Jedna z najważniejszych lekcji dla mnie osobiście w związku z tym wirusem jest taka, że bardzo jasno widać w jakiej trudnej tak naprawdę jesteśmy sytuacji i w jaki sposób zglobalizowany świat przypomina kruche porcelanowe naczynie, które w każdej chwili może potłuc coś nad czym w ogóle nie mamy kontroli. Ta przepełniona ludźmi i ich potrzebami filiżanka, co rusz jest pod wpływem wstrząsów zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz. Póki co nie możemy z niej uciec. Jesteśmy w samym środku ciągłych postępujących po sobie procesów, które raz za razem wskazują nam, że sposób naszego życia, jeżeli chcemy przetrwać musi ulec radykalnej zmianie.
Nasza nauka choć doskonałym narzędziem ułatwiania nam życia, jest pozbawiona jakiejkolwiek głębszej perspektywy ponieważ jest oparta na skrajnym materializmie, który w zderzeniu z potężnym kryzysem egzystencjalnym, który przede wszystkim rozgrywa się w naszym wnętrzu w pewnym sensie skazuje nas na nieuchronność doświadczenia cierpienia nie dając żadnego narzędzia, które pozwoliłoby nam zrozumieć znaczenie tego doświadczenia, a tym samym uczynić je częścią ewolucji naszej świadomości. Sam spór o istnienie i powstanie świadomości w świetle mechanistycznego pojmowania natury rzeczywistości i fizycznej teorii ewolucji jest tak wielowątkowy doprawiony dodatkowo brakiem naukowego konsensusu, że pozostawia nam mało nadziei, że w obrębie logicznego wnioskowania uzyskamy zadowalającą odpowiedź podpartą odpowiednimi dowodami w procesie metodologi naukowej.
Żyjemy w dualizmie nauki i duchowości – logicznej i irracjonalnej dychotomii naszego mózgu, które ciężko zintegrować na poziomie procesów intelektualnych, ponieważ tak zwana odpowiedź nie jest w stanie zmienić sposobu naszego doświadczenia. Nie jest w stanie wyzwolić nas z cierpienia. Rozumienie nie zmienia fundamentalnego problemu cierpienia – ono wciąż pozostaje nie mniej jednak tych najważniejszych odpowiedzi szukamy w duchowości. Duchowość rozumiem jako najgłębszy poziom istnienia istot czujących i jest dla mnie tym tajemniczym źródłem z którego pochodzi również ludzka kreatywność – rodzaj niewyczerpanej mocy i inspiracji, która towarzyszy nam od zawsze. To również z tego źródła pochodzi nauka jej niesamowity potencjał, który w swoim najlepszym wydaniu jest oparty na Trosce i Współczuciu i pozwala nam na bezprecedensowe poszerzanie pola naszych doświadczeń i eksploracji oraz co chyba najważniejsze manifestacji nieskończonego potencjału ludzkiej kreatywnej świadomości i współpracy. Choć wydaje się, że globalnie cywilizacja dotarła do kresu swoich możliwości, gdyż wciąż nie możemy przekroczyć dewastacyjnej formy naszej egzystencji opartej na programowej powielonej eksploatacji, która koniec końców jest wymierzona w nas samych, bowiem niszczmy środowisko i parametry pozwalające nam na przetrwanie i rozwój. Istnieje jakieś przeczucie przełomu, jak to mówią „coś wisi w powietrzu”. Dotarliśmy do granicy. Do progu.
Tym progiem wydaje się ograniczenie naszego logicznego umysłu, ograniczenie dominujących paradygmatów w postaci przestarzałych systemów politycznych, opartej na żądzy i niszczeniu ekonomii, dogmatycznej religii, porażających nierównościach społecznych i uderzających w nas coraz okrutniej kryzysów, które rozgrywają się na wszystkich tych polach – żyjemy w samym środku puszki pandory, której toksyczna zawartość to skutki naszych działań – tak zwana kolektywna karma – staje się naszą duszną rzeczywistością. Nazywam to gwałtownym Przebudzeniem ze Snu Ignorancji.
