WIRUS

IMG_4247

Okiełznaliśmy potężny żywioł ognia – mogliśmy piec mięso, odstraszać dziką zwierzynę, karczować lasy – wreszcie stać się ludem osiadłym mogącym gromadzić zapasy – tworzyć społeczność mono – kulturową opartą na zglobalizowanym światopoglądzie, oddzielić siebie od chaosu Natury i stworzyć utopię Oddzielenia. Budować mury, zasieki, granice. Fizycznie, psychologicznie, mentalnie i energetycznie. Poprzez warunkowanie stworzyć plemiona – narody – państwa, których rdzeniem jest przekonanie o swojej odrębności – przede wszystkim na poziomie komunikacji – języka i wdrukowanej matrycy religijno – kulturowej – bowiem to wiara – uwarunkowany konkretnym systemem umysł wierzy w swoją odrębność w domniemaną wartość swojego urojenia.

Rodzimy się w Tym, To nas kształtuje i dopasowuje do odgrywanej roli. Ta rola staje się tak oczywista, że nawet nie dostrzegamy, że od urodzenia jesteśmy sztucznym tworem, masowym produktem warunkowania i najczęściej tą rolą jest rola Statysty – kogoś w tle głównych akcji, jakąś pospolitą twarzą migającą przez ułamek sekundy – człowiekiem dopasowanym do systemu operacyjnego danej społeczności żyjącej w jakimś miejscu zwanym „domem” w jakimś „mieście” lub „wsi” na większej przestrzeni zwanej „krajem” na jeszcze większej przestrzeni zwanej „kontynentem” w pozornie zamkniętym zbiorze zwanym „planetą” w niezbadanym chaosie „wszechświata”. Jednak z tytułu swojego ograniczenia skupiamy się na najmniejszym zbiorze poczuciu naszego ciasnego „ja” naszej „pracy” naszej „religii”, naszym „światopoglądzie” i tak dalej i tak dalej. Najczęściej żyjemy w mieście w dużym skupisku podobnych nam ludzi – mamy podobne ubrania, meble, samochody, zainteresowania, oglądamy te same filmy na netflixie i chodzimy do tych samych kościołów, gdzie ta sama doktryna utrwala nasz schemat. Od lat w telewizji są te same twarze mówiące o tych samych sprawach i co rusz pojawiają się te same problemy – ponieważ to wszystko jest zapętloną taśmą przyzwyczajeń. Filmem w którym gramy – jednak nigdy nie będzie nas w napisach, bowiem umieramy na planie podczas nieprzerwanej produkcji. Nasza rola nie jest heroiczna, nie jest komediowa, po prostu urodziliśmy się na planie jak rekwizyt, jak tło, jak trawa na boisku w którym rozgrywa się wielki mecz o którym nie mamy pojęcia, ponieważ jesteśmy tylko trawą – podłożem, lub co bardziej trafne nawozem sztucznym pod uprawę szczęścia dla wybranych, którzy nawet nie wiedzą, że żyjemy. Najmocniej wierzymy w swoją funkcję – zawód – to jest dla nas najważniejsze, po to przechodzimy tą absurdalną tyranię ciosania – edukacji do której zmuszają nas wyciosani rodzice wyciosani przez wyciosane schematyczne życie i swoich własnych wyciosanych rodziców. Zostaje przydzielona nam pętelka do tkania na bezkresnej pajęczynie uwarunkowania. Koniec końców to nasza rola – spłodzić kolejnych robotników i dalej prząść sieć iluzji.

eksperyment
d1ed6544afbb7948371305e1a20e8596

Za tkanie tej pajęczyny jesteśmy wynagradzani możliwością kontynuacji tak zwanego „życia” – co najtrafniej określa słowo – przetrwanie. Na pytanie kim jestem – odpowiadamy nazwą roli do którą podjęliśmy by przetrwać – „informatykiem”, „kucharzem”, „księgową” itd. Nie mówimy, że jesteśmy bezkresną przestrzenią, nieskończonym potencjałem, nie mówimy, że jesteśmy wrażliwą i żywą istotą, która czuje, myśli i tworzy. Staliśmy się ułamkiem swoich możliwości – wyparciem nieskończoności. Zaprzeczeniem przestrzeni. Staliśmy się presją – personą skrystalizowanym okruchem – odpryskiem obróbki cywilizacyjnego skrawania w fabryce masowych opakowań wtórnych. Jesteśmy wypartym Gniewem – skraplającą trucizną, która niszczy życie z powodu swojego własnego nieszczęścia, ponieważ podświadomie czujemy, że sami sprowadziliśmy się do parteru na samo dno do piwnicy Istnienia. Do Otchłani Upadłych Aniołów.

