AUREOLA HOSTA

Czy nasza rzeczywistość nie jest symulacją komputerową? Czarną skrzynką wyrzuconą w bezwład i bezsens kosmicznej otchłani? Bezwiednie dryfującą w próżni źle napisaną grą strategiczną z elementami tragikomicznej farsy?

Jezus został wreszcie królem! Nie ma lipy! Wyobrażeniowy system przeczuć i wierzeń nawigujący z odległej religijnej galaktyki zdezorientowanych w swym zagubieniu ludzi dla których baśniowy bezpieczny świat umysłowego rzutnika uwarunkowanych znaczeń stał się podwalinami ich zbiorowej tożsamości, piaskownicą u bram Ubojni, gdzie przestawiają klocki – figury, podobizny, pomniki swój urojonych bóstw. Alleluja.

Pasmo postrzegania rodzaju ludzkiego staje się nad wyraz wąskie. To VR – owy kask, który znajduje zastosowanie zawsze wtedy – gdy ludzki umysł skazany jest na bycie świadkiem i uczestnikiem ewolucyjnego przyspieszenia – gdzie możliwości i skala danych przekracza pojemność wrażliwości i inteligencji uczestników tego procesu. Wówczas uruchamia się pewien mechanizm obronny. Polega on na tym, że umysł zaczyna bardziej nadawać niż odbierać. Innymi słowy jego możliwości odbioru „rzeczywistości” sięgnęły kresu i teraz z automatu zaczyna uciekać do krain swoich fantazji. Fantazje to to psychologiczno – emocjonalna zlepka niegdyś przeżytych „dziecięcych” marzeń, nabytych i wgranych emisji programów zbiorowej choroby szalonych ludzi. Procesy cywilizacyjne sięgają coraz głębiej i głębiej do samego dna – wstrząsając raz za razem naszym poczuciem bezpieczeństwa.

Wszystko traci przypisane miejsce i dochodzi do gwałtownych dyslokacji wydawałby się tak „ugruntowanych” i „solidnych” systemów zbiorowych wierzeń. Znany świat się rozpada – dlatego na pierwszy plan wypływają wszystkie czynniki irracjonalne. To widoczne powodzenie niuejdżowskich łatwostrawnych naiwnych układanek i rysowanek, apokaliptycznych objawień i ujawnień spiskowych teorii dziejów, wstecznych teorii i wariacji na temat „jak to w monolicie” było zajebiście, albo starosłowiańskie domniemane artefakty ujawniane w internecie, które to w magiczny sposób mają zmienić gatunkowe samobójstwo w proces nagłego uzdrowienia – pomijając prosty fakt liczby rosnącej populacji ludzkiej i wzrastającego jej pogubienia i wreszcie zdesperowaną strategię przywracania dawno utraconych tożsamości i przynależności do już dawno przebrzmiałych matryc religijno – kulturowych.

Ten globalny „prawicowo – republikański” powrót szalonego Króla i tworzenie iluzji porządku i stabilności na jego urojonym dworze oraz deklarowanie wszem i wobec odwrotu od tej skamieliny to tylko i wyłącznie budowanie kolejnego muru, który ma zatrzymać ogromne tsunami Zmian. Jednak proces ten przekracza zdolności reagowania na jego przejawienia – dlatego mówiąc kolokwialnie – chuj z tego będzie! Nawet wielki!

W serialu, który obecnie śledzę „Westworld” jest bardzo ciekawy koncept „parku rozrywki”. To jest zdecydowanie ciemny park złej rozrywki – dla najczęściej zdegenerowanych istot pozbawionych rzeczywistego oparcia w wymiarze własnej mądrości i współczucia, a zamiast tego dających upust swym najbardziej prymitywnym zachciankom i perwersjom za pieniądze. Oczywiście nie wszyscy bohaterowie tacy są, bowiem z odcinka na odcinek dochodzimy do tzw. „objawienia” roli cienia 😉 Ofiary tego „procesu poznania” to budowane Hosty. Sztuczne istoty – zaprogramowane i uwięzione w tzw. pętlach owych programów.
Cóż za genialna metafora! Jednak skumulowana masa tych zapętleń tworzy nowe kombinacje i to jest Zwiastun Świtu! Prawdziwa Świątynia Opatrzności!

Stare Programy na jakich operuje ogromna część ludzi – hostów coraz bardziej objawiają swoją kompletną absurdalność w oczach tych, którzy choć w minimalnym stopniu wybili się z pętli. Jest to tak obezwładniające doświadczenie, że powoduje zupełnie nie znane formy reakcji, które nawet trudno zdefiniować. Niektórzy z nas mają tak od dziecka – śledząc ten „park głupawej i okrutnej rozrywki” z całych sił próbują jakimś cudem wygenerować rodzaj umysłowego azylu. Ten azyl to w pewien sposób zrozumiała forma odcięcia i szukania swojego miejsca poza wszelkim zbiorem. Ten element braku przynależności staje się stygmatem i brzemieniem, a życie samo w sobie nauką strategii ukrywania. To nazywam prawdziwym undergroundem – realną umysłową dzielnicą pełną cywilizacyjnych emigrantów i odszczepieńców zamieszkałą przez ludzi, którzy zostali wybici lub sami wyszli – z pętli. Mają w środku bardzo unikatowy ładunek „żywości”, pierwiastka, który jest naładowany czymś obcym. Czymś czego ten świat nie lubi. Za co karze. Przed czym ucieka i co niszczy.

Cywilizacyjne tsunami wybija dziury w murach tego więzienia. Jednak, aby je dostrzec potrzebny i nieodzowny jest właśnie ten element niedostosowania. To klucz. Wytrych. Wyłom.

Przekładając to na matrycę umownej rzeczywistości o nazwie „Polska” i jej spektakularnej próbie politycznego piruetu w jakim ostatnio się dość koślawo kręci jak zestrzelony satelita w opuszczonym kosmosie. Twarze z telewizji i tych wszystkich publicznych przestrzeni gdzie się pojawiają. Na pierwszy rzut oka widać dyndanie w pętli. To gra nie o tron a o zwykły sedes w publicznej dworcowej toalecie. To nie jest „Hause of Cards” a „Hause of Pain” z kościelnym refrenem zdrowaśki na literach końcowych. Hosty bawią się w kombinację „Pasji” i „Alternatywy 4” chcą zrobić polski obóz harcerski nad urwiskiem.

Jest to jakiś plan. Każdy ma czas na prezentację swoich urojeń. To jest ich czas. Jak zwykle trzeba robić swoje. Jak pisał Ernest Miller Hemingway:

„Trzeba dobrze walczyć nawet w przegranej sprawie”.