
Nowa Atlantyda to dryfujący plastikowy kontynent. Dryfująca śmieciowa wyspa „Great Pacific Garbage Patch” ogromna i zarazem spektakularna wizytówka cywilizacji 3D. To skupisko butelek, reklamówek, kubków, puszek całego tego kolorowego pierdolnika o masie 100 milionów ton i wielkości Australii. Idealne miejsce na wypoczynek dla całej nowoczesnej rodziny, skąd blisko na Hawaje i do słonecznej modnej Kalifornii.
Badania takie prowadzono w latach 2007 – 2013 na Atlantyku, Morzu śródziemnym, oceanie Indyjskim i rzecz jasna Pacyfiku. Istnieje coraz większe prawdopodobieństwo, że te pyszne owoce morza w kurorcie nad Pacyfikiem w tej czy innej formie zawierają ten cenny dla nas „surowiec” nienaturalny. Inne badania wskazały na kolejny problem, a mianowicie zanieczyszczenie plaż, które prócz ukochanego przez nas piasku mają coraz więcej drobin plastiku. Klęski żywiołowe takie jak japońskie tsunami wyrzuciło kilkanaście milionów ton zanieczyszczeń do oceanu. Tanie bilety, tanie wakacje na słonecznych wyspach to miliony ludzi generujących abstrakcyjne już ilości śmieci, które muszą być składowane na ogromnych wysypiskach z których często tworzy się sztuczne wyspy, a śmieci przedostają się do oceanów.
Wszystko to dotyka zwierząt morskich i ptaków, żółwie morskie reklamówki biorą za meduzy, które zjadają. Później umierają. ONZ szacuje, że rocznie za sprawą śmieci umiera milion zwierząt. To co jest w oceanach to blisko 1 proc. Światowej produkcji plastiku. Wracając do naszej plastikowej wyspy jej kolejny problem to fakt, że „zbudowana” jest z materiału fotodegradowalnego co oznacza, że nie jest on w pełni rozkładalny, a w fazie rozwarstwienia tworzy pył. To co zauważalne to te ogromne sterty śmieci na powierzchni jednak owe zawiesiny pyłu opadają w głąb wód szczególnie w strefach przybrzeżnych naturalnie wchodzi w interakcję z fauną morską. Sama produkcja plastiku wzrosła z 15 mln ton w latach 60 – tych do ponad 300 mln w roku 2014. Jednorazowość tych śmieci to koszt 100 mld dolarów rocznie, a jednorazowe oznacza, że używamy ich jedynie raz. Wracając do oceanów szacuje się, że już za trzydzieści lat śmieci będzie tam więcej niż ryb, bowiem wzrost populacji oznacza jeszcze więcej jednorazówek, których koszt produkcji pochłonie blisko 1/5 paliw kopalnych podczas gdy na tą chwilę recykling tworzyw sztucznych to jedynie 14 procent. Może się okazać, że nas jako gatunku już dawno nie będzie, ale zostaną po nas śmieci – jak wizytówka „Ludzie – biznesmeni i naczelny gatunek ssaków”. Biuro – planeta Ziemia. Przepraszamy – nie zdążyliśmy posprzątać, gdyż udusiliśmy się we własnych śmieciach. Posprzątajcie za nas.
Gastronomia jest doskonałym przykładem – zwłaszcza ta typu fast food, której model biznesowy idealnie odzwierciedla patologię „jednorazowej” cywilizacji. Polecam obejrzeć „The Founder” – swoiste studium przypadku. Priorytetem jest zysk, metodą bylejakość – efektem pokarmowa tandeta bez charakteru oraz brak jakiejkolwiek refleksji w szerszej perspektywie. Myślę, że sprawą najważniejszą jest przemodelowanie „jednorazowej” ekonomii na model, który po pierwsze bierze pod uwagę obecną sytuację i ogromne problemy, których manifestacje przejawiają się już niemal w każdej dziedzinie naszego życia w model biznesowy oparty na przytomności i empatii, który wymaga tworzenia „zdrowego” fundamentu w dość chorej rzeczywistości. Wzorzec wiecznego „wzrostu” gospodarczego już się wyczerpał i wynikającego z niego bałaganu, który trzeba będzie posprzątać – zaczynając od siebie. Nazywam to „Ewolucją od mózgu do serca”. W coraz większym stopniu – prawdziwym zyskiem będzie przetrwanie i rozwój świadomości bazujący na wzięciu odpowiedzialności za własną rzeczywistość i uświadamianie sobie konsekwencji własnych wyborów. Nie domy, jachty, domniemany szacunek i podziw – za „zaradność”, której kosztem jest niszczenie. Kiedyś na studiach zatytułowałem jeden z tekstów „Nikt nie pyta zwycięzców dlaczego przegrali”. Redaktor zmienił tytuł – bo była to prywatna uczelnia komercyjna, tam wszyscy mieli wygrać – pytanie co?