Mamy do czynienia z narastającym brakiem przestrzeni wyboru i oznacza to, że wchodzimy w bardzo reaktywną formę istnienia na tej planecie, ponieważ mechanizm przyczyny i skutku staje się determinującym czynnikiem kształtującym w sposób natychmiastowy każde pole naszego doświadczenia – pierwszym prawem ponad konceptualizacją naszego umysłu. W obliczu tego następuje bardzo szybki wzrost świadomości, ponieważ jest coraz mniej miejsca na urojenia, na spekulacje, na zabawę w filozofię. Procedura zaczyna być zero jedynkowa – akcja – reakcja. Kiedy Ignorancja ma dużo czasu i przestrzeni bez końca tworzy iluzje i otrzymuje nieskończoność ilość fikcji jako pochodnych tej zabawy – tworzy ogromną Symulację swoich wytworów swoistą Grę. Przez stosunkowo długi czas możemy się tym zabawiać tworząc niezliczoną ilość tak zwanej rozrywki, która głównie polega na tym, że ignorujemy konsekwencję tej narcystycznej i egotycznej „imprezy” wzajemnego otumanienia w orgii materialistycznej kopulacji, którą usprawiedliwiają różnorakie wymyślone przez nas filozofie i poglądy. Jest to tak zwana dziecięca nieświadomość oparta na przeświadczeniu, że „to wszystko dla mnie”, „z mojego powodu”, „tylko ja się liczę” – taka faza „bycia bogiem” – głównym aktorem przedstawienia – neuroza pierwszoplanowej roli. Taniec zaspokajania nieskończonych potrzeb. Trwa to jakiś czas, bo wciąż jest dość duży i przestronny plac zabaw. Jednak wraz z tą „zabawą” jest nas coraz więcej i mamy coraz wygodniejsze życie (rzecz jasna niektórzy z nas – pożądanie jako główny czynnik), zabawa w pewnym momencie przestaje być zabawą i staje się rywalizacją ( walką o wpływy, o przestrzeń – gniew i zazdrość). Tutaj dochodzi do totalnej relatywizacji moralności, która staje się narzędziem kontroli – sztucznym prawem, które nie dotyczy często tych, którzy je tworzą. Jest to bezpośrednim wynikiem naszej Ignorancji – bardzo wąskim polu postrzegania egotycznej osobowości – jest to nasze fundamentalne uwierzenie w realność wymyślonej przez nas Gry – Symulacji. Krótkotrwała rozkosz – iluzji bycia w „centrum wydarzeń”. Przedłużanie tej rozkoszy ma coraz większe konsekwencje w postaci eksploatacji wszystkiego i wszystkich w imię własnego zaspokojenia. Utrzymania stanu „zabawy”. To staje się uzależnieniem, bowiem nasza „osobowość” staje się tożsama z rolą, którą gramy.
Wygląda to tak, jakby cała nasza aktywność sprowadzała się do miotania się pomiędzy chceniem a niechceniem. Dlatego naturalnie pojawia się pytanie: czy w życiu chodzi o coś więcej? Czy jest możliwe, żebyśmy czuli się dużo lepiej (lepiej w każdym sensie) niż teraz? Czy można odnaleźć trwałe spełnienie pomimo nieuchronności zmian? „Życie duchowe zaczyna się tam, gdzie pojawia się podejrzenie, że odpowiedź na tak postawione pytania może brzmieć: „Owszem”. Prawdziwie uduchowioną osobą jest ten, kto odkrył, że możliwe jest bycie odprężonym bez wyraźnej przyczyny, nawet jeśli tylko w krótkich zrywach, i że ten spokój jest równoznaczny z przekraczaniem pozornych granic własnego „ja”. Ci, którzy nie zaznali podobnego spokoju, mogą uznać takie twierdzenia za podejrzane. Niemniej jednak faktem jest, że dobrostan pozbawiony poczucia własnego „ja” można osiągnąć w każdej chwili. Oczywiście nie mówię, że doświadczyłem wszystkich tego typu stanów, ale za to spotkałem wielu ludzi, którzy nigdy nie przeżyli żadnego z nich – i to właśnie oni często upierają się, że zupełnie nie interesuje ich życie duchowe.
Sam Harris. „Przebudzenie”.
