PO CO TO WSZYSTKO?

Nawet teraz bazą i modelem wszystkich programów przemysłowej mechanizacji jest umiejętność czytania i pisania; zarazem jednak zamyka ona zmysły i umysł swoich użytkowników w mechanicznej i rozbitej na fragmenty matrycy, niezbędnej do utrzymania zmechanizowanego społeczeństwa w ruchu.

Marshall McLuhan, Understanding Media, 1964.

Współczesne media przepoczwarzają się na wzór biotechnologicznych mutacji – jakoś dzieje się samo, poza kontrolą, modyfikowane genetycznie pola uprawne informacji 2.0. Maszyna drukarska staje się eksponatem, lub na wzór analogowej fotografii i płyt winylowych – oldskulową niszą dla wielbicieli. Ta pradawna już “piramida informacyjna” – z redaktorem naczelnym, demiurgiem, bogiem u szczytu, dziennikarzami i redaktorami poniżej i w dolnych kondygnacjach działami marketingu, reklamy i drukarnią na fundamencie staje się już tylko wspomnieniem, do którego można wzdychać jako – czasów porządnych i pełnych przyzwoitych i prawych nawyków w chwilach sztormu na oceanie szlamu informacyjnego epoki metewersu. Magicy z krzemowych dolin posadzili nam prawdziwą dżunglę – podwaliny pod cybernetyczne społeczeństwo “bodźców i sygnałów”, którego największym zagrożeniem będzie utrata – “punktu oparcia” – czyli fundamentalnego wibrującego pytania w tytule.

To pytanie jest jak dioda kontrolna – migająca latarnia morska dla zagubionych statków pod wzburzonymi falami chaosu. To ciągłe pamiętanie o esencji i motywacji tego co się robi, jak się robi, z pożytkiem dla kogo. Jest jeszcze istotna rzecz czy to co robimy będzie potrafiło istnieć w innym kontekście, w innym czasie przy innej konfiguracji układów zdarzeń, innej mentalności. Niezwykle istotnym jawi się zrozumienie, że choć rzeczywistość wokół nas zmienia się tak szybko i gwałtownie, ponieważ czas przyspiesza i każdy “nowy krąg” zawiera w sobie zasób informacji i doświadczeń z poprzedniego, pomimo tego wciąż pozostajemy w tym samym braku zrozumienia centralnego punktu – czyli podmiotu owych zdarzeń. Można to ująć metaforycznie, nieporównywalnie zwiększyliśmy zasób bodźców, które do nas docierają, a jednocześnie pozostajemy na prymitywnym poziomie ich odczytu, interpretacji i możliwości wykorzystania.

Nie przekroczyliśmy swojego fundamentalnego uwarunkowania fizyczności, a z całą pieczołowitością tworzymy pozory, że tak właśnie jest. Można to nazwać wyparciem wiedzy o swojej prawdziwej sytuacji, która notabene pomimo tych wszystkich “zmian” jest pierwotnym punktem – punktem przypomnieniem. Media są abstrakcją, są mechanizmem obronnym, są efektem placebo. To pokarm widmo – ziarna które pęcznieją w mózgu, a ich kwiaty są tylko chwastem przysłaniającym horyzont. Dodarło do mnie, że tego czym się zajmujemy, w co jesteśmy zaangażowani nie jest w najmniejszym stopniu prawdziwe, nie jest twórcze, a już na pewno nie jest połączone z naszą prawdziwą sytuacją – czyli tym kim jesteśmy, gdzie jesteśmy i z jakim skutkiem. Współczesne media chorują na “syndrom kserokopiarki”, żywią się odpadem i recyklingują same siebie w niemającym końca i sensie procesie wtórnym.

