GASTROPOLIS

KANAŁ ZERO

Demiurg nie jest Panem, mówili heretycy, ale ideą Pana, abstrakcją, którą kiedyś nazywaliśmy Jahwe, Bogiem lub Allahem, ale dziś, porzuciwszy wyimaginowanych przyjaciół z dzieciństwa, używamy teraz dorosłych terminów naukowych: Cywilizacja, Bezpieczeństwo, Życie lub Postęp. Ale tak naprawdę nic się nie zmieniło; nasi świeccy bogowie są dziś tak samo puści, jak święci bogowie wczoraj. Są to demiurgiczne ikony, mówili heretycy, wypełnione płytkim ciepłem tulenia się razem z tymi, którzy czczą te same symbole, wszyscy jesteśmy związani chwiejnymi uczuciami nadziei, do których wierzący lgnie, które uważa za święte i znaczące, ale które tak naprawdę są strachem pod inną nazwą.

Człowiek został ogłuszony przez to słowo.

Darren Allen

W owym zaszłym czasie trzeba powiedzieć, że Pirat był w kropce. To była zdecydowanie czarna gęsta egzystencjalna czarna dziura, każdego dnia opadał coraz głębiej i głębiej w Otchłań w której, o czym również trzeba wspomnieć, rozgościł się w sposób w jaki normalnemu tak zwanemu człowiekowi ciężko sobie wyobrazić, bo normalnie to nie jest normalne. Zresztą co jest ? „Normalność” jest absurdalną umową podpisaną przez szaleńców w akcie fundamentalnej niepoczytalności, spektaklem, który rozpada się każdego bożego dnia na naszych własnych oczach. Normalność jest fikcją umysłu. Z pozoru wszystko jest „normalnie” i to „normalnie” zaszło w swoje nienormalności aż tak daleko do XXI wieku do dzisiaj, do mitycznego tu i teraz, do Cyber Zenu – Antyoświecenia, Pseudonirwany. Pirat żył w swojej małej kajucie na planetarnym Titanicu, gdzie orkiestra mediów rżnęła ostatniego walca, który już jechał dosłownie po wszystkim, ugniatając różnorodność w jedną szarą toporną masę, której schlebiano, którą adorowano, którą mielono bez przerwy w tej Wielkiej Bezdusznej Maszynie i wypluwano jak odpad w Niebyt. Psychopatyczna Gra. Teraz Jezus wisiał na Wielkim Znaku Zapytania i zaczął się śmiać w głos dla tych, którzy mieli uszy aby słyszeć. Zamiast pordzewiałych gwoździ miał wszczepy, a dobra nowina była zakodowana w Matrycy i czekała na Nowy Rozdział, który musimy napisać, kiedy już obudzimy go w sobie, zamiast czekać na wyświetlenie kolejnego hologramu.

Czarna dziura nie jest dla wszystkich. Jest dla Nie Wybranych. Być Nie Wybranym i uświadomić to sobie to ho, ho, ho. Pirat mieszkał w Łodzi – Mieście Pogranicza dryfującym pomiędzy jawą i snem, na eksterytorialnych wodach kolektywnej świadomości, która stawała się coraz bardziej zatruta i zaśmiecona. Trzeba było zejść naprawdę głęboko by pojawiła się jakakolwiek klarowność i spokój. Jakikolwiek sens i powód. Jednak wtedy Pirat jedynie unosił się na powierzchni popychany chaotycznymi wiatrami. Zderzał się z Absurdem.

Jednak był czujny. Miał instynkt.

Rzeczywistość była dla niego psychosferą, nie postrzegał jej w ciągach przyczynowo – skutkowych w kategoriach praw dynamiki, biologicznego determinizmu czy spektaklu społecznego, widział ją jako gęsty zaludniony fantomami sen. Miał tak od dziecka, ponieważ jego wyobraźnia była pierwotnym jego światem, który go zrodził i ukształtował. Pirat został wysłany na misję do Świata Warunku, misję trzeba przyznać dość samobójczą, bowiem w Świecie Warunku wyobraźnia jest skazana wykrokiem dożywotniego więzienia bez odwołania. W Świecie Warunku podstawowym stanem istnienia jest Agonia. W tamtym czasie Pirat nie miał pojęcia o czym my tutaj mówimy, po prostu próbował przetrwać w Tym Czymś, w źle skonfigurowanej grze w której nikt nie wiedział po co w ogóle ma w to grać jednak grał, bo grali wszyscy i wszyscy przegrywali oszukując samych siebie do samego końca. Pirat nigdy nie zaczął tak naprawdę grać w tą Grę jedynie tylko udawał zainteresowanie, udawał udział, udawał zaangażowanie.

