GŁOWA DO GÓRY

JEST WSZĘDZIE – NA SERIO. ZMUTOWAŁ DO TEGO STOPNIA, ŻE WYDAJE SIĘ NAM, CAŁKIEM NORMALNIE NAM SIĘ TO WYDAJE, ŻE TEN ŚWIAT JEST RZECZYWISTY. MAM TU DLA WAS NOWĄ ODŚWIEŻAJĄCĄ NICZYM OLD SPICE DOBRĄ NOWINĘ. JEDZIEMY NA WIELBŁĄDZIE DUPĄ DO PRZODU W POPRZEK KADRU PO PRZEKĄTNEJ WIELOBŁĘDU, KTÓRY SIĘ ROZMNAŻA JEDEN ZA DRUGIM PO KAŻDYM PRZECIEŻ TAK PRZEMYŚLANYM RUCHU TAK ZWANEJ PRZEZ NAS DOŚĆ LEKKOMYŚLNIE „WŁADZY”.

Władza to jest konstrukt o dość nierzeczywistej naturze, jak pieniądz – dla przykładu, albo bóg metodystów, lub buddystyczny raj u podnóża Himalajów, które nasi chińscy himalaiści zdobyli wszyscy na raz w jednym czasie. To był dopiero rekord. To było dopiero nawrócenie. Teraz kręcą kapitalistycznym tao z komunistyczną precyzją, mają opór chleba i wina, opór krzyży na tych swoich placach i technologiczne gwoździe. Przybiją nas do matrycy na amen. Rozjadą nas radosnym czołgiem postępu. W pikselozie strachu i paranoi musimy być czujni, gotowi na złoty strzał nagłego uzdrowienia. Na przyjęcie moderna – istycznej hostii w trakcie tej ostatniej wieczerzy 500 + i fantami za pobranie ukojenia. Ukłucia stalówką i wpuszczenie w tak zwane ciało zmutowanego atramentu, który nadpisze wierszem nasze przestarzałe kody białkowe. Wszyscy wkrótce będziemy surrealistycznymi poetami, bardami nowego świetlistego eonu. Tęczowy Nju Ejdż wystrzeli nas w nadprzestrzeń, będziemy podróżować na matach od jogi, medytować tak promiennie, że sam diabeł skrzywi się z niesmakiem jak by zjadł podwójnego czisburgera z anielskimi kotletami i sosem watykańskim pokrapianego wodą święconą. Okaże się zbyt przestarzałą wersją samego siebie i zapragnie apgrejdu w salonach post humanistycznej piękności. Zresztą od dawna jak regulują sprawę przypisy w świętych księgach – to jego miejscówka, psychopatyczna kawiarenka w czarnej dzielnicy wszechświata, gdzie paru ziomów dawno temu wygrało przetarg i dość zmyślnie przez wieki zarządza tym stadem zmieniając tak zwane formy władzy. Władza swoją drogą to jest istny czad. Poważnie! Możesz wszystko nie musisz nic – szach mat! Kebab na cienkim z baraniną, na wynos w styropianie. 14,50 i reklamówka. Smacznego.

Żyjemy i umieramy, to by było na tyle, jednak w międzyczasie trzeba nam się trochę spocić. Szkoła, praca, dom, szkoła, praca, dom, szkoła, praca, dom. W szkole praca, w pracy szkoła – a po wszystkim – Doom. To taka ciężka monotonna muzyka jakby ktoś bardzo wolno wkręcał śrubę w mózgownicę zardzewiałym kluczem. Zatem jak zostało powiedziane wkręciliśmy się na dobre, na całego. Premier mówi do nas przez materiał, że może będzie dobrze, ale nie wiadomo. Musimy robić co trzeba, zachowywać się odpowiedzialnie, być dobrym obywatelskim ruchomym tłem dla tańca jego i jego kolegów, którzy już każdy jeden ukroili sobie pajdę z tego chleba grubo posmarowanego zielonym smalcem i schowali do kredensu poza zasięg deklaracji majątkowych. Teraz zatroskani troszczą się przez okno na pilota rzucają w nas kotwice NLP, używają języka ciała, mówią spokojnym monotonnym głosem: chodź do taty, chodź do taty, chodź do taty. Na kolana. Idziemy i jest cudownie. Tacy bezpieczni, prawi i sprawiedliwi zaopiekowani, zaczipowani dobrobytem i kredytem słuchamy bajek.