Proces wtórny – jest biegiem jałowym – zapętleniem. Nadmiar tworzy specyficzny sposób percepcji, fragmentacja mózgu powoduje zanik zdolności pamiętania, łączenie i właściwej interpretacji faktów. Tworzy się “krajobraz fragmentu”, którego skutkiem jest “obezwładnienie bodźcami.” To jest ten właśnie moment. Sytuacja utraty treści, jakości i “wartości odżywczych” na poczet formy i ilości. To jest nieubłagane.

Rozrasta się i naiwnym wydaje mi się myślenie, że to samo z siebie wciśnie hamulec. Nie wciśnie. Bidolenie i narzekanie w żaden sposób na to nie wpłynie, tylko powoduje odpływ kreatywnej i własnej krwi w rejony “anemii społecznej”, która objawia się tymi wszystkimi “spektaklami na masową skalę” – to wahadła, rozkołysane niepotrzebną uwagą. Wszystko staje się tymczasowe i umowne, umysł przestawia percepcję i zaczyna uczyć się nowych warunków, których tempo zmian gwarantuje mu zagubienie. W końcu musi się poddać – odpłynąć. To jest – Punkt Zero. Tracisz kontrolę, zostajesz porwany przez wir informacji. Triumf ignorancji. Stajesz się dryfującym śmieciem, cząstką ugniatanej masy – formowanej, duszonej i bitej wedle uznania. Kiedy tracisz kontakt z pierwotną częścią samego siebie, z fundamentalnym zakotwiczeniem w ciele, w jego tu i teraz, w jego ułomności i w jego nietrwałości – ponieważ pierwotny lęk jest pierwotną przytomnością.

Abstrakcja uderza dokładnie w ten punkt, chodzi jej o to byś tracił z tym kontakt. Abstrakcja obłaskawi cię za upadek, otworzy przed tobą swój pałac i ten skarbiec “nieskończonych możliwości”. Jednak możliwości są skończone, a jak są skończone możesz poczuć. Jednak ta obietnica jest jak kredyt w banku, albo obiecana emerytura.Oddasz najlepsze dostaniesz ochłap – marną chińską zupkę, choć obiecano ci wykwintne kolacje w najlepszej restauracji.

Tak działa Abstrakt, tak działają Media. To jest ich rola. Obietnica jest tylko folderem, tylko dobrze obrobioną graficznie i merytorycznie iluzją. Krzyż jest iluzją zbawienia – to abstrakt przenoszący twoją obecność na nieistniejące terytorium. Każda religia jest w pewnym sensie abstrakcją kiedy odnosi się do swoich proroków i założycieli. Media działają w ten sam sposób, tracić zdolność odniesienia i powiązania tego co jest ci przekazywane z własną sytuacją i z własnym życiem. To co widzisz i czym żyjesz niczego nie wyjaśnia w niczym nie pomaga – tak naprawdę. Owszem być może czyni przez jakiś czas twoje życie wygodniejszym i bardziej “promieniście radosnym”, ale w żaden sposób nie dotyka jego esencji.

Tego pytania – Kim jesteś?

Odwracanie uwagi jest rolą mediów – to obrotowe drzwi – wchodzisz, wychodzisz bez końca, ale tak naprawdę jesteś wciąż w tym samym miejscu.

TEKSTY:

O BYCIU ZNIKNIĘTYM >>

UJAWNIONE: DOKUMENTY POKAZUJĄ, ŻE BILL GATES PRZEKAZAŁ MEDIOM 319 MILIONÓW DOLARÓW >>

ANI SATYSFAKCJI, ANI HAJSU, ANI POCZUCIA SENSU. TAK SIĘ PRACUJE W MEDIACH >>

PLAGA GÓWNODZIENNIKARSTWA. O KONDYCJI AUTORÓW POGARDZANYCH >>

TELEWIZJA NA UMOWĘ O DZIEŁO >>

TOMASZ LIS POJECHAŁ NA WAKACJE, ALE PIEKŁO PŁONIE CORAZ RAŹNIEJ >>

KONTEKST:

FILM: