Techno Szaman zawsze był pojechany – mówię wam, ale teraz, teraz to odjechał najdalej, nabrał wręcz, że tak powiem za przeproszeniem rozmachu w sprawie Globalnego Zamachu. Przyzwyczajeni jesteśmy do charakterystyki postaci zatem dobra…Nakreślę wam szybki karykaturalny postmodernistyczny portret zwany w czasach big data – orwell tata – profilem. Pierwszą charakterystyczną sprawą dla Szamana są dredy, to znacie, wiecie o co chodzi – taki mop, tylko, że na łepetynie. Zielone druto – włosy jak siostra Wachowska – co zdecydowanie przekroczyła dżender matrixa. Wygląda jak młodsza wersja wokalisty Ministry, co jest tym bardziej adekwatne bo ma podobne poglądy i doświadczenia. Sprawdźcie sobie tego jegomościa to wam się stworzy w głowie dość bliska prawdy wizualizacja. Oczy ma duże brązowo – miodowe, które widziały tak wiele, że dla wielu z was to zbyt wielopoziomowa wielowątkowość, ponieważ moi mili ten młody człowiek, był już na tak wielu wycieczkach poza ustaloną i ogólnie przyjętą wersję „rzeczywistości”, że stał się trochę nie z tego świata, takim, że tak to ujmę za przeproszeniem – wirusem oprogramowania 3D. Te jego oczy jak na ciebie patrzą to dekodują cyfry z których jesteś zbudowany i on ciebie widzi, tylko nie tą zaprogramowaną wersję oficjalną, tylko to głębszą bardziej prawdziwą. I wtedy odczuwasz jakiś dziwny dyskomfort, na jakimś podświadomym levelu gry w sztuczne wykreowane osobowości, że ta dziwna istota ludzka przed tobą o ironicznym uśmiechu w kuchennym kitlu z nożem w wytatuowanej dłoni dziwnym sposobem hakuje twój zaprogramowany umysł.
Mamy zatrzymanie kadru. Jak w filmie.
Stop! Klatka!
Jesteśmy w kuchni w wegańskiej restauracji w stolicy dziwnego kraju, który stał się źle narysowanym komiksowym komunizmem na czele którego stoi mały komiksowy skrzat i jakby tego było mało to mamy Globalną Pandemię Wirusa i jesteśmy lockdown. Na twarzach mamy maski, na dłoniach rękawiczki, w głowach kompletny informacyjny bigos, ugotowany od nadmiaru medialny groch z siekaną spiskową kapustą. Jednak jest święto zmartwychwstania, a my robimy tutaj katering, bo jedyne co teraz można robić to wynosy. Jesteśmy na granicy bankructwa jak cały świat, którego dług wynosi więcej niż wszystko pomnożone przez wszystko. Turbo kapitalistyczna algebra, iloraz zimnej inteligencji – i jesteśmy na najlepszej drodze, żeby kochani odkryć z niesmakiem – już na samym końcu tej opowieści – że nie da się jeść pieniędzy. Niesmaczne. Mało witamin i minerałów. Zero. Null. Mówili, napominali – nadzy ludzie z dżungli – nie słuchaliśmy. Teraz mamy – nagłe i brutalne zatrzymanie Koła. Jebnięcie Transcendentu. Globalną chorobę autoimmunologiczną.
Ale, ale! Jeść trzeba! Na palikach wielki gar, a w nim kochani gotujemy warzywa na waszą ulubioną klasyczną polską warzywną sałatkę z wegańskim majonezem. Szaman cały ranek obierał te warzywa dla was, bo wiadomo te wszystkie egzotyczne potrawy w czasach zacumowanych kontenerowców i globalizacji na jałowym biegu i postępującej degrengolady klimatu stoją pod dużym znakiem wegańskiego zapytania. Jesteśmy w potrzasku własnej mozolnie tworzonej z dnia na dzień paranoi. Nazywam to Amokiem – stanem permanentnego rozproszenia w wyniku przyjmowania nadmiaru bodźców sygnału analogowego i cyfrowego. Peklowanymi dziećmi z cywilizacyjnej beczki przyczynowo – skutkowej. Toniemy we własnej głupocie chwytając się brzytwy objaśniających nam wszystko filmików na you tube, lub jak jesteśmy sformatowani zdroworozsądkowo smutnych panów z literkami przed nazwiskiem – szukając wyjaśnienia – pocieszenia. Alarmiści – denialiści – panika – wyparcie – na zmianę. Jednak gastro realizm nakazuje nam być tutaj i teraz i robić robotę, byście mogli napełnić swój żołądek podczas tego, że tak powiem Sztormu i czyszczenia Matrycy.
