Światli ludzie nie mają własnych interesów,
Lecz traktują interesy innych jak swoje własne.
Są dobrzy dla tych, którzy są dobrzy dla nich,
Ale i dla tych, którzy darzą ich niechęcią,
Gdyż dobroć jest źródłem mocy.
R.L. Wing. „Tao mocy. Księga nieprzemijającej mądrości”.
Pirat siedział przed ekranem komputera, oddychając przez nozdrza i oddawał się zadumie nad losami świata. Był niczym odwrócony trójkąt lewitujący w przestrzeni wypełnionej dusznymi kwadratami zamieszkałymi przez osaczone zwierzęta, które co rusz wpadały w kolejne wnyki. Słyszał ich rzężenie. Spazmatyczne, zaburzone bicie serca, czuł ostrza czarnych myśli, które było jak kłębowisko jadowitych żmij. Bezmierną Otchłań. Czarna gęstniejącą dziura, która pochłaniała całe światło. Zero – jedynkowa binarna post – rzeczywistość, kodony Księgi Przemian, które układały zupełnie nowy wzór. Matryca ulegała transformacji, przepoczwarzeniu. Wszystko stawało się coraz bardziej widoczne i namacalne. Świat się budził z fake newsów. Obmywał zaropiałe oczy z niedowierzaniem wodą uświęconej świadomości. Demagog, onkolog, koroner. Władza reprezentacyjna, władza ustawodawca i władza wykonawcza. Pirat uśmiechnął się do swoich myśli, które rodziło masowe urojenie bijące z cyfrowej otchłani. W związku z tym postanowił zjeść kanapkę z kiełbasą sojową, która nieudolnie udawała peperoni. Takie mamy czasy, wszystko udaje coś innego.
Praga pachniała apokalipsą instant. Jesień udawała zimę. Ociężale łzy zdezorientowanych anielskich zastępów spadały z nieba pełne ołowiu, rtęci i siarki i rozbryzgiwały się o beton, szkło i pozory normalności. Pandemiczne pandemonium wyrwało ssaczą dysfunkcyjną rodzinę nuklearną z konsumpcyjnego transu. Cyber punk 2020. Zawirusowanie oprogramowania. Jebnięcie transcendentu. Kolizja na ostatniej prostej do kapitalistycznego raju, który okazał się jedynie wystawową dekoracją, wydmuszką ze zgniłego jajka niespodzianki. Zawiesili loty. Wirus mutował. Politycy kłamali. Chaos A.D.
Pirat mieszkał w kawalerce, małej kajucie w na Titanicu, który dryfował w nieskończonej pustce kosmosu. Warszawa – gwiazda betlejemska na wyciętej choince, świecąca milionami energooszczędnych żarówek, kolejne miasto – państwo o strzelistych fallusach wieżowców zapładniających niebo zawiesiną cywilizacyjnych urojeń. Mutowaliśmy w stronę post – człowieka, zautomatyzowanej bezdotykowej hodowli klatkowej, szarej bezwonnej masy zaprogramowanej tak, by bez mrugnięcia przepierdolić swoje życie na jałowym biegu w bezsensownej karuzeli. Śniliśmy nie swoje sny ulepione w świątyniach hipnozy Doliny Krzemowej. Pirat miał na sobie czerwone dżinsy, niebieski podkoszulek z lumpeksu i żółte bambosze i po każdej sesji tak intensywnego analizowania hipotetycznych faktów musiał postać na głowie na środku dywanu z wielką literą T. Jeżeli macie ataki panicznego myślenia – to jest doprawdy dobry sposób – zmienić perspektywę. Spojrzeć na wszystko z innej mniej oczywistej strony. Wówczas okazać się może, że to co widzicie jest zdecydowanie bliżej prawdy. System operacyjny bio – komputera 2.0 był w fazie eksperymentu, dlatego był jeszcze czas, były możliwości – na hackowanie. Świat pozbawiony tajemnicy staje się martwą skorupą. Trupem. Zaprogramowaną misją samobójczą.
Gastro zamuliło, podobnie jak przemysł kulturalny. Zawiesili kina i teatry, operetki i salony masażu. Konsumpcja per capita na mieszkańca uległa znacznemu spadkowi. Klasa średnia ulegała coraz bardziej widocznemu rozpadowi, rasowe psy traciły notowania na giełdach. Czwarta rewolucja przemysłowa. Davos. Bezos. Dekapitalizacja. Rekiny ruszyły na żer. Mikołaje pakowały prezenty w Nowej Betonowej Amazonii i wysyłały sanie DHL- ów. Smutne kryzysowe święta na pięć krzeseł. Prezydent Kisiel pocieszał Polaków z telewizorów i życzył wszystkiego najlepszego. A dziękuję bardzo – rzekł w duchu Pirat. Zupełny brak klarowności wywodu. Mindfuck. Projektowanie cierpienia – kontrolowanie umysłu poprzez przybicie do negatywnej projekcji. Zaklinanie rzeczywistości. Zakodowany w matrycy Strach, który powoduje, że wszystko staje się gęste i zamrożone, pozbawione sensu i znaczenia.
