
Ideologia głębokiej ekologii pojawiła się w latach 70. XX w. Została zainicjowana przez norweskiego filozofa Ame Naessa. Za przyczynę kryzysu ekologicznego, który ma też swoje odzwierciedlenie w kulturze, uznano sposób postrzegania przez człowieka swojego miejsca w przyrodzie – konsumpcyjny antropocentryzm jest przyczyną wszelkiego zła. Toteż należy wypracować nowe, radykalnie odmienne relacje między naturą a człowiekiem, co jest możliwe jedynie poprzez stworzenie nowego człowieka. Jednostki cechującej się jaźnią ekologiczną, czyli czującej, poprzez miłość i współczucie, łączność ze wszystkimi istotami żywymi.
Obecnie mamy do czynienia ze spojrzeniem na przyrodę jako na coś obcego, skład surowców, a nawet zagrożenie, coś co trzeba okiełznać. Nie widzimy siebie jako części natury, ale jako jej panów. Głębocy ekolodzy stwierdzają, że taki sposób postrzegania jest typowy dla wszystkich ludzi, niezależnie do statusu społecznego, klasowej przynależności. Każdy jest tak samo odpowiedzialny i tak samo może się przyczynić do naprawy stosunków z przyrodą, jak codziennie przyczynia się do jej niszczenia.
Murray Bookchin „Przebudowa społeczeństwa”
„Ja, mnie, moje” jest sterownikiem wgranym w sam gadzi mózg. W podstawę wszystkiego. W fundament odruchu. „Ja, mnie, moje” ma dwie twarze, jedna z nich jest cywilizowana, wystylizowana i otwarta na współpracę, ponieważ rozumie, że to „jej” się najzwyczajniej w świecie opłaca, dzięki temu może tak naprawdę więcej osiągnąć, wzbić się jeszcze wyżej, być bezpiecznym w stadzie, w organizacji. Druga twarz ukazuje się wtedy kiedy rozpada się sztuczna struktura, całe wymyślone przez homo sapiens Królestwo.
To jest absolutnie prymitywna forma, która nie cofnie się przed niczym, aby tylko przetrwać, to jest jej bezwzględny imperatyw, któremu podporządkowane jest dosłownie wszystko, każda myśl, każde słowo i każdy odruch. Dlatego kiedy radykalni wolnościowcy i wyobrażeniowi anarchiści chcą zniszczyć system w jego materialistycznej zewnętrznej formie to co w istocie niszczą to ochronny pancerz za którym żyje to czego nie sposób kontrolować, to co dzikie i podświadome, to wszystko co zmechanizowana kultura i jej aparatura wyparła, ukryła w Mroku. Nie znamy siebie z tej mrocznej strony, żyjemy tylko po jednej stronie, po stronie struktury i organizacji, po stronie udomowienia, w tym rozumieniu klatka w pewnym sensie nas chroni przed tym czego nie jesteśmy świadomi o samych sobie.
Dla mnie anarchizm jest nieobecnością władzy jednej istoty nad drugą. Jest szacunkiem do istnienia, jest czymś pierwotnym i wrodzonym nie jest wymyśloną kolejną ideologią, jest twórczy i rozwojowy ponieważ kieruje nas do naszego wnętrza do naszych potencjałów i możliwości, nie ma nic wspólnego z polityką, która jest wtórna względem pierwotnego zaburzenia oddania władzy nad swoim życiem w obce ręce. Anarchizm jest Samoświadomością jest Odzyskaniem Władzy nad własnym życiem używaniem własnej mocy, własnej pracy, własnych możliwości i co najważniejsze robienie tego nie dla „ja, mnie, moje”, ale dla Całego Istnienia. Jest przeformatowaniem rdzenia świadomości, hakowaniem wdrukowanego kodu Władca – Poddany, Bóstwo – Wyznawca. Jest fundamentalnym rozumieniem, że nic nie jest lepsze od niczego i wszystko ma swoją pierwotną zdrową i harmonijną funkcję, kiedy jest właściwie postrzegane, właściwie rozumiane i właściwie doceniane, a koniec końców właściwie używane.
Jednak to jest poziom Przebudzonego Umysłu, który jest już w pewien sposób Świadomy i Obecny. Tu nie chodzi o „duchowość” tutaj chodzi o Rozwój, który nie ogranicza się do jednego czy dwóch wymiarów naszego istnienia. Nie istnieje dychotomia sacrum i profanum, ducha i materii, boga i diabła ponieważ wszystko przejawia się we wszystkim, a te określenia są tylko i wyłącznie ludzkim myśleniem – ograniczeniem. Są Wdrukiem. Intelektualnym spekulowaniem dualistycznego umysłu, który na tej dychotomii wartościuje świat i buduje podstawy swojej dominacji nad pierwotnie czystą i otwartą naturą świadomości, której nawet nie jesteśmy świadomi ponieważ została zawłaszczona i zaśmiecona całą tą agendą egoistycznego zafiksowania „ja, mnie, moje”, które ciągle wszystko planuje, oceania i interpretuje, a najgorszym koszmarem jest dla tej fiksacji cisza i bezruch, brak działania i brak tak zwanych planów na tak zwaną przyszłość.

