REKRUCI

Widzicie, chodzi o to, że wcale nie jesteśmy Homo sapiens. Naszym jądrem jest szaleństwo. Nadrzędnym imperatywem chęć zabijania. Moi drodzy, Darwin był zbyt uprzejmy, by powiedzieć, że rządzimy Ziemią nie dlatego, że jesteśmy najinteligentniejsi czy choćby najsilniejsi, ale dlatego że zawsze byliśmy najbardziej szalonymi i żądnymi krwi skurwielami w naszej dżungli. (…) Nie zamierzam wygłaszać przemówienia oskarżającego całą ludzkość. Gdybym chciał to zrobić, przypomniałbym, że na każdego Michała Anioła przypada markiz de Sade, na każdego Gandhiego – Eihmann, na Martina Luthera Kinga – Osama bin Laden. Poprzestańmy na tym: człowiek stał się dominującym gatunkiem na tej planecie dzięki dwóm podstawowym cechom. Jedną jest inteligencja. Drugą gotowość zabicia każdego, kto stanie mu na drodze. (…) Inteligencja w końcu zatriumfowała nad żądzą mordu i rozsądek wziął górę nad instynktem. To również było kwestią przetrwania. (…) Większość ludzi zepchnęła te najgorsze cechy w głąb podświadomości.

Stephen Edwin King (ur. 1947) – amerykański pisarz, autor głównie literatury grozy.

Przed tym nie można się schronić, nie sposób uciec, czy próbować udawać, że tego nie ma. To jest tutaj. Zawsze było i dopóki coś fundamentalnie do nas nie dotrze i nie rozerwie naszej ignorancji – będzie. Zabijaliśmy, zabijamy i będziemy zabijać na niezliczone sposoby, ponieważ sztuka wojny ma swoich artystów, swoją publiczność, swoich sponsorów, swój splendor. W obecnych czasach jest też spektaklem dla mas, które z bezpiecznej odległości w zaciszu swojego zaprogramowanego udomowionego życia mogą żywić się śmiercią, przez chwilę doświadczyć prawdziwych emocji, czegoś co ze swojej natury jest przecież ostateczne. Wtedy najłatwiej osądzać, patrzeć z lotu ptaka, łączyć kropki niezliczonych teorii na temat tego o co w tym wszystkim „na prawdę” chodzi. Jednak kiedy śmierć, amok, ból i cierpienie są naprawdę blisko wówczas to wszystko natychmiast staje się tym czym jest – bezcelowym mądrowaniem, jałową spekulacją, która w żaden sposób nie potrafi dotknąć istoty rzeczy, ponieważ wciąż myśli, że jest ponad tym, gdzieś w abstrakcyjnej przestrzeni wniosków, na bezpiecznym gruncie refleksji. Kiedy człowiek jest przerażony staje się nagi i bezbronny. Możemy do ujrzeć w oczach więźniów, jeńców, w oczach matek, dzieci, synów, żołnierzy kiedy widzą prawdę tego w czym uczestniczą.

Dociera do mnie, że czym więcej w nas nienasycenia i potrzeb tym bliżej jesteśmy momentu kiedy wszyscy będziemy się zabijać, by przetrwać. Wówczas nie będzie już mowy o wolności, demokracji, nie będzie już usprawiedliwiających mordowanie sloganów, nie będzie dobrych bohaterów, którzy giną w walce ze złem. Bezlitosna selekcja naturalna prowadzona przez tych u których instynkt przetrwania okaże się najbardziej bezwzględny i nieustępliwy. Instynkt drapieżników. Amok mordowania. Jeżeli doprowadzimy tą planetę do momentu skrajnego wyczerpania zużywając wszelkie dostępne zasoby w imię standardu życia, wzrostu, kariery, szczęścia etc – zostanie nam tylko rzeczywistość piekła i wojny. Ponieważ bez wytchnienia mordujemy swój własny świat – ziemię, wodę i powietrze za pomocą ognia pożądania, gniewu, ambicji, za pomocą ognia karabinów, płonących szybów naftowych, za pomocą broni nuklearnej. Płoną lasy od krótkowzroczności i miasta od ambicji posiadania, władania, władzy. To jedna ta sama wojna z samym sobą, głęboko ukryta pogarda wobec siebie i życia. Pozwalamy za cenę „wygody” i „bezpieczeństwa” samcom alfa gwałcić ten świat, który staje się coraz bardziej chory i bezbronny wobec usankcjonowanego absurdalnym ludzkim prawem życiobójstwa. Pod tymi wszystkimi mundurami, rozkazami, pieśniami współczesnych wojen jest ziemia i surowiec, wojna o zasoby, o dbanie o „swoich” o ich styl życia i głos wyborczy. Nieustająca propaganda w imię ponadnarodowych oligarchów wschodu, zachodu, północy i południa. Podział łupów.

Biedne mięso armatnie mordujące się bez ustanku na wszystkich wojnach, które kiedy przetrwa jest skazane na piekło samopogardy. Nikt nie pyta zwycięzców dlaczego przegrali. Każdy widzi swoje i zabija za swoje, jednak to „moje”, ten mój kraj, moja ziemia, mój naród, moje plemię nie różni się niczym na poziomie biologii, na poziomie podstawowej i fundamentalnej struktury życia, którą zaprogramowany abstrakcją umysł po prostu ignoruje. Jednak w momencie ostatecznego przebudzenia ta prawda staje się ostatnim rachunkiem do zapłacenia. Staje się długiem. To jest przyczyna reinkarnacji. To świat dłużników wobec życia, którzy wciąż wierzą, że możesz oszukać to czego nie sposób oszukać. I znów przychodzi wezwanie na wojnę. Musisz, choć nie chcesz – zabijać. Ślepy beznamiętny determinizm, którego nikt nie rozumie i nikt nie chce – jednak wciąż się rozgrywa od samego początku istnienia. Znów jesteś narzędziem w absurdalnej wojnie, bo kiedy opadają już spazmy emocji i wzruszeń widzisz, że tak naprawdę nic nie wywalczyłeś wszystko jest dokładnie takie jak było.

Czy rodzimy się po to, żeby mordować i mordujemy po to, żeby żyć?