Łódź się budziła.
Pierwszy wrzaskliwy świst fabryczny rozdarł ciszę wczesnego poranku, a za nim we wszystkich stronach miasta zaczęty się zrywać coraz zgiełkliwiej inne i darły się chrapliwymi, niesfornymi głosami, niby chór potwornych kogutów piejących metalowymi gardzielami hasło do pracy.
Władysław St. Reymont „Ziemia obiecana”
Pirat jechał przez miasto swoją rozklekotaną czarną furgonetką. Spadł śnieg i od czasu do czasu wóz wpadał w lekki poślizg. Ulice były prawie puste, od kiedy ogłoszono restrykcyjny lockdown. Mechaniczni bogowie urodzili kolejną zarazę i rozniecili spazmy lęku. Na scenie głównej rozgrywał się kolejny dramat – profesjonalne wyreżyserowany spektakl dla przerażonych mas – medialny teatrzyk kukiełkowy. Preludium do szokujących zmian dekoracji i nowego rozdania. Gambit Psychopatycznej Królowej. Szach Mat. Nie wiem jak wy, ale Pirat miał w sobie spokój i opanowanie, był świadomy nieuniknionych zmian, które tak czy inaczej muszą nadejść. Ten świat potrzebował oczyszczenia, zrzucał przegniłą skórę i odradzał się na nowo jak tysiące razy przedtem. Błona hipnotycznego snu stawała się coraz cieńsza, świadomość synów i córek człowieczych wzrastała z każdym dziwnym dniem. Wnętrze pojazdu pachniało szałwią, kopalem i tytoniem. Obok siedział Prepers i palił tytoniowego skręta. Był łysy i miał gęstą posiwiałą brodę – wyglądał jak cyberpunkowy czarodziej w ubogiej wersji gry dla zblazowanych hipsterów, których po prostu wydymano na hajs i wciśnięto badziew udający arcydzieło żeby mogli zamulać przy padach i udawać, że nic się kurwa nie stało. A stało się. Stało.
Prepers był gniewnym anarchistą – prymitywistą, jego mocną aurę zahartowały skłoty, nielegalne broszury propagandowe o dość radykalnych ideach i poglądach, najbardziej ekstremalne odmiany kontrkulturowej muzy jaka jesteście w stanie sobie wyobrazić. Miał w sobie ogrom buzujących emocji. Był wulkanem, mało statyczną cyferką w statystykach Królestwa Kotleta i Parówy, dzieckiem Bogini Kali, wybroczyną z furii Sachmet – kapłanki gniewnego słońca, niepodległym żadnej kontroli pociskiem odwiecznej rewolucji – insurekcji, która zawsze stanowiła prolog do przekroczenia progu, jutrzenką zwiastującą nadchodzące zmiany. Świat był dla niego Spiskiem tak wielkim i tak wielowymiarowym, że przekraczał wszystkie te internetowe dywagacje i objawienia proroków – youtuberów, influenserów zakażających resztki zdrowego rozsądku wirusem irracjonalnego patogenu. Medialnej kurwicy natręctw na którą nie ma żadnej szczepionki – masowej choroby XXI wieku. Interaktywna Symulacja Defragmentacji Jaźni i Woli. Ostateczny Plan Zlikwidowania Poczucia Sensu. Rozpiździel. Spisek Kolektywnej Ignorancji. Tutaj mimowolnie wchodzimy w bardzo kontrowersyjny temat z punktu widzenia tak zwanego „zdrowego rozsądku”, a mianowicie zjawisko mądrości pozaracjonalnej, intuicyjnego wglądu – temu wszystkiemu co umyka kwadraturze logiki jest kompletnie poza jej rejestrami. Z powodu tego, że w wyniku tak zwanego „postępu” – cywilizacyjnego barbarzyńskiego walca jedynie słusznej betonowej drogi prowadzącej prosto w przepaść, większość gatunkowych hybryd ludzi – maszyn kompletnie straciło tą naturalną jakość naszego umysłu i stało się pozbawionymi wyobraźni i polotu korporacyjnymi zombie, których całe „życie” wyprasowane jest w Matrycę Symulacji – Stymulacji. Są Produktem Warunków. Nastało nowe średniowiecze – kolejny mroczny rozdział w Księdze Objawienia.
-Ty Pirat – zabrzmiał tubalne Prepers, wypuszczając ze swego zwierzęcego wnętrza wielką ciemną chmurę niczym indiański wódz jakiś siedzący byk czy nawet bizon – weź no mi powiedź co ty sądzisz o tym wszystkim?
