SFERA ODBIĆ

Robi się gęsto. Duszno. Wrząco. Mocny i otrzeźwiający smak kawy parzonej pod ciśnieniem. W końcu obejrzałem tego ostatniego kultowego „Jokera”. Dobry film. Nawet bardzo. Już mogę powiedzieć, że zaraz po „True Detective” mój ulubiony, tak jakby czwarty sezon – tylko w jednym dusznym odcinku. Siedzę przy stole, za oknem słychać rządową szczekaczkę, która każdego dnia warczy o pandemii – jak wszyscy. Dużo chorób, mało praw i pieniędzy.

Strach rozprzestrzeniał się w postępie geometrycznym. Elektronicznym.

LeDuff, Charlie. „Shitshow!.

Ostateczny rozpad systemu korporacji – one wszystkie wyrosły w naszych głowach, budynek po budynku, fabryka po fabryce – jak w Incepcji. Zbiorowy transgraniczny sen, przez tysiąclecia wyrosły na sztucznym nawozie i krwi miliardów istot żywych. Gastropolis szykuje swoją ostatnią wieczerzę w otoczeniu kordonów policyjnych, suk połyskujących niebieskimi światłami, statystyk zgonów i uderzających o siebie klocków domina – wrzeszczących desperacją miliona głosów we wszystkich językach Babilonu.

Żniwa będą w pełni zautomatyzowane. Kolejny wlew z pustego w próżne, kolejna walka Dawida z Goliatem, która nigdy się nie kończy, bo to właśnie stanowi zasilanie tego Urojenia, które jest nadzwyczaj przecież rzeczywiste – jak papierowe banknoty z twarzami wodzów i świętych. Rzeczywiste jak wojna, która zawsze tu jest, zawsze trwa. Światem „teraz” rządzą karły, pokraczne i zdeformowane przez swoje własne demony. Ciskając wieprze przed perły. Pognite mięso informacyjne, które wszystkich wprawia w stan hipnozy i atawistycznych odruchów warunkowych – zapisanych klątwą w pniu mózgu. Gra strategiczna w której wygrywają ci co zawsze – Stwórcy gry, moderatorzy dyskursu, kontrolerzy narracji. Posiadacze fabryk, domów publicznych, kościołów i aparatury podtrzymującej życie. Właściciele Maszyny.

Tak zwane globalne biuro administracyjne Delphi to duży, paskudny bunkier na rozległym parkingu, tuż przy węźle drogowym, położony w samym środku absolutnie niczego. To tutaj pracuje biały establishment. Garnitury. Zewnętrzni zleceniodawcy. Mózgi globalnego konglomeratu.

LeDuff, Charlie. „Shitshow!.

Produkujemy Strach. Jest we wszystkim – niczym rozmnażający się wirus. Jest w żeberkach z obiadu i w systemie nauczania. Tworzy szkliwo źrenicy i akapity starego testamentu. Jest krzyżem rozpostartym w akcie bestialstwa. Jest ogniwem, które łączy i dzieli jednocześnie. Jest Progiem Świadomości, która wchodzi w szokujący moment Objawienia. Jesteśmy nosicielami tej choroby zarażeni od urodzenia, wypluci w otchłań Lęku. Otoczeni kultem cierpienia i ofiary. Jądro systemu. Pierwsza linijka kodu. Film „Joker” jest właśnie o tym. O perle, która przemienia się w wieprza na naszych oczach. To film dokumentalny. Studium współczesności, które mówi więcej niż rozprawy naukowe. Nasza głowa nie jest już w stanie udźwignąć tego ciężaru, całe to myślenie okazuje się tym rozprutym uśmiechem. Dowcipem, który zapomniał swoją puentę. Było tak dużo czasu na myślenie. Teraz rzeczy dzieją się bardzo szybko. Mamy opóźnione reakcje i błędne konkluzje. Teraz zostają emocje. Odruchy. Instynkt przetrwania. Wrodzony mechanizm. Zostaje to co zrobiliśmy.

Nie zbierzemy niczego więcej. Tak działają prawidła Programu.