Na pierwszy ogień idzie śpiąca królewna. Śpi i czeka aż ją obudzi królewicz na białym koniu. Piękna bajka, bardzo pouczająca. No wiadomo. Później coś o zaczarowanym gęstym lesie i królu który ciągle kłamał. Na koniec morał – bądź grzeczny i dobry, słuchaj mamy i taty, odrabiaj lekcje i mów prawdę. Zawsze mów prawdę. No i masz ci bigos! Szybko bowiem, bo wiem, że prawda to przejebana sprawa, śmierdząca ujmując rzecz delikatnie. Nikt, ale absolutnie nikt tego nie chce w świecie dorosłych, to jest dobre może dla dzieci, ale dla poważnych ludzi – to nie.

Nie.

Za prawdę powiadam wam przestrzelono tyle głów, że nie starczyło by wam kartek w pamiętniku, byście musieli pisać na ścianach wszystkich tych sądów drobnym maczkiem. A tunel po tych kulach prowadzi do samego nieba przez które patrzy oko i się dziwi. Prawda nikogo nie interesuje, jest mało seksowna, nie ma tego czegoś, tego przyciągania, obciągania, czegokolwiek. W każdym razie mało ciekawe. Lepsze są osiedlowe legendy spod monopolowego, o tym, że tamten ten tego podobno jak powiedział ten czy tamten.

Jednak wróćmy do tytułu. Wirus. No wiadomo, temat namber łan. Pierwsza wersja, później tu, fri, for, fajf, six, sewen, eit – tyle opcji, tyle wariacji, kombinacji i mutacji. Tak czy inaczej wszyscy umrzemy. Tak czy inaczej. Taki tu rzucili program. Nic nie zrobisz, możesz się nawet zesrać a śmierci nie pokonasz, nawet jak zrobisz z siebie robokopa z ciepło krystalicznym kwantowym procesorem. To taka mało dobra wiadomość, dlatego puścimy ją mimo uszu, będziemy udawać, że jest inaczej, lepiej raczej. Prawda jest dobra w smutnych reportażach, ale nie w życiu. W życiu liczy się kasa, ruchanie i kasa. Reszta jest dobra dla idealistów – onanistów domniemanych sensów. My tutaj pragmatycznie systematycznie pokonamy to zło, które nam rujnuje plany podboju wszystkiego i wszystkich. Wstrzykniemy sobie co trzeba, kiedy trzeba i będzie znowu normalnie. Rozstrzelamy tych opornych idiotów pociskami rozsądku, nowoczesną amunicją naukowych faktów, pozadyskusyjną zimną pewnością prestiżowych magazynów najlepszych uczelni. Wrzucimy do piachu i zalejemy betonem pod fundamenty drapaczy chmur w Dubaju. Fundamentalistyczna religia zresetowanej ekonomi na blockchain, jakiś nowy dżihad w imię boga postępu. Zrobimy cwane elektroniczne miasta, które będą się poruszać jak te w amerykańskim filmie o ruchomych miastach. Całe miasto pojedzie na wakacje nad morze martwe, pokiwać się przy ruinach świątyni, odbyć pielgrzymkę, poczuć zapach pręgierza.

Dość myślenia magicznego, spiskowego. Dość. Czas wkroczyć w Nową Erę z uśmiechem na ryju. Zakosztować smartu, wpięcia w gird. Migotania przedsionków nowego cyfrowego serca. Wszystko będzie takie proste jak ruchanie. Będzie kasa. Opór kasy w przebiegu cyfr na ekranie. Kupimy kosmos od rdzennych obcych. Podbijemy wszechświat. Wbijemy tęczową flagę na Saturnie.

Tak.

Będzie lepiej niż najlepiej. Głowa do góry. Nogi do przodu. Jazda! Przed siebie! Prekariusze cyfrowych krain łączcie się. To jest nowa międzygalaktyczna międzynarodówka. Wielki ojciec Reset zmieni ustawienia fabryczne, wprowadzi nowe kody, dostaniemy pakiet standard, a kiedy się wgramy będzie Premium. Zajebiście! Nie trać czasu na zmartwienia, to już nie modne, bądź oświeconym hedonistą. Używaj! Używaj! Używaj! Bez najmniejszego opamiętania! Po co ci one? Bądź the one, którego zadaniem jest ubóstwienie niebytu Niezły wafel, jednak z kremem. Bądź wirusem niepohamowanego postępu, wepnij w siebie absolutnie wszystko co możliwe, zaktualizuj wszystkie aplikacje, bądź gotów na Objawienie Nowej Ulepszonej Matrycy.

To będzie istny raj! Do zobaczenia i trzymam kciuk za powodzenie naszej misji.