Traktują mnie tu gorzej niż zwierzę. Nikt nie ośmieliłby się zamknąć zwierzęcia w białym dźwiękoszczelnym pomieszczeniu na całe lata i wciąż je karmić. Zwierzęciu pozwolono by po prostu zdechnąć. Mnie się żywi, bym nie padł z głodu, tylko żebym stracił rozum. Tutaj nie leczy się wariatów. Bierze się normalnych ludzi i sprawia, że zmieniają się w szaleńców. Może to jest sposób nad przejęciem kontroli nad społeczeństwem?

Bernard Werber – Imperium Aniołów

Wróćmy do kuchni. Do masowego żywienia. Do tego czym się pozornie tutaj zajmuję. Na zapleczu tego absurdalnego cyrku – jest właśnie kuchnia – miejsce w którym przygotowuje się „posiłki” – paliwo do dalszej wytężonej roboty. Pierwszym najważniejszym posiłkiem jest posiłek – powielania schematu – ciągłego nadawania tej samej treści – utrwalania iluzji. Najważniejsze są tutaj media – napęczniała sieć komunikacji – nadawanie sygnału, który wzmacniają negatywne emocje – najlepszy jest strach. Strach zaciska, kurczy – powoduje, że duch karłowacieje staje się upośledzony i nieporadny. Strach jest budulcem więzienia, spoiwem granic, źródłem mordu. Masowo żywimy się głównie tym, na każdym możliwym poziomie – od ducha poprzez ciało. Strach jest zakodowany w poćwiartowanych ciałach, które spożywamy – bowiem pozyskujemy je z mordowania – a wraz z ostatnim tchnieniem zwierzęcia jest bezgraniczny strach. Każdego dnia właśnie to jest naszym pokarmem.

Dukaj_Po pismie_m

W bardzo prostym, czysto numerycznym przedłużeniu tych trendów widzimy świat supertanich dóbr docierających do każdego zakątka Ziemi; dóbr, do których produkcji trzeba niewielkiej liczby osób bardzo nierówno rozłożonych geograficznie i kulturowo. Świat ogromnej rzeszy mężczyzn i kobiet bez pracy – bo albo już w wieku emerytalnym, a nadal z perspektywą dziesiątków lat życia, albo nie dość twórczych i inteligentnych, by w ogóle mogli znaleźć pracę, w której byliby lepsi od programów komputerowych. Świat kapitału i praw własności intelektualnej skupionych w kilku–kilkunastu hubach produktywności zaspokajających potrzeby całej ludzkości. O tym, kto się bogaci ponad innych, decydują głównie już nie środki produkcji, nie zasoby naturalne, nie ziemia czy ludność – lecz własność intelektualna, wiedza, informacja, przewaga w wykształceniu i kreatywności. Działają one na skalę globu: jest jeden Google, jeden Apple, jeden patent na CRISPR, tylko raz odkrywa się dany lek, nadprzewodnik, algorytm kryptografii, i jeden jest Sherlock Holmes, jeden Harry Potter, jedno Śródziemie. Niewielka różnica w jakości, dostępności, cenie pozwala zdominować i ostatecznie zmonopolizować całą branżę. Nierówności dążą do maksimum. Bogactwo, a zatem i władza, kumuluje się w rękach „nowej arystokracji intelektu.
 
I kto miałby wówczas kupować wszystkie te niepoliczalne dobra wypluwane przez superwydajne bezludne fabryki?

Stanowi to paradoks równie kłopotliwy i dla lewicy, i dla prawicy.

Jacek Dukaj. „Po piśmie”

DSCN0108

Poziom energii to poziom komunikacji. Zglobalizowany świat bodźców i sygnałów – planeta nadajnik – odbiornik. Zapętlony w bezkresie sygnał. Odzwierciedlenie zezwierzęcenia. Uwarunkowani strachem jedyne co widzimy to ciągłe zagrożenie. Wojny wybuchają zawsze najpierw w głowach. W wyobrażeniach. Główny sygnał jest zdominowany przez Strach. Ciągły strach stwarza paranoiczny umysł, który tworzy paranoiczny świat. Odpowiadają za to głównie media, ponieważ żyjemy w surrealistycznej na wpół wirtualnej post rzeczywistości, która nawigowana jest poprzez ciągły strumień zafałszowanej narracji, która balansuje na bazie wiecznego strachu i niemożliwego do zaspokojenia pożądania – wciąż utrzymując nas w schizofrenicznej postaci nienasyconego – wylęknionego stadnego zwierzęcia – mając przed nosem marchewkę konsumpcji, której zadaniem jest budowanie naszej opartej na posiadaniu osobowości i plasowania się w stadnym szeregu pod kątem pozycji społecznej opartej na zasobach i bata w postaci ciągłej chłosty w postaci doniesień o wojnach, wirusach, morderstwach, gospodarczych zapaściach, wzrastającej przestępczości etc. Głód i Lęk. Pożądanie i Strach. Apokaliptyczna Symulacja zbudowana na wirusie Ignorancji. Rzeczywistość staje się ciągle nadpisywanym algorytmem wyrwanym z kontekstu przyczyn i skutków byśmy kompletnie stracili rozeznanie w prostym fakcie, że wszystko ma swoją przyczynę i jest pewnego rodzaju konsekwencją decyzji, które mają swój konkretny cel. Zglobalizowany świat pozwala na globalne zarządzanie emocjami – na globalne zarządzanie masami na skalę jakiej w obecnej narracji historycznej nie było, a najlepszym przykładem tego jest obecna najnowsza paranoja odnośnie wirusa, która pozwala odbezpieczyć irracjonalny ładunek paniki i dezorientacji, która jest najlepszym polem do zmian konfiguracji tej wirtualnej Gry. Można zmienić parametry gospodarki, prawa obywatelskie, spolaryzować ludzi jednak przede wszystkim stworzyć mechanizmy kontroli jakich nie było nigdy wcześniej. Bowiem jeżeli historia ludzkości ma jakiś główny wątek to jest nim Kontrola – Władza i tym właśnie od zawsze zajmowali się pierwszoplanowi aktorzy w tym absurdalnym spektaklu. Od wielu lat mamy zapaść za zapaścią, wstrząs za wstrząsem, a za każdym tym globalnym spazmem kryje się zmiana Ustawień Gry pod tytułem „Control”. Kontrolowanie Natury, Zwierząt, Ludzi, Pogody, Nastrojów – kontrolowanie wszystkiego. Warto pod tym kątem przyjrzeć się współczesnym Chinom i systemowi kontroli społecznej opartej na cyfrowej technologii. To jest prawdziwy powód wirusa i wielu innym „wstrząsających” wydarzeń – Kontrola.

81YUINA0TML._RI_To jest adres pod który zmierza globalizacja. W kolektywnym ludzkim ego – to jest synonim prawdziwego i jedynego i absolutnego boga – który wie i może WSZYSTKO! Ten kolektywny zdeprawowany ludzi umysł – byt – zbiorowa ignorancja chce władzy i kontroli absolutnej WSZYSTKIEGO! To Ignorancja pisze ten scenariusz i realizuje ten serial. Zabija na Żywo! Transmituje to w czasie rzeczywistym do podpiętych i zniewolonych umysłów, które całe swoje życie są zanurzone w tym polu. Najlepszym narzędziem jest technologia – ponieważ to ona ma zdolność podpięcia nas WSZYSTKICH pod ten sam program, tą samą narrację. Wszystkich nas to urzekło i olśniło by w końcu uzależnić i pozbawić wrodzonych jakości w bardzo prosty i oczywisty sposób przekierowując uwagę do tej kolektywnej matrycy i tam skupić nasze życie. Tylko w ten sposób wszyscy możemy zarazić się jednocześnie tym samym wirusem.

Zrzut ekranu 2020-03-09 o 19.33.15

Ducha uwięziono już dawno temu. Systemami religijnej – dogmatycznej sztucznej religijności opartej na lęku przed potępieniem. Obecnie wierzymy w to, że nauka oparta na logice wyzwoli nas z więzienia religii opartej na irracjonalności. W tej chwili to stanowi kolektywny wzorzec, który po raz kolejny obiecuje prawdę faktów – oświecenie, wyjście z mroku narzuconego religijnego lęku i absurdalnego dogmatyzmu. Jednak schemat jest dokładnie ten sam. Brzmi lepiej i jest bardziej wiarygodny – jednak sam mechanizm relacja Kapłan – Sługa – Wtajemniczony – Ignorant pozostaje. Zawsze tak było. Można zmienić nazwę dla niewiedzy, ale nie zmieni się jej istoty. Klucz to ten Podział. Antagonizm. Granica wzrostu, wiedzy, zrozumienia, państwa. Granica człowieczeństwa. Możemy burzyć granice, zglobalizować umysły, niwelować różnice – tworzyć pozory jedności – jednak wewnątrz naszych ciał pierwsze dzielą się komórki. To coś znaczy. Ta pierwsza granica jest czymś pierwotnym – czymś co uwarunkowało nas wcześniej niż wszystko inne. Co to jest? Poczucie siebie? Oddzielenie? Ciało? Umysł?

Żywimy się odpadkami na masową skalę. Nadziejami i lękami bez końca i początku. Siedzimy na taboretach w barze szybkiej obsługi. Na talerzu obietnica i lęk przed potępieniem, przed nosem algorytm programu i nadzieja, że w końcu jakimś cudem sprawy same się ułożą. Klikamy swoje życie, skrolujemy emocje od ekscytacji po przerażenie. Każdy kolejny impuls wchodzi w nasz system nerwowy i konfiguruje nasze zachowanie. Dopasowujemy się by przetrwać, uśmiechamy się choć sypie się scenografia i odsłania absurdalność naszego sztucznego życia, które wciąż bez końca musi ulegać modyfikacji by nie wypaść ze stada. Tak naprawdę boimy się samotności, śmierci i cierpienia i dlatego robimy wszystko – jednak gdzieś tam zawsze dojdziemy do tego punktu rozpadu wszystkich iluzji – całego oszustwa. Ten pierwotny punkt jest jak martwy i żywy kot w jednym ciele w jednym czasie. Brak granicy. Brak oddzielenia życia i śmierci, ciała i ducha. Zero, które choć nie istnieje tworzy początki skali – kiedy nie ma linii nie ma punktów. Kiedy nie ma „ja” nie ma domu, miasta, państwa, kontynentu. Nie ma nadziei i lęku. Nie ma zbawienia i potępienia. Jest coś co nie zostawia śladów – jak przestrzeń, jak dźwięk – jak słowo, którego nikt nie zapisał a jednak można je usłyszeć. Słowo, które wyraża samo siebie bez początku i końca i określa wszystkie rzeczy. Nie możesz go zapisać, skopiować, powielić, użyć jako magicznej formuły – wskazać oto one. Nie rozwiązuje żadnych spraw i nie odsłania żadnych tajemnic. Możesz go szukać całe życie, a i tak go nie znajdziesz. Nazywają to – daremny trud i to wiele wyjaśnia.

Kiedy rozpoczęłam badania nad związkiem pomiędzy kolosalnymi zyskami a katastrofami na olbrzymią skalę, byłam przekonana, że oto staję się świadkiem fundamentalnej zmiany sposobu, w jaki przebiega globalna „liberalizacja” rynków. Dotychczas angażowałam się w działalność ruchu sprzeciwiającego się wszechwładzy świata korporacyjnego, o którym to ruchu świat dowiedział się przy okazji protestów zorganizowanych w Seattle w 1999 roku.

W tym czasie byłam już przyzwyczajona do faktu, że poprzez naciski polityczne w ramach Światowej Organizacji Handlu (WTO) oraz poprzez warunki stawiane przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW) przy okazji udzielania pożyczek państwa są zmuszane do wprowadzania rozwiązań zgodnych z żądaniami świata biznesu. Trzy najważniejsze postulaty – prywatyzacja, deregulacja oraz daleko idące cięcia wydatków socjalnych – były od początku bardzo niechętnie przyjmowane przez społeczeństwa w krajach starających się o pożyczki. Niemniej jednak zawieranym pod auspicjami WTO oraz MFW porozumieniom pomiędzy negocjującymi ze sobą rządami towarzyszyło poczucie chociaż minimalnego konsensusu. O konsensusie zwykli mówić też eksperci związani z tymi instytucjami.

Zrzut ekranu 2020-03-15 o 20.51.57

Punktem zwrotnym stały się jednak zamachy z 11 września 2001 roku. Okazało się, że od tej pory ten sam mocno zideologizowany program będzie wdrażany za pomocą stricte siłowych metod: albo w trakcie wojskowej okupacji kraju, który stał się celem inwazji, albo też przy wykorzystaniu zamieszania będącego skutkiem klęski żywiołowej. Po zamachach z 11 września Waszyngton zmienił swoją politykę tak, jak gdyby od tej pory Stany Zjednoczone były upoważnione do narzucania innym krajom swojej wersji „wolnego handlu i demokracji” za pomocą operacji wojskowych „Szok i przerażenie”. Ewentualne pytanie, czy dane państwo jest zainteresowane takim właśnie pakietem reform, stało się już zbędne.

Im dłużej jednak zajmowałam się historią triumfu wolnego rynku na skalę globalną, tym bardziej zrozumiały stawał się dla mnie fakt, iż wykorzystywanie kryzysów i kataklizmów stanowiło od samego początku modus operandi Miltona Friedmana i jego zwolenników. Najbardziej fundamentalistyczna wersja kapitalizmu potrzebuje katastrof, aby móc maszerować naprzód. Można z całą pewnością stwierdzić, że katastrofy stają się z czasem coraz bardziej spektakularne i powodują coraz większe zniszczenia, ale samo zjawisko nie jest nowe. To, co stało się w Nowym Orleanie oraz w Iraku, nie jest innowacją wprowadzoną dopiero po 11 września. W rzeczywistości bowiem te sposoby wykorzystywania nadarzających się kryzysów to jedynie kulminacja prawie trzydziestoletniej praktyki ścisłego przestrzegania zasad doktryny szoku.

Naomi Klein. „Doktryna szoku”.
https://naomiklein.org/