Ciemno zielone oczy Prepersa patrzyły uważnie z zakapturzonej głowy na profil Pirata, który był prawilnie skoncentrowany na kierowaniu mechanicznym pojazdem. Kultowym w niektórych środowiskach „Transporterem”, który zmierzał w stronę Placu Wolności do ich miejscówki. To tutaj miała powstać „Złota Świnia” – awangardowa restauracja.
-Ja pierdolę! – stanowczo odpowiedział Pan Pirat – jak możesz mi zadawać o ósmej kurwa mać rano takie absurdalne wysoko pojemnościowe pytanie Drogi Erwinie?
Prepers tak naprawdę nazywał się Erwin Mot i był jak wiadomo Bogiem Podziemnego Świata. Natomiast Pirat tak naprawdę nazywał się Max Baal i był Bogiem Życia i Płodności. Byli jak Światło i Mrok, jak Wojna i Pokój. Byli kucharzami – magami spadkobiercami pradawnej hermetycznej tradycji, byli hakerami umysłów. Strażnikami Progu. Wyobraźnia nie ma ograniczeń – hermetyczna prawda numer jeden! Twórczość – jest esencją magii – prawda numer dwa! Hermetyczny Zakon Złotego Wrzasku – Pieśń Wyzwolenia z Programu. To jest ta opowieść. Praprzyczyna.
Pirat wiadomo, był z Łodzi. To takie postapokaliptyczne surrealistyczne miasto zadokowane w sercu Rzeczypospolitej, dziwna przystań czasem brutalna i brudna innym razem schludna i nowoczesna jednak zawsze wymykającą się jakiejkolwiek definicji, to miasto ukształtowało jego zmysły i wrażliwość. Był stąd – to było jego miejsce. Trudna i skomplikowana relacja. Żył w bebechach tego miasta, oddychał nim, czasem je kochał, czasem nienawidził, ale to właśnie to miejsce uczyniło go tym kim jest. Zahartowało. Pozbawiło złudzeń co do kondycji świata w jakim żył, otworzyło żyły i serce. To nie jest miasto meneli, to miasto czarowników i czarownic – takie są fakty. Wraz ze swoją ekipą postanowili ustanowić swoje Prawo i Sprawiedliwość. Czystą Anarchię i Magię. Wyczarować Tymczasowe Strefy Autonomiczne. Żyć i tworzyć podług własnej Woli. Jak to mówią: skuteczność jest miarą prawdy, a prawda jest w sercu. A serce jest w kosmosie, a kosmos jest znów w sercu. Nie inaczej!
– Widzisz Prepers sprawy mają się tak, że w zasadzie nie wiadomo, dla ciebie jako rzecznika wszelkiej teorii spisku, można powiedzieć nawet mecenasa tej nowej dziedziny globalnego mindfuck’u rzeczy wydają się oczywiste ponieważ godzinami nurkowałeś w tym internetowym szambie składając do zgrabnej ulepionej kupy te tak zwane „fakty” o, warto wspomnieć, dość wątpliwej reputacji i wypłynąłeś z tym jak mocno wykoślawiony mesjasz na egipską pustynię by niczym krzew gorejący strzelać płomiennymi tyradami owych rewelacji w absurdalnym celu tak zwanego przebudzenia ludzkości. Jednak „ludzkość” chce tak naprawdę obracać się raz z lewego boku, na prawy – używając tej politycznej metafory – i chce po prostu śnić. Majaczyć. Ciąć komara z przerwami na wyprzedaże i fikuśne kolacyjki oraz co na pewno wycieczki do słonecznych kurortów, chce jak to się mówi: „korzystać z życia”. Dostawać benefity, podwyżki i świadczenia zdrowotne. Chce być zdrowa, długowieczna i doceniana różnej maści niespodziankami, chce być bez końca rozrywana przez atrakcyjne propozycje technologiczne, a w finale być zbawiona przez Jezusa albo nawet samego Boga Wszechmogącego i iść do nieba – miejsca światła i radości. Ale…
Pirat powiedział to z lekkim szyderczym uśmieszkiem i podziwiał senną rzeczywistość pandemiczną ulicy Wschodniej, która niegdyś była „rewirem żydowskim” i mijał właśnie miejsce Mocy, gdzie kiedyś jeszcze w innym wcieleniu stała skromna drewniana synagoga, a zaraz po niej powstała murowana, jednak ostatecznie wszystko zostało zrównane z ziemią zaraz na początku drugiej wojny przez tych co odwrócili swastykę w drugą stronę (która notabene jest symbolem słońca), co musiało spowodować, że rzesza nie ujrzała swojej chwały pomimo milionów wysportowanych młodzieńców o poglądach nadludzkich. Teraz trochę jakby mamy renesans faszyzującego