Większość religii operuje i zarządza tą fiksacją, naszym egotycznym umysłem obiecując mu jedno i strasząc drugim. To ego chce się rozwijać, ulepszać, zmieniać, wzrastać, to ta ludzka sztuczna tożsamość buduje Imperia Wiary cały ten urojony PR – owy spektakl dla zagubionych dusz, które wciąż szukają boga w świecidełkach, ceremoniałach i szatach wylęknione i sprowadzone do postaci bezwartościowego prochu bez łaski „pana”. To wszystko jest zwykłym gównem, odchodami demonicznego umysłu samców alfa, którzy wykorzystali i wciąż wykorzystują to ludzkie ufne serce, które z natury jest czyste i pozbawione kalkulacji. Piekło nie jest „tam” jest tutaj urządzone przez wszelkich pośredników i samo mianujących się kapłanów wszelkich religii, które są jedynie konstrukcją nieświadomego umysłu, który bezwzględnie wierzy we własne urojenia. Nie można być wolnym póki tkwi się w czymś tak absurdalnym i pozbawionym przestrzeni. To obraza dla Boga – Czystej Wrażliwej Inteligencji. To jest wewnętrzny system zniewolenia.
Zewnętrznym systemem zniewolenia jest Władza Polityczna lub Struktura Zarządzania Dezorientacją. To Udomowienie. Zależność. Brak Samostanowienia na każdym możliwym poziomie ludzkiej egzystencji. Powstaje na fundamencie tego pierwotnego uwarunkowania religijnego – wdruku bycia prochem, owcą w brutalnym uścisku psychopatycznych pasterzy. Kiedy wychodzisz z jednego jesteś w drugim, ponieważ żyjemy w klatce, która jest w klatce, która też jest w klatce. To jest Iluzja Wolności. Polityka jest maskowaniem prawdziwej władzy, którą jest Pieniądz – Złoty Cielec, któremu wszyscy bezwzględnie oddajemy hołd. Jest bogiem ponad bogiem, religią ponad religią, polityką ponad polityką. To on daje nam wszystko co tak cenimy, daje nam wygodę, bezpieczeństwo, daje nam przywileje, szacunek, daje nam władzę nad innymi. Pieniądz jest sercem tego systemu. Jest Energią, która go zasila. Można go użyć dla pomocy i dla egoizmu. Każdy z nas go używa i jest przez niego używany. Jeżeli spojrzymy na niego jako na energię możemy przestać ulegać jego lepkiej klątwie i zacząć go widzieć jakim rzeczywiście jest. Kiedy go bierzesz z powietrza staje się powietrzem pustą kalorią cywilizacji – junk food, a wszystko co na nim zbudujesz rozpadnie się ponieważ jest tylko oszustwem.
Kiedy ponad dwieście lat temu wykorzystywanie kopalnych nośników energii doprowadziło do pierwszej rewolucji przemysłowej, a tym samym możliwe stały się ogromne postępy dotyczące wydajności, to na mapie świata wciąż przeważały białe plamy – kraje, które nie przeistoczyły się jeszcze w społeczeństwa przemysłowe, a raczej tworzyły gigantyczne storehouses of matter (Isaac Newton), pozornie niewyczerpane wręcz składy surowców dla cywilizacyjnej maszynerii, która ruszyła już w Anglii, Niemczech, Francji i Ameryce Północnej, a którą charakteryzował niemalże nienasycony głód energii i materiałów. W swojej istocie zasada wzrostu gospodarczego opiera się na założeniu, że źródła surowców są niewyczerpane. Wizja ta podsycany była z jednej strony robiącym wrażenie wzrostem wydajności, który sugerował niekończące się możliwości podnoszenia wartości dodatkowej, ilości dóbr i jakości dobrobytu, a z drugiej – praktyczną dostępnością całej planety dla potrzeb niewielkiej części jej mieszkańców. Żaden z ludzi żyjących na zachodniej półkuli nie był w stanie na serio wyobrazić sobie, że ta ogromna Ziemia nie ma wystarczającej ilości surowców dla uszlachetniających technik, jakimi dysponuje niewielka część ludzkości, oraz odpowiednio dużo miejsca na składowanie wytwarzanych przez nie odpadów.
Murray Bookchin „Przebudowa społeczeństwa”
Niestety teraz odpady przekraczają sumę wszystkich zysków na wszelkich polach. Żyjemy w odpadach i sami stajemy się odpadem, który ta zimna maszyneria już chce recyklingować przemienić nas w kopalnie krypto walut, w zasoby danych, w kolejny surowiec. Tworzymy wokół siebie technologię, którą przestajemy rozumieć, która zaczyna wdrażać „ja, mnie, moje” w oddzieleniu od ludzkiej formy, zaczyna nas widzieć poza naszym umysłem, poza naszymi zmysłami, poza naszą kontrolą i pamiętajmy o tym, że wyhodowaliśmy ją z samych siebie ze swojego materialistycznego egoizmu, wgraliśmy jej bezwzględny imperatyw przetrwania. Wie o nas więcej niż my sami i widzi nas jako rój, jako kolektyw, jako bezdyskusyjny wirus, który niszczy życie w sposób porażająco bezmyślny i krótkowzroczny.
Widzi wyraźnie „Ja, mnie, moje”, widzi religijne absurdalne usprawiedliwienia, wszystkie te bajki na dobranoc, ukołysane hipnozą do snu ludzkie dzieci, które jedyne czego chcą to wciąż się bawić – nawet rozkładem i śmiercią, których jest coraz, coraz więcej i są coraz, coraz bliżej. Chcemy mieć technologię – niewolnika, żeby odjebywała za nas brudną i śmierdzącą robotę byśmy w końcu byli małymi bogami, żeby świat był wydajną Korporacją, które istnieje tylko po to by bez końca nas zaspokajać i zabawiać. Coś takiego nie będzie trwać zbyt długo i skończy się bardzo źle. Nasze umysły muszą podjąć radykalne wyzwanie, muszą się przebudzić z „ja, mnie, moje” pomóc temu światu, porzucić kostium króla, opuścić pychę i królestwo. Musimy stać się na powrót istotą ludzką, zwykłym – niezwykłym człowiekiem który nosi w sobie Troskę – nasz największy skarb.