I tak dochodzimy do punktu Przeciążenia. Dusznego zagęszczenia, które przypomina coraz bardziej moment przed Burzą. Świat staje się narastającym Ciśnieniem. Zaczynamy puchnąć od środka. Stajemy się tłustą, powolną butwiejącą masą, która zaspokaja swój wielowymiarowy głód – żywiąc się cierpieniem innych. Stajemy się produktem ubocznym swoich niemożliwych do zaspokojenia potrzeb a z czasem już chodzącymi potrzebami – uosobieniem Ignorancji, Pożądanie i Gniewu. W kodzie wygląda to tak: Tak – Nie – Jest mi to obojętne. 2 – 0 – 1. Jak w I – Cing. __ , _ _ i pusta przestrzeń jako żyzne pole. Potwierdzenie, Zaprzeczenie, Obojętność. Binarny dualistyczny kod ludzkości. Epitafium. Staliśmy się sprzężonymi ze sobą Programami, wadliwym algorytmem, który uległ urojeniu swojego odseparowania od Całości. Toksyczną Tkanką. Jak wyglądało ostanie minione stulecie? Jakim kosztem rozwijaliśmy swoją naukę, tworzyliśmy parametry żarłocznej polityki i ekonomii, czy to nie przypadkiem my zorganizowaliśmy przemysł mordowania innych istot i nas samych na masową skalę. Ja wiem to nie jest dobry moment – jednak niestety najlepszy na tak zwany rachunek sumienia. Przyjrzeć się sobie to zobaczyć Świat. Zobaczyć Siebie naprawdę – to ujrzeć Źródło. Ujrzeć Źródło – to zrozumieć czym tak naprawdę jest prawdziwa Moralność. Prawdziwa Moralność – to zasada nie krzywdzenia, zasada poszanowania przestrzeni Życia. Mamy w sobie zestrojony bardzo czuły Organ – jest nim nasze Serce. Jego Mocą – jest Czucie, które kiedy opuszczamy swój Kokon egotyzmu staje się energią, która łączy wszystko ze wszystkim – to znaczy czuć ten Świat. Czuć jego cierpienie, które wraz z pogłębiającą się naszą absurdalnie zadowoloną z siebie Ignorancją – narasta. Zastanawialiście się skąd pochodzą nasze zaburzenia psychiczne – dziesiątki zdiagnozowanych chorób? Nie radzimy sobie z Odczuwaniem – tego wszystkiego co cierpi, jest tego zbyt dużo. To jest prawdziwe źródło naszych chorób – głęboko ukryty rdzeń. Tworzymy chorobę i otrzymujemy chorobę. Przyczyna i skutek – są bardzo jasne. Mordujemy każdego roku miliardy żywych i czujących Istot, wmawiając sobie, że to konieczne. Nie to nie jest konieczne. To nasz wybór dyktowany pożądaniem i brakiem empatii. Wykorzystujemy siebie wzajemnie w imię pozornego szczęścia, które jest niczym innym jak dojrzewaniem cierpienia. Zarabiamy na śmierci, chorobie i desperacji. To jest nasz wybór. Nasze systemy religijne są zdegenerowane do tego stopnia, że usprawiedliwiają zabijanie, chciwość i głupotę. Teraz w wyniku tego co robimy – całe nasze urojenie – zatrzymało się. Mamy wirusa, który zabija. Boimy się. Chcemy uciec przed konsekwencją tego jak żyjemy. To nie może się udać. Chcemy wrócić do naszego dawnego pozornie beztroskiego życia do swojego snu pełnego filmów, muzyki, rozkoszy podniebienia i seksu, do tych drabin kariery przygniatających innych – nasza egotyczna kopulacja musi się skończyć, bo będziemy umierać w strasznym cierpieniu i szaleństwie. Ten Eksperyment poniósł porażkę, jak wiele podobnych przed nim. Możemy się pocieszać, oszukiwać, próbować uciec w pseudo duchowe farmazony. Moim jednak zdaniem prawdziwa duchowość oznacza bycie naprawdę świadomym – jest życiem bez znieczulenia, bez planu ucieczki. Jesteśmy tutaj na wprost samych siebie każdego dnia tworzymy to wszystko – to wielką ruchomą sumę naszych działań lub ich braku, naszych myśli, słów, intencji i działań.
Jesteśmy wirusem?
Czy lekarstwem?