
Dla mnie przede wszystkim fakt, że robisz coś chętnie nie z obowiązku, a z pasji. Duża ciekawość i wyobraźnia, potrzeba realizowania się przez to co robisz i to że jesteś w stanie zawrzeć indywidualny komunikat w swej pracy, to wówczas może być sztuka.
ROZMOWA Z KLAUDIĄ GAWIN
Kierunek był artystyczny w twoim życiu?
Tak. Na studiach moim kierunkiem była tkanina i od razu się okazało, że to kompletnie nietrafiony wydział. Właściwie wiedziałam to już na pierwszym roku, ale zostałam na tych studiach, bo nie miałam wtedy innego pomysłu. Ceramika urodziła się dopiero rok po studiach. Zawsze gdzieś była, ale miałam poczucie, że to jest alchemia, że nie ma szans, żeby to zacząć robić tak po prostu. Gdzieś wciąż moje myśli krążyły wokół ceramiki, ale nie na tyle intensywnie żeby coś z tym zrobić dalej. Nie było tak, że od początku wiedziałam, że to „to” i nic innego.
Zatem, kiedy się zaczęła twoja faktyczna przygoda z ceramiką?
Zaczęło się w Akademickim Ośrodku Inicjatyw Artystycznych w Łodzi, była tam możliwość zorganizowania pracowni i kupienia pieca. Zaczęło się od tego, że wiedziałam niewiele. Miałam pół roku na zorganizowanie pracowni i to była najbardziej intensywne i owocne pół roku ceramiczne w moim życiu. Musiałam się nauczyć dużej ilości rzeczy przez ten krótki czas. Świadomość, że mam szansę, aby zająć się na co dzień ceramiką dawała mi ogromną motywację i mocnego kopa. Spotkałam też osoby, które bardzo mi pomogły. Na samym początku pomogło mi również to, że mój partner Marcin bardzo się wkręcił i uczyliśmy się razem. To było osiem lat temu.
Później już poszło bardzo szybko, bo jak się uczy ludzi, to trzeba się samemu uczyć, żeby zawsze być te parę schodków wyżej. Ten aspekt jest bardzo rozwojowy. To nie pozwala na powtarzalność i rutynę, tylko zmusza do poszukiwań wciąż nowych rozwiązań. Kolejnym etapem był Uniwersytet Ludowy Rzemiosła Artystycznego i przedmiot ceramika, który zaczął się dopiero na drugim roku a ja już wtedy musiałam się sporo sama nauczyć. Później uczyłam się już od konkretnych Mistrzów do których jeździłam na warsztaty poznając techniki, które mnie interesowały…
Skąd się bierze w ludziach chęć lub niechęć, aby się dzielić? Miałaś momenty zwątpienia?
Myślę, że to jest kwestia bardzo indywidualna. Jedni lubią się dzielić, inni wolą zostawić doświadczenia dla siebie, każdy ma wybór. Dużo jednak daje to, jak ktoś na początku wyciągnie rękę, podpowie jakie książki warto przeczytać, gdzie i jaką kupić glinę, jaki piec, szkliwa, czy do kogo się wybrać by się nauczyć podstawowych rzeczy. To już jest bardzo duża pomoc. Jeszcze ani razu nie zwątpiłam, że ceramika to jest moja droga. Miałam momenty zatrzymania, głównie jak pracowałam w Akademickim Ośrodku Inicjatyw Artystycznych, pracownia była mała i nie miałam możliwości wypalania w piecach plenerowych , które z czasem zaczęły mnie coraz bardziej interesować. Były wówczas takie momenty, kiedy myślałam sobie: „kurcze zaczyna być ciągle tak samo” i wtedy starałam się znaleźć sobie coś nowego co mnie interesowało. Ceramika jest dziedziną bardzo szeroką i głęboką, życia nie starczy żeby wszystko poznać, bo jest tak wiele technik i możliwości, dlatego nie mam obaw, że mi zabraknie nowych wyzwań. Im dalej w to idę, tym więcej możliwości się pojawia, a tym samym widzę ile jeszcze przede mną.