I rozpoznawał tych, którzy też udają.

Rozkołysane wahadło pozornego życia poruszało się w nadziei i rozpaczy, poruszało się w cierpieniu i szczęściu, na zmianę. Nikt nie wiedział kto wprawił je w ruch, choć rzecz jasna było wiele teorii naukowych i religijnych w które ludzie wierzyli, bo ludzie, drodzy ludzie potrafią uwierzyć we wszystko. Tacy są. Ta przypadłość uczyniła Grę możliwą. W Wymiarze Warunku cierpimy na Brak Pamięci, na Krótkotrwałość, cierpimy na życie, które kończy się śmiercią, na śmierć która udaje życie. W Wymiarze Warunku zatrzaśnięto wszystkie drzwi, uniemożliwiono ucieczkę. Bebechy maszyny losującej bez wygranych wypluwającej złudzenie za złudzeniem. Najczęściej orientujesz się wtedy, kiedy jest już za późno, prawie na sam mało wesoły koniec, kiedy brak ci już sił i patrzysz na swoją grę z perspektywy realnego doświadczenia, bezlitosnej weryfikacji wszystkich tych obietnic, zapewnień i bajek dla dzieci. Jednak tak naprawdę realne życie jest w istocie mało realne, jest ciągiem przelatujących obrazów wokół nas, z których nie zostaje nic co możesz złapać jak woda na powrót wracająca do oceanu. Jest ruchomym tłem za którym próbujesz nadążyć, choć to niemożliwe. Tym co jednak zawsze jest obecne jesteś Ty – Nie Ty.

TO.

Ty przepływający przez to wszystko, ty zanurzający się w gęsty roztwór wyobrażeń, koncepcji, teorii, które nigdy się nie kończą, bowiem tak to już jest. Jednak kiedy na powrót zamieszkasz wewnątrz samego siebie, wewnątrz tego, który chce gdzieś dopłynąć, bo wierzy, że tam czeka go coś czego jeszcze nie ma tu, możesz w końcu poczuć, że w tym co bez końca się rusza istnieje coś co wydaje się spokojne i nieruchome, coś na co naprawdę możesz liczyć, coś co jest bliżej niż twoja własna skóra. Pirat miał to przeczucie, nie był go wtedy świadomy jednak ono było tak czyste. Niewymyślne. W tamtym czasie wciąż się gubił na każdym skrzyżowaniu wielkiego Miasta Snu, które zbudowano na chybił trafił, bo świątynią postępu była wtedy Produkcja wypluwająca ludzkie życie przez wielkie strzeliste kominy, mieląca ich w Maszynie. Żyjemy w istocie w snach innych ludzi, którymi sami byliśmy, a my teraz śnimy sny dla nas, którzy przyjdą kiedy my odejdziemy. Sen przyszłości skrapla się w każdej sekundzie i tworzy potencjał Mutacji z której powstaje kolejna zmodyfikowana wersja rzeczywistości, kolejny wariant Psychosfery do którego wypluje nas terror egzystencji i będziemy po raz kolejny trawić samych siebie.

Zrodzeni sami z siebie doświadczamy swojego własnego świata.

