NOWE SIECI

Głos w reklamie wyjaśniał: „Tylko jeden narkotyk uzależnia tak silnie, że dziewięć na dziesięć szczurów w laboratorium chce go brać. I brać. I brać. Aż zdechnie. Ten narkotyk to kokaina. Na ciebie podziała tak samo.” Dopiero w latach siedemdziesiątych profesor psychologii z Vancouver Bruce Alexander zwrócił uwagę na pewien szczególny aspekt tego doświadczenia. Szczur jest zamknięty w klatce zupełnie sam. Nie ma się czym zająć. Ma tylko narkotyk. Co się stanie, gdy zmienimy mu środowisko? Alexander zbudował „Rat Park” – raj dla szczurów. Była to luksusowa klatka. Oferowała szczurom wszystko, czego trzeba im do szczęścia: kolorowe piłki do zabawy, tunele do biegania, smakowitą karmę – a przede wszystkim towarzystwo. Pytanie brzmiało: czy zmiana środowiska wpłynie na wynik eksperymentu? Na początku zwierzęta w szczurzym raju piły wodę z obu poidełek, bo nie wiedziały, co zawierają. Ale potem działo się coś zaskakującego. Szczęśliwe szczury nie chciały pić wody z narkotykiem. Unikały jej. Wypijały mniej niż jedną czwartą tej ilości, którą piły samotne szczury w klatkach. Ani jeden nie zdechł. Szczury samotne i nieszczęśliwe szybko popadały w głębokie uzależnienie. Szczęśliwym nie zdarzyło się to ani razu.


Johann Hari – Szczur w klatce, szczur w raju

Człowiek – istota ludzka. Podmiot. Szczyt ewolucji. Najbardziej inteligentny stwór w pustym kosmosie. Jedyny. Niepowtarzalny. Wyjątkowy ze wszech miar. Najdoskonalsze dzieło samego Boga Jedynego. Eksperyment genetycznej obcej rasy. Wynik ewolucyjnego przepoczwarzania. Dzieło szokującego przypadku niepoliczalnych procesów i okoliczności. Hiperrealistyczne złudzenie w cyfrowej symulacji, które wierzy, że istnieje. Mutant w chwilę przed zaślubinami z maszyną, wciąż biologiczna larwa zapowiedź transhumanistycznego motyla. Ponad naturę, w nieskończoną przestrzeń możliwości czystego umysłu – matrycy.

To moim zdaniem jest nasz stan powszedni. Nie wiemy kim jesteśmy, nie wiemy po co. Zgubiliśmy drogę i zdolność orientacji, żyjemy na pustyni sztucznych wzorców w wyśnionej z tej niewiedzy post rzeczywistości, która stała się światem roli, funkcji, a my staliśmy się narzędziami. Podobno większość ludzi na tej planecie nie lubi tego co robi, ich praca jest czymś co muszą wykonywać, by przetrwać – zapłacić te wszystkie rachunki, utrzymać dzieci i rodziny. Każdego dnia odgrywać te przytłaczające role, uginać kark przed swoimi szefami, wykonywać polecenia, być straszonym i nękanym przez terror egzystencji – świata nieskończonych regulacji, które deklarują, że są tylko po to by nasze życie było lżejsze. Jednak nie jest. Jesteśmy przytłoczeni. Zaprogramowani by bez końca krążyć w tym sztucznie stworzonym kołowrotku korporacyjnej maszyny, która nas mieli i ostatecznie pozbawionych sił wyrzuca w bezsilność i lęk starości rzucając od niechcenia ochłapy tak zwanych świadczeń. Myślę, że jakbyśmy zliczyli te wszystkie momenty, kiedy naprawdę jesteśmy szczęśliwi i spełnieni, nie byłoby tego zbyt wiele.

Powieść Davida Fostera Wallace’a Blady Król, opowiadająca o życiu pracowników oddziału Służby Rozliczeń Skarbowych w Peorii w stanie Illinois, idzie jeszcze dalej – w jednym z jej najbardziej brawurowych fragmentów kontroler podatkowy umiera na siedząco przy biurku i mija kilka dni, nim ktoś to zauważa. Brzmi to jak absurdalna karykatura, a jednak w 2002 roku coś niemal identycznego stało się w Helsinkach. Fiński kontroler podatkowy pracujący w zamkniętym biurze zmarł przy biurku i pozostał niezauważony przez czterdzieści osiem godzin, podczas gdy w jego sąsiedztwie pracowało trzydzieści osób. „Wszyscy myśleli, że chciał popracować w spokoju, więc nikt mu nie przeszkadzał” – komentował jego przełożony.