populizmu czuć ten swąd tu i tam – gloryfikujemy swoje i gnoimy resztę. Pirat lubił otwartą atmosferę wielokulturowego portu, świat przenikających się energii z całego świata, tygiel różnorodnych kultur i tradycji, lubił otwarte głowy i serca. Duszne monokultury przekonane o swojej wyższości i statusie narodu wybranego – homogenizowany zapleśniały serek nie był mu w smak. Z drugiej jednak strony to fusion – confusion globalnej wioski bez dobrej woli i świadomości stawało się coraz bardziej palącym problemem. W wyniku alienacji i zatomizowana ludzka patologiczna familia była skłócona, żyliśmy w umysłowych gettach odgradzających się od wszystkiego tego, czego nasz umysł nie był w stanie zintegrować, oswoić i zaakceptować. Radykalne zróżnicowanie wymaga ogromnej otwartości i zrozumienia dla odmienności. Wymaga szacunku do inności, a na to potrzeba czasu. Szachermark – globalny stragan, handlowanie jedynie słusznymi poglądami z mównic i ekranów. Rycie bani. Proces Kafki. Transmitowany na żywo Absurd. Tam w Parku Staromiejskim stoi „Pomnik Dekalogu”. Tak zostały nam tylko pomniki wodzów i świętych patrzących na nas nieobecnym wzrokiem i szczytne puste hasła. „Niedokończona symfonia” Schuberta grana przez algorytm sztucznej inteligencji. Politowania godne zagubienie.
-I ja to rozumiem Erwinie, rozumiem to. Masz przynajmniej w swoim umyśle jakąś prowizoryczną mapę, która pozwala tobie znaleźć punkt odniesienia, znaleźć zajęcie na pełen mózgowy etat w tej egzystencjalnej fabryce bezsensu, absurdalnym przedsiębiorstwie umownych krótkotrwałych rewelacji na temat otaczającej nas rzeczywistości. A ja ci mówię, że wszystko to to tylko sen, że jesteśmy bohaterami wymyślonej historii, wytworem wyobraźni jakiegoś mutanta, grafomana, który żyje w innym wymiarze i tworzy nas teraz w tym samochodzie na ulicy, a on sam jest wymyślony jeszcze przez kogoś innego – jakiś kwantowy super – komputer czy coś. Bo jak to mówią kwizycy fantowi, każdy twój akt percepcji odkrywa inny alternatywny wariant z nieskończonej palety możliwości. Na początku było Słowo. Jesteśmy skupiskiem cyfr, chwilowym wzorem na matrycy wszechświata – umysłu. Produktem wyobraźni.
Prepers nie kupił tej gadki Pirata. Nawet jak była tania i w promocji. Widać to było od razu w wyrazie (sic!) jego twarzy jak się krzywi z obrzydzeniem, jak łypie z politowaniem, ze współczuciem prawie, bo Pirat był najzwyczajniej w świecie pierdolnięty, miał jakiś punkowy defekt mózgu – nowotwór postmodernistycznego dekonstruktywizmu, który uczynił z tego świata rozwodniony mętny roztwór, rozpuszczalnik prawdy, konkretu, a z ludzi uczynił niewolników wiecznego relatywizmu zamykając ich w szczurzym kołowrotku. Gnił moralnie. Prepers rzekł:
-Chuja prawda! Jesteśmy prawdziwi i ten świat jest prawdziwy! Prawdziwy! Prawdziwy! Prawdziwy! Pirat jesteś ofiarą Klątwy Czarnych Magów wstrzyknęli ci wirusa umysłowego, mątwę, która czyni ciebie wrogiem siebie samego i to jest ostateczny plan spisku! Uczynić nas oprawcami samych siebie, ustawić lustro i zahipnotyzować w kombinacji narcyzmu z samo nienawiścią. Unieruchomić w punkcie zero, ani dobrze ani źle. Taka spierdolona droga środka, w zasadzie wydrążona w ziemi dziura do kręcenia się w koło. Liczy się wola i realizacja! Liczy się działanie! Działanie! To się liczy. Liczy się! Ludzkość musi się obudzić z tego snu, ujrzeć swoją realną kondycję, że stała się biernym pozbawionym mocy robactwem – narzędziem. Tool’em w rękach Złych Demiurgów. Jesteśmy szczurami w Laboratorium. Katastrofą świadomości, kosmicznym karambolem na obrzeżach galaktyki. Samospełniającą się przepowiednią. Przestrogą dla całego istnienia. Zaprzepaszczeniem szansy na prawdziwy rozwój! Na przekroczenie kondycji biologicznej maszyny, uwarunkowanego programu o strukturze pętli. Jebać tych sztucznych bogów – psychopatów. Jebać!
– Praw dziwy! Przelicz się! Zaszereguj i określ – ustosunkuj podmiot do orzeczenia! Je bać się! Zastanawiałeś się kiedyś Prep nad słowem „depresja” lub „de – presja”. Wiesz czego ona jest tak naprawdę wynikiem? Jest pomnożeniem presji przez nadzieję, oczekiwania przez mizerny rezultat, jest energetyczną zapaścią serca, które nie rozumie sytuacji, a mimo to chce stworzyć zmianę i zaczyna działać w gorączce, w desperacji, szamotać się. Tym się skończy twoje jebać! Jak ich już wszystkich wyjebiesz to na końcu zorientujesz się, że nie masz już kogo jebać, a nie za bardzo wiesz czym jesteś bez tego jebania, bo jebanie stało się całym twoim pojebanym światem. To jest mój drogi stan świadomości w tym momencie. Ludzie nie rozumieją samych sobie, swojego stanu, kondycji i to wyprojektowują na zewnątrz, ponieważ musisz wiedzieć mój drogi, że człowiek ma moc kreacji i uległ, że tak powiem anty – koncepcji tej Mocy jest jakby w stanie permanentnego poronienia, jest zapłodniony i jednocześnie bezpłodny. Rodzi potwory umysłowe i zaludnia nimi świat. Jego rozpierdolenie emocjonalne, mentalne i fizyczne tworzy granice jego doświadczenia. Stał się sędzią w nieswojej sprawie. Niemoralnym moralistą prawiącym kazania. Wiesz gdzie się zaczyna prawdziwa rewolucja? W ewolucji! Trzeba nam odjebać ten świat na nowo – uczynić z niego miejsce spokoju i samopoznania – odkryć co nas tworzy, czemu ulegamy, ponieważ koniec końców mój przyjacielu, dopóki nie odkryjesz siebie nie zrobisz nic sensownego. Nic! Będziesz jedynie projektorem, a masz być manifestorem. Magiem. Twórcą. Dotrzeć do prawdziwego Źródła do Mocy! Wtedy będziemy mówić o Prawie i Sprawiedliwości.
Pirat patrzył na mijającego go czerwono – białego sedana z wielkim napisem „Jebać PiS” Jebać Peace. Zróbmy wojnę totalną wszyscy przeciwko wszystkim. Zobaczymy kto wygra. Zróbmy ją lokalnie i rozniećmy globalnie, zaszczuci będziemy się zagryzać. Ojcowie z matkami, rodzice z dziećmi. Kobiety z mężczyznami, biali z kolorowymi, Arabowie z Żydami, hetero z homo, robotnicy z szefami, sprzedawcy z klientami, maszyny z ludźmi, ludzie ze zwierzętami, zwolennicy spiskowi z rzecznikami mainstreamu, zaszczepieni z odszczepionymi, medycyna naturalna z medycyną konwencjonalną, prawica z lewicą trzaskające się po mordzie w tańcu wzajemnego zrzucania odpowiedzialności. Tak rzućmy się sobie do gardeł każdego Bożego dnia wciągamy nowy podmiot na listę wypierdalać i wypierdalajmy wszystko po kolei. Jebać naturę, jebać kulturę, jebać aparaturę. Jebać system. Czy naprawdę tego chcemy? Jebać ma swoje konsekwencje. Jest nimi kolejne cierpienie. Ból. Proporcja tworzenia do niszczenia jest obrazem nas samych.
To jest naprawdę prosty wybór w każdej pojedynczej chwili.
Czym jest twoje prawo i czym jest twoja sprawiedliwość?
Czym jest świat, który tworzysz?