Komercyjna gastronomia idealnie odzwierciedla obecne relacje społeczne i jest mikroskalą tzw. „systemu”. Jej zdegenerowany oderwany od realiów nadmuchany jak balon opisywany w branżowych pismach marketingowy disneyland z całą tą niemalże religijną otoczką stymulującą apetyt na „jeszcze więcej”, „jeszcze egzotyczniej”. W skrócie – wydziwianie, traktowanie pokarmu jak fetysza, jak modowy wybieg jadących talerzy z specjalistyczną fotografią i postprodukcją. Kucharskie gwiazdeczki – celebryci w kuchniach lidla, biedronki czy na targach tesco. Pofarbowana kpiną pseudo ekologia i pro zdrowotne frazesy. Realia są zupełnie inne. Dostosowanie do realiów oznaczają prostotę, oszczędność i uczciwość bez zbędnych ozdobników. Kuchnia przyszłości to kuchnia – szacunku, gdyż fikcja nadmiaru w jakiej żyjemy potrwa bardzo krótko. Firmy przyszłości to spółdzielnie, kooperatywy – wspólne działanie oparte na świadomości realiów. Kuchnia bezmięsna jest tym właśnie przytomnym modelem gastronomicznym. To konieczność. Zysk straci swoje obecne znaczenie w postaci „profitu” a stanie się zyskiem wartości, zyskiem sensownego zajęcia, które dodatkowo będzie rodzajem działalności społecznej. Wypracowanie mikro modeli takich „firm” jest wyzwaniem tworzenia realnego modelu wspólnot opartych na działaniu tu i teraz w tej decentralizującej się rzeczywistości, bowiem proces globalizacji ma swoje ograniczenia, których nie sposób będzie „przejść”, a to oznacza, że proces odwróci bieg wracając do lokalności. W obecnej postaci gospodarzy model jest zupełnie niewydajny i nie sposób już ukryć, że ekonomia długu skończy się upadkiem tego systemu. Upraszczając – masz coś „pysznego” na talerzu – czy zastanawia cię czasem – Kto? Gdzie? Kiedy? W jaki sposób? Jakim kosztom to zostało przyrządzone?
Dlatego „Gastropolis” to jest metafora. Kiedy odkryjemy całą sieć przyczyn i skutków – wówczas przyjrzysz się uważnie temu co jesz i zrozumiesz, że wraz z tym „połykasz” wszystko co się przyczyniło do powstania tego „posiłku”. Dodatkowo uświadomisz sobie, że w gruncie rzeczy płacąc – nagradzasz to. To nazywam „systemem” – to produkcja wielowymiarowego „pożywienia” to jego zakłamana prezentacja i wreszcie uzależnienie bazujące na manipulacji smakiem. Obraz pobudza apetyt. Sprawa fundamentalna, czy koszty są warte zysków. Sprawa kolejna – co tak naprawdę jest zyskiem i jakie są realne koszty. Nie sposób o tym mówić do momentu, kiedy nie dotkniemy tej delikatnej tkaniny oplatającej wszystko – a mianowicie narrację Zysku. Cała opowieść zachodniej postkolonialnej „chrześcijańskiej” cywilizacji snuje swoje wątki jak coraz bardziej surrealistyczne akapity nowej „Boskiej komedii” pisanej marketingową nowo – mową, językiem coraz mniej metaforycznego „ognia”. Weźmy za przykład wybuchy bomb, płonące szyby naftowe, mandale sztucznych ogni rozświetlające niebo na koniec każdego roku tej spektakularnej masowej epopei, kiedy jej hodowla upaja się do utraty zmysłów – celebrując co…
Nazywamy to „zasadą nisko rosnących owoców”. Jabłko z drzewa na komputer. Świeci – komunikując Triumf. Bardzo lubię firmę „Jabłko” sam piszę te słowa na ich maszynie, a u boku mam ich sprytny telefon, który z całą pewnością jest czymś dużo większym niż tylko telefonem. W istocie jest lokalizacją Produktu – jakim sam jestem, by sprzedawać i zbierać informację o moich potrzebach coraz bardziej wyprzedzając moją świadomość, bowiem algorytmy jakimi zostaliśmy opisani są coraz bardziej precyzyjne, a sprzedaż coraz bardziej bezpośrednia.