David Greber – Praca bez sensu

Pisał o tym w swoim manifeście Ted Kaczyński, że odebrano nam wolność do samostanowienia, podejmowania ryzyka egzystencji poza klatką, na własnych warunkach, zmierzenia się z surowym nieprzetworzonym życiem i jego nieokiełznaną naturą. Zamiast tego nasz los jest życiem udomowionych zwierząt chodzących w kagańcach poprawności politycznej, pełzających po korytarzach tego nieludzkiego systemu nieskończonej biurokracji smagani batem ekonomicznego przymusu, na który nie mamy najmniejszego wpływu. Ceny paliw, prądu, wody, żywności, wartość naszej niewolniczej pracy – wszystko poza naszą kontrolą. Certyfikaty. Dyplomy. Zaświadczenia. Świadectwa. Dokumenty. Umowy. Zapisy. Aneksy. Akty urodzenia, małżeństwa i zgonu. Umówiliśmy się na coś co miało być tworzone na zasadzie wzajemności, sprawiedliwości i szacunku. Obudziliśmy się w świecie gdzie garstka ludzi posiada niewyobrażalne zasoby, a cała reszta pogrąża się coraz bardziej w wszechobecnym chaosie, który jest prawdziwym obliczem naszej rzeczywistości. Medialna maszyneria pracuje tylko po to by tworzyć pozory, jednak moim zdaniem tutaj mamy do czynienia z ostatecznym podziałem łupów, bowiem nasza informacja o kondycji świata w jakim żyjemy jest propagandową usypiającą bajką na dobranoc opowiadaną przez naszych właścicieli – hodowców bydła.

Nie możesz mieć pretensji do gniewu, który się rozleje po tym świecie, bowiem coraz więcej ludzi nie ma już nic do stracenia, a ich życie stało się koszmarem. Nie możesz oceniać kogokolwiek, kiedy nie jesteś w jego sytuacji. My jednak jesteśmy do tego przyzwyczajeni, do łatwego i kategorycznego osądzania innych ludzi, na podstawie własnych wyobrażeń i uprzedzeń, do patrzenia na innych z góry, z pozycji przemądrzałego konformisty, który podtrzymuje i powiela wygodną dla siebie narrację, potakując i uśmiechając się kiedy trzeba, by tylko nie stracić swojego statusu, nie wypaść z ciepłych kapci służalczości za cenę przywileju. Tak naprawdę wszyscy bez wyjątku uczestniczymy w podtrzymywaniu całej tej iluzji, choć gdzieś w głębi serca być może od dawna czujemy, że świat stał się chorym miejscem, a my jesteśmy zainfekowani obojętnością i apatią. Jednak brak nam siły i determinacji, ponieważ wciąż się łudzimy, że jakimś cudem ktoś zrobi coś za nas. Wydaje mi się, że nie ma już takiej opcji. Jedyną naszą możliwością jest wzrost ludzkiej świadomości i wrażliwości – mądrość i współczucie, które manifestuje się wtedy, kiedy wykonamy swoją pracę. Ta praca polega na przebiciu się przez te wszystkie iluzje i programy i jest oparta na prawdziwej autentycznej duchowości, która dotyka samej istoty życia, nie bawi się w PR-owe otoczki charakteryzujące ten komercyjny szajs, który nazywamy New Age i który czyni z ludzi tęczowe i uśmiechnięte wydmuszki, ze swoim „parapsychicznym” relatywizmem. To czego nam potrzeba to świadomych ludzi, którzy wiedzą gdzie tak naprawdę żyją, mają kręgosłup moralny i własną wolę, potrafią myśleć poza pudełkiem narzuconych paradygmatów. Są hakerami kodu zniewolenia, piszą i tworzą nowy wzór istnienia, który jest otwarty i nakierowany na wolność i szacunek. Ponoszą odpowiedzialność za swoje własne myśli, słowa i działania. Tworzą swój własny wszechświat wartości, inspiracji i mocy i dzielą się z innymi.