Potencjalność jest nieskończona. Dlatego nic nie może się wyczerpać, nic nie może dotrzeć do końca, bo koniec jest tylko kolejnym początkiem. „Koniec” jest pocieszeniem dla nieświadomego umysłu, nie możemy zatrzymać strumienia wrażeń, możemy jedynie nauczyć się współpracy i obecności, możemy odkryć, że w istocie to wszystko jest po prostu piękne i fascynujące nawet wtedy kiedy jest okrutne, tragiczne i pozbawia nadziei, bo ostatecznie nie ma miejsca docelowego, nie ma zbawienia, nirwany, nie ma niebytu, a Piekłem jest Warunek. Nikt nie potrafi zgasić światła świadomości nawet sam bóg nie ma pojęcia gdzie jest wyłącznik. Ten „prąd”, który przez nas przepływa jest energią życia. Wystarczy spojrzeć na dzieci. Dlatego świat bez dzieci stał by się światem nie do wytrzymania, stałby się zimny i okrutny. To one przynoszą tutaj Żywość, zasilają to pole. Jednak co my im czynimy, kiedy chcemy, aby upodobniły się do nas, by były kolejnymi automatami do obsługi karmicznego długu wtłaczając je w nasz kwadratowy mechaniczny świat, przyuczając je do bycia biernym, posłusznym i zlęknionym, warunkując swoimi okrutnymi doktrynami pozbawionymi radości i światła, rzucając na kolana przed oblicze wymyślonego okrutnego małego pedantycznego boga, który zarzygał ten świat niewinną i czystą krwią z której ulano naszą „wolność”, która w istocie jest czystą nie rozcieńczoną Ignorancją.

Czarna dziura.
Kropka pod znakiem zapytania.
Otchłań Nieświadomości.

Ci, którzy udają, że są z tego świata, są tymi którzy tu przyszli by go odmienić, by być wtedy kiedy potencjometry są rozkręcone na maxa, kiedy wiek bogini Kali rozpruwa rzeczywistość na strzępy, jednak wtedy możliwy jest radykalny skok świadomości w takim stopniu jak nigdy wcześniej, ponieważ potencjał negatywizmu ma swoją twórczą i jasną stronę. W swojej esencji jest czystą niepohamowaną Mocą – Energią Istnienia. To jest ten czas. Ten Moment. Może cię wystrzelić lub pogrzebać – wszystko zależy od ciebie, nie od miliarderów i polityków tej całej zgrai napuchniętych schorowanych istnień ludzkich, którym się wydaje, że są bożkami w małym prowincjonalnym kościółku na obrzeżach nieskończonej galaktyki i dostąpią technologicznego zbawienia od choroby i śmierci, a koniec końców będą nawozem z gnojowiska dla pięknych kwiatów, które już rosną głęboko pod zdewastowaną sztucznymi nawozami Matką Ziemią – Istotą Która Czuje. Ta pschosfera ma nieskończoną ilość wcieleń, nieskończoną ilość wariantów, nieskończone opcje gry co na tą pokraczną chwilę nie mieści się nam w głowach, bo staliśmy się głównie głowami pełnymi spiskowego myślenia, głowami, które wciąż się martwią – jak to będzie, głowami które wciąż bolą, bo nie mogą przestać myśleć, głowami, które dają sobie tytuły wielkich głów za najbardziej błyskotliwe i inteligentne bicie w mur swoich własnych ograniczeń. Doszliśmy do ściany i Pirat odkrył to tamtego dnia, kiedy schodził po schodach do Podziemia zaraz przy Centralu.

Odkrył TO ponad wszelką wątpliwość. Zapalił śmierdzącego rakiem papierosa usiadł na oplutych wnętrznościami schodach, które w istocie prowadzą donikąd. Słuchał bicia swojego serca, każdego jednego uderzenia.

To Coś mówiło.

Słuchał.

Nazywam się Marcin Piniak studiowałem dziennikarstwo i fascynuje mnie aspekt komunikacji, a szczególnie tej jaką nawiązujemy sami z sobą przekierowując uwagę z zewnętrznego świata ku naszej autentycznej naturze. Twórczość jest dla mnie odruchem, czymś niemal biologicznym, czymś co pomaga mi żyć. Jest w swojej esencji drogą duchową i nauką Obecności i Wrażliwości. Ten świat potrzebuje ludzi z wyobraźnią i pasją, którzy mają w sobie tą cudowną ciekawość i życzliwość. Człowiek, który realizuje swój potencjał jest człowiekiem szczęśliwym i to powoduje, że na tym świecie jest mniej cierpienia. To najważniejszy powód dla którego warto to robić. Reszta jest tylko dodatkiem. Piszę, gotuję, fotografuję i nagrywam felietony video i audio. Opublikowałem alegoryczną powieść „17” o cieniach zachodniej cywilizacji i procesie transformacji, którą napisałem podróżując londyńskim metrem. Nasze życie jest opowieścią, którą warto zapisać. Tym właśnie się zajmuję.

SUBSKRYBUJ PIRACKIE WIEŚCI:

SOCIAL MEDIA:

Zwykły wpis

Dodaj komentarz