Jesteśmy w trójkę. Ja Pirat dryfujący na Oceanie Absurdu – wasz surealistyczo – egzystencjalny narrator – kucharz w kuchni wszechświata, nie uznający państw, granic, układów politycznych – jednym słowem żadnej władzy. To jest punkt pierwszy i najważniejszy. Wierzę w ewolucję świadomości i w samo – stanowienie. Nie wierzę we własność ziemi i przypuszczam, że żyjemy w Symulacji Ignorancji, w komputerowej kwantowej grze „Ego Trip” w urojenie trwale istniejącej jednostki. Umysł ponad Materią. Mądrość ponad Głupotą. Serce ponad Egoizm. To jest moja Droga. Tutaj zaraz obok stoi i kroi – jak to w kuchni – przedstawiony wam już Szaman, który zobaczył już wszystkie teorie spiskowe i od czasu do czasu przemieszcza się do tak zwanych rzeczywistości alternatywnych, równoległych światów psychicznych – jego tajemna moc to świeże koktajle owocowe i długie godziny cyrkulacyjnego oddychania poprzez didgeridoo. Nie nie nosimy tych maseczek, bo na taki kaliber Wirusa Ignorancji to, że tak powiem śmiech na sali, mamy wywalone na nakazy i zakazy waszej urojonej władzy, waszej pychy, waszego kwadratowego świata. Żyjemy i myślimy po swojemu. Wasz kościec na czarnej fladze – symbol braku posłuszeństwa, brak przynależności do sterowanego stada – boicie się wilków, a zjada wasz Pasterz. Taka Prawda.
Jest z nami Prepers – cyniczny i wyalienowany indywidualistyczny anarchista, który już od dawna przygotowuje się na pewne dość nieuniknione tak zwane czarne scenariusze – madmaxowy post cyfrowy analogowy survival. Jest łysy ma ciężkie srebrne kolczyki w uszach i wytatuowaną smutną opowieść o waszym dogorywającym świecie wytatuowaną na całym ciele. Nosimy się czarno na zewnątrz i jasno w środku – tak jak trzeba. Pierwsze mylące wrażenie pozwala nie wchodzić w jałowe interakcję z zapętlonymi w programowaniu biologicznymi klonami – maszynowymi ludźmi. Tak jesteście zaprogramowani na Katastrofę. Błagacie o nią! Cały ten przemysł filmowo rozrywkowy – to znane i lubiane oko w piramidzie – już od dawna hakuje wasz system sygnałem Apokalipsy. Wiadomo dawno temu zaczęli mordując każdą inność, alternatywę, wolnomyślnie – ustanawiając Mechaniczną Religię – Człowieka na Krzyżu w Aureoli. Hallo?! Jest tu jeszcze ktoś? Potępienie życia, mordowanie życia. Kult Śmierci. Lockdown umysłu. Samospełniająca się przepowiednia – szukacie nazwisk tych, którzy są „źli” szukacie sznurków nad głowami, oprysków, wytrysków okrucieństwa, macie tabelki i wykresy tajnych stowarzyszeń, rozkodowane tajne wiadomości, spisek w spisku i na spisku spisek. To oni Raptyle, Demony, paragony od pizza gate – kolejny stopień wtajemniczenia w Misterium Psychozy. Powiem wam coś teraz od Serca.
To nie ma końca. Nie ma rozwiązania. Możesz szukać i zawsze znajdziesz Kozła Ofiarnego – ujrzysz Okrutny Świat, który pożera niewinne dzieci – jak Kronos.
Wciąż widzimy tylko skutki. Jednak gdzie jest przyczyna? Moc Umysłu. Moc wyobraźni – tą moc zdeprawowaliśmy ulegając obcym i negatywnym narracjom – Iskra Boża. Twórczość. Kiedy przestajesz tworzyć pochłania cię Mrok, mimowolnie podpinasz się pod całą zbiorową orgię negatywizmu. Babrania się w gęstym mule – zbrodni, gwałtów, wojen, manipulacji. Zauważ różnicę pomiędzy światem naturalnym czystym w swojej naturze, owszem okrutnym, ale pozbawionym ukrytych motywów o tej niszczącej wszystko chuci władzy i panowania. Nasz świat…Cybernetyczna Klatka Kontroli. Spisek neuronów. Gastropolis – pożerający sam siebie Mechanizm. Mentalność Rzeźników.
– Ty Pirat – wydobywa się głos Szamana z warzywnego gara i w całej kuchni czuć zapach włoszczyzny – Myślisz, że ile jeszcze ludzie będą się wkręcać w takie absurdalne historie jak teraz, w te opowieści o Wielkiej Chorobie co przyjdzie i nas zje? – jak już wynurzył swój zadredziony parujący łeb i ukazał swój charakterystyczny ironiczny uśmiech, który mówi więcej niż ostatnie sympozjum filologiczno – filozoficzne poświęcone roli człowieka w popkulturze i jej wpływu na wybory konsumenckie na Uniwersytecie Trzeciego Wieku Pogardy.
– Dopóki mój drogi, nie odkryją, że sami mają Moc narracji. Dopóki nie zaczną pisać i tworzyć własnych historii i żyć w zgodzie ze swoim Sercem. Dopóki wciąż i wciąż bez końca będą odgrywać zaprogramowane role w tym absurdalnym spektaklu i zamiast walczyć ze złem, zaczną TWORZYĆ dobro.
– Tu się zgodzę! – krzyknął z korytarza Prepers, który dzień wcześniej spędził piękną noc pod gwieździstym niebem w swoim urokliwym zakątku w lesie poza miastem, które ociężałe od Lęku spało snem niespokojnym i śniło swoje koszmary.
Żegnał kolejny dzień siedząc przy małym ognisku, popijając kawę zbożową i patrząc w instalujące się kolejne świecące śmieci – satelity do nadawania Sztucznego Sygnału i pomyślał, choć jest ateistą, a w najlepszym razie agnostykiem – Boże daj im Zrozumieć wartość Życia!
– Czas zmienić Sygnał – powiedział Szaman.