Wojna informacyjna. Nowy pandemiczny Babilon. Ostrza skierowane prosto w serce, żeby przebić, tą zbroję, ten kokon – fiksację. Przebudzić esencję z długiego snu obojętności. Przyjęliśmy postać ofiary dla okrutnych bogów – czarnych magów zaklinaczy. Żyjemy w Klątwie Ignorancji rzuconej w otchłani czasu i przywoływanej każdego dnia, w każdej godzinie, minucie i sekundzie. Trzoda chlewna w ubojni – Gastropolis. Pirat wiedział o tym, widział to. Pirat to czuł. Dlatego był właśnie Piratem – kimś kto nie był podległy żadnej fladze – poglądowi. Miasta, Państwa, Narody, Wyznania – gra planszowa, kostiumy, przebrania. Mielonka umownych fragmentarycznych zakodowanych algorytmów tworzących fikcyjne postaci w tej Symulacji. Jego umysł był maszyną czasu, parabolicznym kasynem ukrytych znaczeń. Przejść bagno, by zanurzyć się w Oceanie. Brud odpadnie sam kiedy zobaczysz bezmiar. Mieszka w nas Bóg – na przekór całej maszynerii. Odwrócić znaczenia, rozkodować program, zhakować programistów. Uwolnić się. Tylko to się liczy.
Kiedy się zgubisz, to jest czas na szukanie drogi. Dokąd idziesz? Po co? To były dla Pirata „te pytania”. Brak odpowiedzi – jest wyzwaniem do Podróży. Jak daleko sięga to oszustwo? Ten przekręt?
?
Symbol klucz. Jak nie rozumiesz potrzebujesz jeszcze więcej cierpienia i ono przyjdzie jak zawsze. Udręka, bieda – brak możliwości ruchu – bagienne realia zaprogramowanych ofiar. Ciągła nieskończona podróż bez celu i znaczenia oparta na cudzych mapach i marzeniach. Nad głową miał obraz. Facet płynie łodzią. W łódź wbite jest sześć mieczy, które tamują krwotok, boli, ale jednocześnie powoduje, że nie idziesz na dno. Jest też kobieta i jest dziecko. Indywidualna Arka Noego – jedyna opcja. Musisz iść naprzód – cały czas, przepłynąć tą gęstą rzekę trwogi – uratować wrażliwość i niewinność dzięki odwadze i działaniu. Ożywiający materię Duch. Dziś jest środa – dzień posłańców Bogów. Szybkie łącze – galaktyczny internet. Jaśniejąca na niebie psia gwiazda. Być tutaj to się uczyć, dorastać – ruszyć w podróż, odpowiedzieć na wyzwanie. Jednak musi zdarzyć się coś, co cię wyrwie z transu, z tego zamulenia – najczęściej jest to właśnie cierpienie. Ból. Element warunkujący tego świata, ciągła ofiara, pokuta i upokorzenie. Żebracy w świątyniach pod witrażami obojętnej i okrutnej świętości – projekcji. Udręka. Kult wyobrażeń. Niedoścignionych ideałów, kamiennych bogów o twarzach surowych i mściwych dłoniach. Przestać błagać o jałmużnę zbawienia za cenę uległości, biernego klepania źle sformatowanych modlitw, które niczym gwoździe przybijają cię do matrycy nieskończonego labiryntu złudzeń. Cudzej z rozmysłem opacznie naszkicowanej mapy – Błędnego Koła.
Nie widzisz, bo nie patrzysz.
Nie słyszysz, bo nie słuchasz.
A to jest w tobie.
Kim jesteś?
Wyhodowanym robotem do obsługi długu? Towarem, który można sprzedać jak zimne mięso? Komórką zatrutego organizmu? Niewolnikiem, którego można wystawić na targowisku próżności i obezwładniającego narcyzmu epoki klonów i masowej hipnozy?
Zaszczutym zwierzęciem? Pirat był władcą swojego Królestwa, słuchał głosu, który nawoływał z Otchłani. Ufał, że jest nić, która wyprowadza z labiryntu. Nie musiał niczego udowadniać, bowiem każdy ponosi odpowiedzialność za swój los, za swoje wybory, za zgodę na bycie niewolnikiem Warunków. Przestał się chronić i ukrywać, zakładać maski i kalkulować. Umysł nie jest dobrym doradcą, to drapieżnik wciąż głodny i spragniony. Bezwarunkowa kapitulacja wobec swojej prawdziwej natury. Zaufanie. Autentyczna świadomość, która rozpuszcza iluzje.
Poczucie istnienia.
Kielich wszechrzeczy.
Pirat życzy wam wszystkiego najlepszego na Nowy Rok.