Teraz jest taki moment po ośmiu latach, kiedy mam poczucie, że mniej więcej zaczynam ogarniać ogólnie temat i gdybym miała świadomość tego na początku mojej drogi pewnie by mnie to przerosło. Strasznie dużo czasu i doświadczeń trzeba w ceramice, żeby się swobodnie w niej poruszać . Wtedy nie miałam tej wiedzy i świadomości i tak bardzo na świeżo do tego podeszłam na zasadzie: „no nie umiem, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby się nauczyć”. A kiedy pracujesz z ludźmi to się bardzo szybko uczysz, ponieważ to jest wymiana i ich doświadczenia i eksperymenty dają również korzyść i możliwość nauki tobie samemu.
Co odróżnia twoim zdaniem rzemieślnika od artysty?
Dla mnie przede wszystkim fakt, że robisz coś chętnie nie z obowiązku, a z pasji. Duża ciekawość i wyobraźnia, potrzeba realizowania się przez to co robisz i to że jesteś w stanie zawrzeć indywidualny komunikat w swej pracy, to wówczas może być sztuka. Jednak przede wszystkim bardzo dużo pracy aby nie mieć ograniczeń technicznych przy realizacji pomysłów. Kiedyś moja warsztatowiczka przeczytała gdzieś zdanie, że trzeba robić coś tysiąc godzin żeby być w tym mistrzem i jeżeli chodzi o ceramikę to się zgadza. Każda godzina własnej praktyki jest wymierna, natomiast teoria jest ważna ale jako dodatek do tej praktyki. Praca, praca i własne doświadczenia, każdy ma inne – tutaj się nauczysz tak, później pojedziesz gdzie indziej i ktoś pokaże ci coś troszkę inaczej. To jest nauka. Ja się uczyłam od tak zwanych „nieszkolnych” ceramików, czyli nie od tych, którzy kończyli studia ceramiczne i są tak zwanymi magistrami sztuki, tylko od tych, którzy zaczęli to robić z pasji. Ich wizytówką są ich prace.
Uczyłam się od Marty Kędzierskiej i Jacka Tratkiewicza, Jurka Szczepkowskiego, zobaczyłam ich prace, oczarowały mnie, pracują w technikach, które bardzo mnie interesują (kamionka wypalana w piecu na drewno, raku), pojechałam na plener, za rok na następny, później znów. Oni robią ceramikę autorską, sami zbudowali piece, sami robią szkliwa, toczą naczynia, obrabiają, potem siedzą przy piecu w nocy ileś tam godzin, uzyskują piękne, niepowtarzalne efekty, dzięki zaangażowaniu…Teraz sama namawiam swoich warsztatowiczów żeby jeździli do innych, uczyli się też gdzie indziej, poznawali nowe techniki, innych ceramików i inne metody pracy.
Po efekcie pracy można ocenić, że to jest prawdziwa pasja?
Praca ma to „coś”, albo nie ma. To „coś” nie musi być we wszystkich pracach, jednak zobaczysz „to” w kilku i już wiesz, że dany człowiek jest do tego zdolny i to wystarczy. Każda praca nie musi być idealna, to wiadomo. To są próby i poszukiwania.
Istnieje coś takiego jak talent do ceramiki?
Serce i cierpliwość do ceramiki tak. Talent do ceramiki to zbiór kilku elementów. Ważna jest pokora do materiału i umiejętność zaakceptowania faktu, że czasami to co wychodzi nie koniecznie pokrywa się z pomysłem jaki się miało na początku. Charakterologicznie nie każdy się do ceramiki nadaje. Reakcje osób na różne ceramiczne sytuacje, związane z technologicznymi aspektami pracy, z tym co wyjdzie a czego się spodziewali – bardzo się przekładają na życie.
Można powiedzieć, że każde rękodzieło wydobywa, lub konfrontuje te cechy w nas z którymi się zmagamy? To jest również pociągające w tej pracy?
Tak, zdecydowanie tak. Jest to pociągające i też bardzo pewne rzeczy pokazuje. Można się bardzo dużo dowiedzieć o sobie, zobaczyć z czym w danym momencie mamy trudność na czym ta trudność polega i bardzo widać w pracach ceramicznych kiedy „mamy dość”. Osoby których ceramika nie wycisza i nie uspokaja nie kontynuują swojej przygody. Innych pociąga właśnie to poczucie sprawstwa, że własnymi rękoma mogą zrobić coś co realnie istnieje, choć nie zawsze jest to to czego się spodziewali.
Ceramika jest bardzo pierwotna.
Człowiek lepił od zawsze, odkąd zauważył, że glina się klei, a później jeszcze kawałek wpadł do ogniska zrobił się twardy i tak powstała ceramika. Właśnie ta pierwotność i taka powszedniość, fakt, że glina była od zawsze i używano jej do tak zwanych bardzo prozaicznych celów w codzienności powoduje, że tym może zając się każdy i nie trzeba nie wiadomo jakich maszyn i urządzeń żeby móc lepić. Od zawsze tak czułam, że w ceramice wystarczą minimalne środki żeby móc coś stworzyć. Oczywiście potrzebny jest piec, koło garncarskie jako te podstawowe urządzenia….
Pojawiło się więcej prostoty i przestrzeni, kiedy postanowiłaś stanąć na własnych nie glinianych nogach i podjąć wyzwanie życiowe by spróbować swoich sił tworząc swoją pracownię?
Pojawiło się bardzo dużo przestrzeni. Pracując u siebie i dla siebie jest dużo więcej wolności i mniej stresu. To co mnie zaskoczyło, to fakt, że jest dużo więcej pracy. Ja nie oddzielam życia od pracy – pomału to tworzy wolność. Mam swoje miejsce, mogę przyjść do niego kiedy chcę i pracować jak chcę i z kim chcę. Nie mam problemu, że muszę się zmuszać, aby wstać i coś zrobić albo że ktoś mi coś każe…
Nie sprzedawanie więcej niż się ma, to zjawisko deficytowe w naszych czasach. Co sądzisz?
Jak naprawdę lubisz coś robić i sprawia ci to przyjemność i realizujesz się w tym, to ludzi to przyciąga i ludzie to kupują. To jest naturalne i autentyczne a to ile się rzeczywiście ma do podzielenia bardzo szybko się weryfikuje.
Większość ludzi nie ma miejsca w życiu są jedynie „funkcyjnymi” wykonują funkcje, które nie są w zgodzie z nimi, to tworzy wiele nieszczęścia w fundamentalnym wymiarze naszego życia i naszej wspólnoty. Czasem nie da się ratować „wyszarpywaniem” tych minut by poświęcić je na naszą pasję czy ukochaną osobę. Czy jak zaczynasz robić swoje dostajesz wsparcie, świat ci pomaga?
Na tą chwilę mam jasność, że to tak działa. Zobaczymy jak to będzie za rok, czy ja będę w stanie się utrzymać z mojej pracy. Nie zarzekam się, że będę robić ceramikę do końca życia, ponieważ nie wiem co będzie i mam też kilka innych tematów, które mnie bardzo interesują i nie wiadomo jak to się wszystko dalej potoczy. Choć czuję, że jeszcze nie czas zmieniać zajęcie:).
Jakiego materiału potrzeba, żeby sobie ulepić szczęśliwe życie?
Nikt chyba tego nie wie, dla mnie to wygląda tak: kontaktu ze sobą i ze swoimi potrzebami, świadomości własnych ograniczeń i uwarunkowań. Mnie pomogło to, że mam bardzo dużo szczęścia w życiu. Nic tak do końca nie jest przypadkowe. U mnie to jest kwestia ciekawości, która mnie osobiście w różne miejsca pcha. Ciekawość ludzi, tego co robią, chęć słuchania ich historii powoduje, że zawiązuje się jakaś interakcja, z której czasem a nawet często coś fajnego wynika. Moim „czynnikiem” pchającym do przodu jest zdecydowanie człowiek.
Co cię przyciąga do ludzi?
Ciekawość. Bardzo lubię ludzi, którzy lubią życie i wszelkie jego objawy, taką „żywość”, energię. Z bliskimi bardzo łączą wspólne wartości i podobny rdzeń wrażliwości i doświadczeń. Ważne jest także by nie traktować zbyt serio ani siebie, ani tego co ludzie o nas mówią. Dobrym sposobem jest odpuszczanie. W razie konfliktów, problemów, najczęściej rozwiązanie przychodzi samo.