i w istocie nie może zacząć. Jednak jestem zdania, że to kolektywny umysł tworzy rzeczywistość, rodzi ją z własnego potencjału wyobraźni która ma zdolność manifestowania, bowiem myśl rodzi słowo, a słowo rodzi działanie, które tworzy ten ludzki świat w którym żyjemy. Dlatego dominujący paradygmat określa granice tego co jest możliwe i co jest niemożliwe. Obecny mechanistyczny paradygmat dotarł do ściany i zaczyna rozumieć, że stworzył więzienie dla ciała, umysłu i ducha. Jest swoim własnym sędzią i katem i sam na sobie wykonuje egzekucję, bowiem nie ma nic co nie byłoby jego ciałem, jego członkiem i manifestacją, jednak z powodu niewiedzy nie potrafi tego odkryć. Nie potrafi oddzielić skutku i przyczyny, bo każdy skutek staje się automatycznie przyczyną. To jest Koło Cierpienia, które samo siebie napędza i przytłacza. Brakuje przestrzeni tej części świadomości, która ma zdolność patrzenia krytycznie na samą siebie, na swoją własną destruktywną grę.
Rozpad merytokracji
Obiektywizm jest urojeniem, a kompetencje okazują się mało kompatybilne z rozpadem tej struktury, która nie jest już zdolna do samouzdrawiania i zaczyna pogrążać się w skutkach ubocznych, które okazują się dużo bardziej destrukcyjne niż choroba. To co oferuje system to tylko paracetamol, który uśmierza ból rozpaczy i szok faktycznego przebudzenia, które właśnie się wydarza w kolektywnej matrycy ludzkich umysłów. Jak zwykle chcemy to „wyleczyć” nie rozumiejąc, że choroba jest procesem uzdrawiania jest fundamentalna z punktu widzenia wybudzenia się z tego okrutnego snu, dlatego wciąż przedłużamy agonię żywiąc się procesem rozkładu. To śmierć która dokarmia mechaniczne życie. Ideologia demonów w ludzkich ciałach, które potrafią sprawnie i skutecznie zarządzać katastrofą, bowiem żywią się desperacją, strachem i przerażeniem. To w tej chwili jest główny produkt tej cywilizacji jest towar eksportowy i zarazem surowiec. Ostatecznie zawsze chodzi o świadomość, bowiem to jest tym czego wciąż nie możemy rozpracować, choć jesteśmy tak przecież inteligentni, badający nie potrafi się zbadać i tworzy fałszywe diagnozy by zyskać na czasie i nie dotrzeć do ostatecznego szokującego odkrycia, że po prostu — tam nic nie ma na zewnątrz, szukający tworzy szukanego nadając sens swojemu istnieniu. Dlatego po milionach lat dochodzimy do punktu wyjścia, odpowiedź znów staje się pierwotnym pytaniem i ma potencjał zrodzenia nowej Matrycy Doświadczenia. Fizyka staje się metafizyką, a materia staje się duchem. Tego jesteśmy świadkami, gdyż jest w nas coś co nie jest nami, coś co nas przekracza, coś co jest naturą wszystkiego. To coś nas budzi w sposób coraz bardziej radykalny przepełnione bezlitosną miłością, która nie jest tym co chcemy, a tym co nam trzeba. To miecz, który otworzy nasze serca i odetnie wszelkie złudzenia.
To — To.