
Człowiek, który myśli i jest wrażliwy potrzebuje nadać / stworzyć sens dla swojego życia. Wydaje mi się to podstawowym fundamentem ludzkiej egzystencji, szczególnie w czasach w jakich przyszło nam żyć. Mamy wrodzoną potrzebę duchowości i umysł, który tworzy intelektualną mapę abstrakcyjnych pojęć, którymi próbujemy ogarnąć rzeczywistość w jakiej żyjemy. I to staje się niezwykle trudnym zadaniem, coraz bardziej karkołomnym ponieważ w zasadzie zaczynamy żyć głównie w świecie informacji i połączenia umysłów za sprawą technologii, która w sposób gwałtowny dominuje nasze życie. Umysł zdominował ciało, które nie ma zdolności do tak szybkiej mutacji, jest analogiem, który nie nadążą za szybkością cyfry. Jednak to ciało jest ratunkiem przed szaleństwem umysłu i będąc jego niewolnikiem jest skazane na ciągłą eksploatację, która ze swojej natury jest przemocą.
Przemoc jest tym co charakteryzuje system, który stworzył człowiek i jego relacje z innymi ludźmi i całą otaczającą go naturą. To nie jest przemoc ciała, to przemoc umysłu, przemoc abstrakcji, przemoc wyobrażenia, przemoc ambicji, przemoc marzeń. Ten abstrakcyjny system wzajemnych zależności, wszelkiego rodzaju podpięć do kolektywnego pola, do ponadludzkiej sieci Ignorancji, która jest algorytmem zarządzającym. Ten algorytm jest zbudowany z programu, który nazywa się EGO – łączy wszystkie ja, wszystkie mnie, i wszystkie moje w jedną czarną sieć – Dark Web.
Ciało ma swoje potrzeby, jednak nie ma swoich ambicji. Po prostu żyje, jest obecne w tym czasie i w tym miejscu i w tych okolicznościach. Posiada mądrość, której nie dopuszcza do naszej świadomości ciągły szum, który tworzy nasz umysł. Umysł żywi się energią ciała jego zasobami, ponieważ nie posiada własnych jest jak pasożyt żerujący na żywym organizmie, który zawłaszcza całą przestrzeń. Jego istnienie i ciągłość jest iluzją, ponieważ nie ma rzeczywistej podstawy, nie można go znaleźć. Podobnie rzecz się ma z wymyśloną przez umysł personą, którą projektujemy na świat niczym hologram. To sztuczna stacja odbiorczo – nadawcza, która żyje urojonym życiem wśród podobnych sobie awatarów. Dlatego można powiedzieć, że świat w jakim żyjemy jest Symulacją zbudowaną na Abstrakcji Umysłu. Jest to żyjący Internet – sieć przesyłająca wyobrażenia od umysłu do umysłu, rodzaj wzajemnej infekcji wirusem Ignorancji, ponieważ wszyscy przekonujemy się wzajemnie, że nasze hologramy są prawdziwe.
Te hologramy stworzyły swoje Królestwo Snu. Urojony świat wymyślonych spraw. Większość tego czym żyjemy każdego dnia nawet nie istnieje realnie. Świat wartości, zasad, idei w którym się poruszamy to czysta fikcja, w tym świecie walczymy i cierpimy, kiedy nasze wartości rozpadają się, a ideały umierają okrutną śmiercią w zimnej konfrontacji z bezlitosnym okrucieństwem najbardziej pierwotnych i prymitywnych odruchów. Tworzymy piękne wyobrażenia na temat innych istot, na temat ich motywacji widząc i wiedząc jedynie pozory, które projektują poprzez swoje awatary. Żyjemy iluzją wartości, których próbujemy się trzymać i które próbujemy naśladować, ponieważ te wartości wzmacniają stworzoną przez umysł iluzję, kogoś szczególnego, innego niż wszyscy, wybrańca. Ten urojony wybraniec wydaje się nie widzieć, że żyje w tłumie wybrańców, ponieważ wszyscy starają się podtrzymywać swoje własne iluzje na swój własny temat i o tym mówią i do tego przekonują się wzajemnie. Media społecznościowe są księgą awatarów, opowieścią o iluzjach i urojeniach, świadectwem triumfu hologramów. Każdy z nas rozpaczliwie potrzebuje publiczności i uwagi, ponieważ mało kto po prostu wierzy w siebie i w to co robi na tyle, by nie potrzebować zewnętrznego potwierdzenia. Wszyscy mamy tą samą potrzebę sensu, wiary że coś znaczymy, że nasze działanie jest istotne, ważne, dlatego o nich mówimy, mamy swoje strony, kolekcje swoich osiągnięć, dyplomy, nagrody zawsze pod ręką w magazynie umysłu.
Często próbuję poczuć jak mnie nie ma. To dziwne uczucie, bo przecież jestem, żyje i gram w tą samą grę, mam lęki, fobie i nadzieje, że jednak wszystko się ułoży. Próbuję poczuć jak świat beze mnie po prostu się toczy, jak wszystkie „moje” sprawy przestają istnieć, tak w jednej chwili, jak staję się jedynie krótką myślą w umysłach znających mnie ludzi pomyślanych podczas jakiejś najbardziej banalnej czynności. Nic z tego co wydawało mi się tak ważne, czemu poświęcałem tyle czasu i energii nikogo tak naprawdę nie dotyczy, jest tylko i wyłącznie o mnie, dla mnie, przeze mnie i kończy się wtedy kiedy „ja” się kończy.
To jest bardzo ciekawy eksperyment, interesujący stan bycia – nie bycia. Czasami przed snem rozrzucam wszystko to do czego jestem przywiązany przedmioty, ludzi, miejsca, zajęcia, ideały, wartości, poczucie duchowej tożsamości, praktyki, rytuały – wszystko to już nie jest moje to towar z wypożyczalni umysłu. Palę wszystkie swoje teksty, wszystkie swoje medytacje i duchowe gadżety, a wraz z nimi poczucie bycia uduchowionym, wszystkie związki i relacje te poczucia bycia kochanym i nienawidzonym, wszystkie okrutne błędy, nieczułości, obojętność, troskę i współczucie – wszystkie „grzechy” i „zasługi”. Pozbywam się numeru w ewidencji do którego mogłem to wszystko przypisać, nie ma już tego który to skupia, który to nosi. To jest dla mnie Wolność, która nie jest słowem, sloganem, opowieścią hologramu. Wcześniej czy później wszyscy poznamy tą właśnie pierwotną Wolność, której nic nie może zniewolić, dlatego mogę polecić praktykę odpuszczania, umierania za życia w taki sposób jakby to było najbardziej zwyczajne doświadczenie ze wszystkich. Nic specjalnego. To jest naprawdę potężna praktyka, nie ma w niej żadnego błagania, żadnej prośby, żadnego interesu. Jest czysta jak łza i uśmiech dziecka, jak światło, które się budzi rozdzierając powieki nocy i rozpaczy.