Żyjemy w czasach permanentnej wojny informacyjnej. Okupacji ludzkiej świadomości, która trwa od momentu zrodzenia tej przemocy władzy wynikającej z bezwzględnego egoizmu i która uczyniła z tej planety globalny szpital psychiatryczny i więzienie pozwalając na to byśmy przemoc i dominację uznali za coś normalnego, przywykli, przystosowali się, przestali ją zauważać i o niej mówić. Tworzyli niezliczone warianty ucieczki przed prawdą i przekonywali się nawzajem, że tak jest dobrze, że to normalne, że takie jest życie. Otóż moim zdaniem takie nie jest życie, to w czym żyjemy jest produktem Mózgogłowia – sztucznym światem zaburzonego umysłu. Widziałem i czułem to od dziecka i nigdy nie mogłem się do tego przystosować, uznać za normalne i takich ludzi są miliony na tej planecie, a ich głos i zdanie jest uciszane, wyśmiewane i kompromitowane przez całą tą Maszynę Ignorancji.

Teraz ci ludzie tworzą niezależne sieci i to będzie nasza przyszłość, bowiem póki w człowieku jest Duch, póty jest szansa na zmianę, jeżeli to nie nastąpi będziemy żyć w tyranii strachu i pogardy. Osobiście wolę ludzi podobnych sobie, którzy szukają swojej drogi pośród tego zgiełku, jednak nie dają się zwieść żadnej z tych sensacyjnych narracji, żadnej ze stron, bowiem mam świadomość, że żyjemy wyobrażeniem i w wyobrażeniu, czasem desperacko szukamy wyjaśnień i znajdujemy te bardzo proste i pozornie spójne. Okazuje się, że to nie wystarcza, to za mało. Wyjaśnienie nie pomaga, nie przynosi ulgi. Myślę, że w tej coraz bardziej chaotycznej rzeczywistości trzeba zachować dystans i rozsądek, sztuka polega na tym by mieć otwartą głowę, jednak nie być głupim, wierzącym w te wszystkie niekończące się spekulacje nie odżywiać we własnym umyśle masowego szaleństwa, które staje się coraz bardziej widoczne i ma zdolność szybkiej infekcji przenoszonej drogą medialną. Mam dystans do tych, którzy wiedzą jak jest i dlaczego, mam dystans do tych, którzy patrzą na świat i widzą jedynie swoją jego wersję. Mam dystans do tych, którzy wiedzą „na pewno”, pozbawienie jakichkolwiek wątpliwości. Nasz umysł zdominował nasze życie, ulegamy terrorowi myśli, koncepcji, nasza technologia w coraz większym stopniu służy temu zagubionemu umysłowi, który „wszystko już wie”, przejrzał tak zwany plan, zdekonspirował spisek. Oczywistym jest że tą „grą” rządzą potężni i bezwzględni ludzie, oczywistym jest, że mają swoje plany, swój pomysł na świat i go realizują, jednak oczywistym jest również to, że mają ten czynnik egoizmu, potencjał pomyłki, dlatego nie wierzę w możliwość precyzyjnego planu dominacji prowadzonego od stuleci, myślę, że to zwykła pycha istot pogrążonych w iluzji władzy i kontroli. Póki co żyjemy w analogowej naturze, której nie sposób posiąść, nie sposób podbić ostatecznie, jesteśmy ułomni i bardzo, bardzo aroganccy myśląc, że nasze istnienie ma najwyższą wartość, ta pycha sprowadza na nas ogrom cierpienia, ta pycha ostatecznie doprowadzi nas do bolesnej lekcji – powtórki, konsekwencje są i będą nauką pokory. Mam w sobie spokój, bo wiem, że Życie jest Wielkim Nauczycielem, niespodziewanym i nieprzewidywalnym przewodnikiem w służbie Ducha. Spisek umysłu, który pragnie zdominować ciało, spisek technologii, która chce zdominować naturę, choć pozornie jest możliwe ostatecznie jest skazane na porażkę, bowiem w ciele i w naturze jest esencja życia, jest to czego nigdy nie posiądziemy, nie ujarzmimy. Będziemy próbować kierowani pychą i arogancją, jednak wierzę, że jest niewidoczna granica naszego poznania, zrozumienia, bo gdy umiera nasz świat my umieramy wraz z nim, kiedy tchniemy w niego życie i zrozumienie, przebaczenie, współczucie i mądrość otworzy przed nami Nową Drogę. Ta droga jest Drogą Serca. Żyj i pozwól żyć innym. Wybacz i poproś o wybaczenie. Każdy z nas błądzi w podróży przez ten Ocean Życia.


Jednak próbujemy iść, żyć, trwać i to jest po prostu piękne.