Zasada nisko rosnących owoców jest bardzo prosta i jest fundamentem tej cywilizacji i jej „osiągnięć”. Polega na tym by pozyskiwać jak najwięcej jak najmniejszym kosztem i zdolności komunikacji i jej masowych kanałów nadać swym „zbiorom” jak największą wartość jednak równolegle musi jej towarzyszyć zasada wzrastających potrzeb. Nasza edukacja i „uświadamianie” w kulturze Zysku służy w istocie „wytwarzaniu głodu”. Nowe doznania, doświadczenia, smaki, przygody, odkrycia, zjawiska, trendy, osiągnięcia.

– Aż w końcu umysł dziecka sam jest tymi treściami, które mu są sugerowane, a suma tych treści jest umysłem dziecka. I nie tylko dziecka. Także umysłem dorosłego – na całe życie. Umysłem, który ocenia, pragnie i wybiera – cały złożony z owych treści. Jednakże wszystkie te treści są naszymi treściami! – dyrektor niemal krzyczał w uniesieniu.
Huxley Aldous „Nowy wspaniały świat”
Kończy się kolejny rok szkolny – świadectwo ukończenia kolejnego poziomu warunkowania – tak nagradzamy dobre oceny, wyniki w powtarzaniu – klep by zwiększyć pojemność klepek, by później ci ważniejsi w klasyfikacji generalnej klepali cię po plecach albo po pysku. Jak się mówi – brak ci klepki? Jednak zasada nisko rosnących owoców jest związana z tak uwielbianym „schematem piramidy” – co oznacza, że jego szeroka podstawa to poziom łatwo dostępnego surowca, którego wydobycie jest tanie i wystarczy kilka prymitywnych narzędzi – to tryskające w niebo orgazmy pierwszych nafciarzy, to industrialno – przemysłowy zapłon Mechanizmu Zniszczenia. Jednak wraz z wydobyciem pojawia się zużycie – oznacza to, że czym wyżej w piramidzie tym trudniej. Poziom taniości i dostępności tworzy uzależnienie od produktu – jest tani i dostępny, powszechny – stając się podstawą funkcjonowania. W tej cywilizacji jest to paliwo – prąd. Zasilanie. Tak naprawdę wszystkie współczesne wojny toczą się z powodu surowców, a szczególnie paliw kopalnych. Jednak wraz z jego spadkiem wiąże się wzrost. Taki paradoks. Spadek dostępności – wzrost kosztów. Co jest konsekwencją uzależnienia kiedy brak „towaru”? Głód.
Głód w tym kontekście oznacza przypomnienie sobie stanów i doświadczeń związanych z brakiem. Ten stan braku, który nie został na powrót zintegrowany jest w „kulturze nadmiaru” związany z agresją, która dodatkowo będzie szukała winnych uzależnienia. Ten proces już się zaczął. Nie ma gorszego przebudzenia – jak to powiązane z wzrastającym cierpieniem. Nikt tego nie chce. Jednak pułap został przekroczony i nie ma już innej drogi. Nie istnieje alternatywa. Niestety. Współczynnik Zwrotu energii wobec Energii Zainwestowanej. Punkt Zero. Szczyt Piramidy. Bielmo na oku. Deepwater Horizon. Wyciek czarnej krwi – ropy. Fukushima – katastrofa – znów „paliwo”. Czym bliżej szczytu – tym dewastacja staje się większa. Tak jest ze wszystkim. Jak się ma przysłowiowy Kowalski segregujący śmieci do ponadnarodowych korporacji paliwowych. Jak się ma twoja aktywność do tej która jest ponad i tworzy cały system operacyjny ekonomiczno – prawny w jakim żyjesz?
Dla mnie osobiście to sprawa bycia uczciwym wobec siebie i próba przebudowania tak swoich potrzeb i egzystencji, aby mniej szkodzić i stawać się człowiekiem świadomym i przytomnym. Dlatego łączę pisanie i komunikację z gotowaniem. Kuchnia to miejsce fundamentów, praca fizyczna i umysłowa. Dotykanie mózgu i serca.
Może chciwość jest tym kataklizmem, który zatopił mityczną Atlantydę?