A dokładniej mówiąc, to opowieść o dwóch miastach. Niewielki, zamożny, biały rdzeń, który przybył tu na wielkiej miotle gentryfikacji, beztrosko nieświadom, że tuż za rogiem rozpościerają się wielkie, buzujące, dickensowskie czarne przedmieścia, nabrzmiałe i duszące się od rozgoryczenia. Budziło to skojarzenia z wygłodniałym człowiekiem, który stoi za szybą pokrywającą się powoli parą od jego oddechu i patrzy, jak po drugiej stronie okna ktoś zabiera się właśnie do ragoût z jagnięciny z warzywami prosto od rolnika (pyszne i bardzo popularne danie serwowane w jednej z nowych, luksusowych restauracji, rzut kamieniem od zaułka, gdzie ogrzewali się bezdomni). Takie sceny były na porządku dziennym w nowym Detroit.

LeDuff, Charlie. „Shitshow!.

No i media, nazjeżdżało się tu całe mnóstwo mediów. Co za widowisko! Wielki cyrk informacyjny nadający na żywo przez całą dobę, dziennikarze w obowiązkowym makijażu i ciuchach khaki, prowizoryczne stanowiska reporterskie organizowane na parkingach magazynów i chińskich restauracji. Nie pogardzimy żadną historią. Zapraszamy wszystkich jak leci. Zjawiła się trupa mimów i dała przed kamerami milczące przedstawienie, a po nich wystąpił zespół breakdance. A dlaczego by nie?

LeDuff, Charlie. „Shitshow!.

Charlie LeDuff (ur. 1966) – amerykański pisarz i reporter. Absolwent Uniwersytetu Michigan. Przez dwanaście lat pracował w „The New York Times”, publikował również w „The Detroit News”. Współpracował z telewizjami BBC 4, WJBK (lokalny oddział telewizji Fox2) oraz CNN. Autor książek: Detroit. Sekcja zwłok Ameryki, US Guys. The True and Twisted Mind of the American Man, Work and Other Sins oraz Shitshow! Ameryka się sypie, a oglądalność szybuje. Za Detroit otrzymał wiele nagród, w tym Nagrodę Pulitzera. Mieszka z rodziną na przedmieściach Detroit.

Jednak wciąż mamy wybór – gdzie lokujemy swoją Obecność. Co wspieramy, czym żyjemy. Mechanizm jest bardzo prosty. Gdzie jesteś? Gdzie tak naprawdę zaczyna się ten świat wewnątrz czy na zewnątrz? Gdzie jesteś? Co dajesz? Czym żyjesz? Co wspierasz? Czy masz właściciela? Czy jesteś sobą? Kim jesteś? Tu nie potrzeba obrządku, ofiary, modlitwy i rytuałów. Nie potrzeba spowiedników. Z kim walczysz? Może to ty? Ten cały świat odbity w krzywym zwierciadle. Czasem warto się zatrzymać. Przyjrzeć. Rozpoznać zanim rzucisz się do walki. Koniec końców nikt tutaj nie wygrywa. Nikt nie jest lepszy. Nikt nie osiągnie niczego czego nie straci. Pozorne zwycięstwo trwa krócej niż pstryknięcie palcami. Przestrzeń nigdy nie ma granic, bo taka jest jej natura. Jest w nas coś co jest poza strachem. Pozbawione imienia i nazwiska, pozbawione historii i punktów odniesienia. Pozbawione nadziei i lęku. Jest poza kodem, poza systemem, poza maszyną. Jest poza śmiercią. Nie jest zbiorem, sumą, iloczynem czy ilorazem. Nie jest podmiotem. Nie jest orzeczeniem. Nie jest mięsem rzuconym w Otchłań. Nie jest duszą na kagańcu iluzji zbawienia. Dlatego nic i nikt nie może tego zniewolić.

Możesz mówić, że nie masz wyboru, ale to nie prawda.

Jak powiedział Joker: Jestem przedstawicielem chaosu. I wiesz, co jest najważniejsze w chaosie? Jest sprawiedliwy.

Dlatego życzę nam powrotu z tej długiej i trudnej wędrówki. Życzę nam żywego ognia, który płonie i kręgu gdzie znów opowiemy sobie te wszystkie historie. Życzę nam światła, które prowadzi do domu.

Zdjęcia z filmu „Joker”